piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 12


Obudziłem się rano z paskudnym smakiem w ustach i uciskiem w skroniach. Miałem kaca giganta. To był mój wielki dzień, a ja byłem wrakiem człowieka. Ślub miał się odbyć o siedemnastej. Do tego czasu musiałem zrobić się na bóstwo. Wstałem i pośpieszyłem do łazienki, jeśli można tak nazwać smętne człapanie. Zerknąłem w lustro, i aż się wzdrygnąłem. Wyglądała z niego gęba menela z osiedlowego baru. Czerwony nos, podkrążone, podpuchnięte oczy i cera przypominająca kolorytem dojrzałego nieboszczyka. – Brawo kretynie! Jak ty masz zamiar przetrwać dzisiejszą uroczystość? Kto ci kazał się tak schlać? – dotknąłem swoich dziwnie wyglądających włosów i wzdrygnąłem się z obrzydzenia. Pokrywała je jakaś niezidentyfikowana, różowa maź. Wszedłem pod prysznic i zacząłem się intensywnie szorować. Usiłowałem sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego wieczora. Im więcej informacji do mnie napływało tym bardziej miałem ochotę zwiać i schować się w jakimś ciemnym kąciku. – Po co mi był ten durny wieczór kawalerski? Jak mogłem tarzać się w kisielu z nagimi facetami? Zupełnie mi odbiło! Najgorsze, że to właśnie Dawid mnie stamtąd wyciągnął i przywiózł do domu. Jak ja się mu teraz na oczy pokażę? Ciekawe czy można umrzeć ze wstydu?– jęknąłem i złapałem się za głowę. Wytarłem się, wciągnąłem na siebie jakiś dres i podążyłem do kuchni wyleczyć niezwykle popularną w naszym kraju dolegliwość. Włożyłem głowę do lodówki w poszukiwaniu czegoś pijalnego. Najlepiej z dużą ilością witaminy C. Poczułem jak ktoś klepie mnie po plecach. Odwróciłem się zbyt gwałtownie i straciłem równowagę. Noga przekrzywiła mi się w kostce i potworny ból dosłownie mnie sparaliżował.
- Aaaa ! – kwiknąłem i padłem wprost w ramiona Dawida.
- Co robisz pijaczyno! – warknął na mnie, obrzucając chłodnym spojrzeniem.
- Nic, wszystko w porządku – usiłowałem strugać bohatera, ale jak tylko stanąłem na tej nodze zdradzieckie łzy popłynęły mi po twarzy.
- Piotrek ,co się do cholery dzieje?! – wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. – Pokaż! – złapał mnie za stopę i przyjrzał się jej uważnie. – Strasznie ci spuchła, musimy jechać do szpitala. Na razie przyłóż to – podał mi woreczek ze schłodzonym żelem, służący do zimnych okładów. – Zaczekaj tutaj – po kilku minutach wrócił z kluczykami od samochodu. Wziął mnie ponownie na ręce i zaniósł do garażu. Ostrożnie usadowił w aucie. Po pół godzinie siedzieliśmy już na ostrym dyżurze pod ambulatorium chirurgicznym. Dano nam koślawy wózek inwalidzki, który cały czas skręcał usilnie w lewo. Chyba planował zamach na moją drugą nogę. Kazano nam iść na prześwietlenie. Po zrobieniu pięknego zdjęcia wróciliśmy pod drzwi, gdzie kotłował się spory tłumek poszkodowanych w różnych wypadkach pacjentów. Narzekaniom nie było końca.  Wszyscy obrzucili nas ciekawskimi spojrzeniami. Każdy sposób na rozproszenie nudy podczas wielogodzinnego czekania jest dobry. Dawid na widok sporej kolejki złapał za telefon i wyszedł z nim na zewnątrz. Po chwili wrócił i usiadł obok mnie.
- Jak się czujesz? Zaraz nas przyjmą – pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
- Przepraszam – wyszeptałem zawstydzony. – Jak ja teraz pójdę do ślubu? Znowu narobiłem ci kłopotów.
- Zaniosę cię głuptasie – narzeczony uśmiechnął się do mnie, chcąc mi dodać otuchy. W tym momencie drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich starą pielęgniarkę wyraźnie szukająca kogoś wzrokiem.
- Który to Czarnoryski? Doktor prosi – zebrany tłumek zaszemrał buntowniczo, kiedy zaczęliśmy przeciskać się do przodu.
- Jak to? -  poderwała się gruba blondyna. – Dopiero przyszli i już wchodzą? Co to za kumoterstwo uprawiacie? Złożę skargę!
- Cisza! – ryknęła pielęgniarka. – Jak zdenerwujecie doktora, to będą trzęsły mu się ręce, a ampułki ze znieczuleniem się kończą. Jeszcze rozbije jakąś i może dla któregoś z was zabraknąć leku. Macie pojęcie jak boli takie klamrowanie bez anestezji? – powiodła po zebranych groźnym spojrzeniem. Kilka osób zbladło i wycofało się do tyłu robiąc nam miejsce. Weszliśmy do środka. Przystojny chirurg wziął ode mnie kliszę i spojrzał na nią pod światło.
- Na szczęście to tylko skręcenie. Założę panu stabilizator i do wesela się zagoi – mrugnął do mnie porozumiewawczo taksując oczami moje ciało od stóp do głów z wyraźną aprobatą.
- Chyba jednak nie – jęknąłem kiedy nastawiał mi nogę. – Dzisiaj jest nasz ślub.
- Nie martw się śliczny – lekarz pogłaskał mnie uspokajająco po łydce i założył mi usztywnienie. – Damy ci eleganckie kule i jakoś dobrniesz do ołtarza. Jakby narzeczony się rozmyślił i nie chciał kaleki, to ja chętnie go zastąpię – wyszczerzył do mnie białe zęby.
- Czy na te wątpliwej jakości dowcipy też ma pan umowę z NFZ? A może zmieni pan zawód i zatrudni się w kabarecie?– burknął do niego niegrzecznie narzeczony. – Dosłownie wyrwał mnie z jego rąk, posadził na wózek i  pomaszerował do drzwi z wyniosłą miną.
- Dawid, przestań się puszyć. Znowu zachowujesz się jak brazylijski macho! – umościłem się wygodnie na fotelu jego najnowszego ferrari.
- Ty lepiej siedź cicho i mnie nie drażnij. Wstałem rano z mocnym postanowieniem sprawienia ci solidnego lania. Nie mam pojęcia jak to się stało, że o tym zapomniałem – posłał mi nieprzyjazne spojrzenie.
…………………………………………………………………………

Godzinę później przyjechała moja matka razem z garniturem i całą resztą akcesoriów. Zerknęła na mnie i załamała ręce.
-Piotrek, coś ty ze sobą zrobił? Mordka jak u ostatniego pijaczyny i noga w usztywniaczu. Będziesz miał ciekawe pamiątkowe zdjęcia – jęknęła teatralnie  po czym ostro zabrała się do pracy. Już po chwili leżałem ze szklanką soku pomidorowego w ręce. Na oczach miałem okłady z herbaty, a na twarzy maseczkę.
- To ohydne. Porzygam się po tym – wymamrotałem niewyraźnie.
- Cierp w milczeniu kochanie. Trzeba było wczoraj zachować umiar – pacnęła mnie w głowę. – Ten twój Dawid, to prawie święty – zarechotała niepoprawna rodzicielka. – Biedaczek nie ma chyba pojęcia co go czeka, a ja nie mam zamiaru go uświadamiać. Trafił mu się wyjątkowo kłopotliwy narzeczony.
- No wiesz, powinnaś być po mojej stronie, w końcu jesteś moją matką – nadąłem się, patrząc na nią spode łba.
- Piotrusiu, właśnie dlatego współczuję temu biedakowi. Ja opiekowałam się tobą przez dwadzieścia lat i wiem do czego jesteś zdolny – pstryknęła mnie w nos. – A teraz idź do łazienki i zmyj maseczkę. Będziesz miał buźkę jak niemowlaczek.- Znęcała się tak nade mną aż do popołudnia. Zmusiła do zjedzenia dwóch miseczek rosołku i wypicia kilku szklanek herbaty z dużą ilością cytryny. Trzeba przyznać, że po jej kuracji szalejący żołądek nieco się uspokoił. Po czym przystąpiła do ubierania mnie. Musiałem założyć błękitne stringi i podwiązkę w niezapominajki. Do tego biały garnitur i koszula oraz krawat w złote prążki. Taki sam miał mieć Dawid. Zerknąłem w lustro.
- Powiedz, dlaczego to ja muszę wyglądać jak panna młoda? W końcu też jestem facetem – naburmuszyłem się i pokazałem jej język.
- Lepiej nie, bo tylko cię zdenerwuję – spojrzała na mnie rozbawiona.
- Phi, jak nie chcesz to nie mów – wydąłem usta.
- Ja go uświadomię! – zawołała Ala wkraczając do pokoju. Nachyliła się do mojego ucha i szepnęła z kpiącym uśmieszkiem. – To bardzo proste Piotrusiu. Jesteś urodzonym uke. Będziesz tym na dole, rozłożysz dla niego nogi i dasz mu się przelecieć! Czego w tym nie rozumiesz?
- Jesteś diablicą nie przyjaciółką! Co mnie opętało żeby zrobić z ciebie moją druhnę? – poczerwieniałem na twarzy i rzuciłem się na nią z pełnym oburzenia okrzykiem, ale zostałem niestety powstrzymany przez matkę.
- Piotrek, ani się waż zniszczyć mojej kilkugodzinnej pracy – warknęła na mnie i uszczypnęła w ucho. – Za godzinę musimy być w urzędzie stanu cywilnego. Masz wyglądać jak z żurnalu. Nie będę się za ciebie wstydzić przed znajomymi – puściła mnie i podeszła do okna. – Wiesz co robią w ogrodzie ci robotnicy i dlaczego się tak tłuką w dzień twojego ślubu?
- Dawid powiedział, że to prezent. Mam tam nie węszyć. Będzie gotowy wieczorem. Wczoraj próbowałem tam zajrzeć, ale majster przegonił mnie na cztery wiatry.
……………………………………………………………………

Stałem pod drzwiami urzędu stanu cywilnego podpierając się kulami, przystrojonymi czerwonymi wstążeczkami w różowe serduszka. Po mojej lewej stronie stał ojciec, też najwyraźniej bardzo zdenerwowany. Niewątpliwie chciał wypaść jak najlepiej przed znajomymi i rodziną. Na mnie nie zwracał większej uwagi. Za mną mieli iść Ala z Maćkiem w charakterze drużbów. W końcu drzwi się otworzyły i rozległy się dźwięki marsza Mendelsona. Pokuśtykałem czerwonym dywanem wypatrując narzeczonego. Stał obok urzędniczki udzielającej ślubów i patrzył na mnie zachęcająco. Wyglądał tak przystojnie i męsko w czarnym garniturze, że nie mogłem oderwać od niego oczu. Ze wzruszenia coś złapało mnie za gardło. – Czy ten wspaniały mężczyzna rzeczywiście będzie należał teraz tylko do mnie? Czy naprawdę uda się nam stworzyć prawdziwą rodzinę? Przecież on mnie nie kocha, prędzej czy później przygrucha sobie jakiegoś faceta. Jak ja to zniosę? – zrobiło mi się smutno. Zerknąłem na niego jeszcze raz i zobaczyłem niepokój w jego oczach. Zorientował się, że coś jest nie w porządku i ruszył w moją stronę. Tego chyba nie było w planie, bo jego matka usiłowała go zatrzymać. Nie odrywając ode mnie czarnych źrenic podbiegł w ostatniej chwili, żeby mnie złapać. Oślepiony przez silne światła i stojące w oczach łzy, przepadłem przez dywan i kule wyślizgnęły mi się z drżących dłoni. Dawid wziął mnie na ręce i zaniósł na miejsce, podczas gdy wszyscy zebrani bili nam brawo.
- Przestań się zamartwiać głuptasie –szepnął mi na ucho. – Zrobimy na złość tym wszystkim plotkarzom i będziemy szczęśliwi. Zobaczysz – pokiwałem tylko głową, kręcąc się na wszystkie strony i przestępując z nogi na nogę. – Boli cię kostka? – spojrzał na mnie z troską. – Co się tak wiercisz?
- Ciekawe co ty byś zrobił, jakby podwiązka gryzła cię w udo, a majtki wpijały się w tyłek – wypaliłem bezmyślnie, dopiero w tym momencie zdając sobie sprawę z tego co powiedziałem. – O boże, ale ze mnie głupek! Powinno się mi zakleić usta! Mam nadzieję, że do nikogo więcej to nie dotarło. - Strasznie się zmieszałem, a Dawid zaczął się śmiać na cały głos. Zniecierpliwiona urzędniczka zaczęła chrząkać, dając nam do zrozumienia, że nie jesteśmy jedyną parą zaplanowaną na ten dzień.
- Witam państwa. Pozwólcie, że przystąpię do odczytania formuły. Czy ty Dawidzie Lutomirski bierzesz sobie za męża tego oto Piotra Czarnoryskiego i przysięgasz szanować, kochać  i opiekować się nim aż do śmierci? – rozległ się poważny, uroczysty głos kobiety.
- Tak – zabrzmiała stanowcza odpowiedź Dawida.
- Czy ty Piotrze Czarnoryski bierzesz sobie tego oto Dawida Lutomirskiego za męża i przysięgasz szanować go, kochać  i opiekować się nim aż do śmierci? – A ja stałem z otwartymi ustami nie mogąc wykrztusić ani słowa. Słyszałem z daleka ponaglające pomruki zgromadzonego tłumu, co jeszcze bardziej wyprowadziło mnie z równowagi. Narzeczony wziął moją lodowatą dłoń w swoją dużą rękę i delikatnie ją uścisnął. To dodało mi odwagi.
- Tak – odezwałem się cichutko, spoglądając na niego nieśmiało.
- Jeśli ktoś wie o jakiejś przeszkodzie dotyczącej tego małżeństwa, niech ją teraz ujawni lub zamilknie na wieki – kontynuowała urzędniczka. Odczekała minutę wodząc wzrokiem po zebranych gościach. – W takim razie ogłaszam was mężem i mężem! Może pan pocałować pana młodego - zwróciła się z uśmiechem do Dawida.
- Co oni sobie wszyscy myślą do diaska! Dlaczego uważają, że to ja jestem kobietą w tym związku? – myślałem obrażony. - Już ja wam pokażę kto tu jest macho – złapałem męża za podbródek i desperacko wpiłem się w jego usta. Zamrugał oczami zaskoczony, ale po sekundzie poddał się mojej woli. Wdarłem się do wilgotnego wnętrza i zacząłem ostrożnie badać podbite tereny. Pieściłem go delikatnie, wkładając w tą czynność całe swoje niewielkie umiejętności. Poczułem ogarniającą mnie rozkosz i rozlewające się po całym ciele ciepło. Ze wszystkich stron rozległy się gwizdy i śmiechy. To mnie natychmiast otrzeźwiło. Oblałem się ognistym rumieńcem i spuściłem wzrok na ziemię.
- Skarbie, to było bardzo miłe. Liczę, że w noc w poślubną ten zapał cię nie opuści – odezwał się rozbawiony mężczyzna. Wziął mnie ponownie na ręce i zaniósł wprost do czekającej na nas białej limuzyny. Goście powsiadali do przygotowanych dla nich autobusów i podążyli za nami. Wesele miało odbyć się w Hotelu Hilton. Zorganizowały go obie nasze matki. W sumie to nie wtrącaliśmy się do tego. Rodzice chcieli zabłysnąć przed elitą i naprawdę zaszaleli. Na żadnym z nas nie zrobiło to jednak wrażenia. Byliśmy tylko marionetkami w tym przedstawieniu. Mieliśmy ładnie wyglądać i robić, co nam każą. Swoim wypadkiem popsułem im nieco szyki. Widać było, że rodzice robią dobrą minę do złej gry, ale tak naprawdę są na mnie bardzo wściekli. Nikt mnie nie zapytał jak się czuję i czy poradzę sobie z wyznaczoną mi rolą. Przez następne kilka godzin odbieraliśmy gratulacje, bawiliśmy kilka setek zgromadzonych gości. Większości z nich nawet nie znałem. Około północy byłem już tak zmęczony, że z trudem się odzywałem. Kiedy zachwiałem się na nogach podszedł do mnie ojciec i syknął mi do ucha.
- Nie waż się tutaj zemdleć – uszczypnął mnie mocno w bok. Na pewno zostanie mi spory siniak. – Nie pozwolę, abyś ośmieszył mnie przed gośćmi – w tym momencie ktoś złapał go za rękę.
- Jeszcze raz go pan dotknie i inaczej pogadamy – warknął do niego mój mąż wchodząc między nas. – Co z pana za ojciec? Nie widzi pan, że on ledwo żyje – skinął na potężnego ochroniarza, który natychmiast wziął mnie na barana. Dyskretnie wymknęliśmy się tylnym wyjściem porzucając bawiących się gości. Pojechaliśmy wprost do naszego domu. Bodygard zaniósł mnie do sypialni i posadził na łóżku. Dawid usadowił się obok mnie szeroko ziewając.
- Ciężki dzień – pogłaskał mnie po policzku.
- Szkoda gadać – wymamrotałem z trudem i opadłem do tyłu na materac w garniturze i butach. Mężczyzna niespodziewanie zrobił to samo. Chyba też miał już dość.
- Odpoczniemy na chwilę – szepnął mi do ucha przytulając mnie do siebie. Minutę leżał bez ruchu, a następnie zaczął chrapać. Zdjąłem buty i położyłem mu głowę na piersi.
- Dawid?
- Hm? – mruknął nieprzytomnie.
- Wiesz, że to nasza noc poślubna?
- Zrobimy sobie poślubny poranek. Ok? – zamknął mnie w swoich ramionach i natychmiast zasnął. Wkrótce dołączyłem do niego cicho posapując.
........................................................................................
Betowała kot_w_butach


12 komentarzy:

  1. Piotrek znowu się w coś wpakował:) Ale i tak ślub mistrzostwo i liczę na równie udany poranek poślubny:) Dobrze że udało się bez większych przeszkód. Notka świetna i trzymaj tak dalej. Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ej no! Żeby ich tak zmęczyć, żeby seksu nie było podczas nocy poślubnej! A gdzie ciąg dalszy?!?! Wrrrrr!!!! Weny duuużo!! I pisz dalej!!! :DD Buziaki <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Poranek poślubny brzmi seksownie i interesująco. Ciekawe czy chłopaczek będzie mocno się wstydził w końcu to jego pierwszy raz.
    Jak zwykle chłopak musiał coś sobie zrobić przed ślubem ale ma cudownego narzeczonego a teraz męża. Rozdział cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  4. oo ;o już się nie mogę doczekać tego poślubnego poranka :D Weny !

    OdpowiedzUsuń
  5. Agrrr, jak ja bym dorwała jego rodziców to bym ich wychłostała,, grr >_<
    Ciesze się, że w końcu oficjalnie są razem, to była urocza uroczystość, nieco się wystraszyłam gdy Piotrek się zachwiał ...
    Bałam się, że powie: "nie"
    ALe na szczęście wszystko dobrze się skończyło nie licząc zwichnięcia... David jest bardzo troskliwy i bardzo mi się to podoba:)
    mhm,, poranek poślubny? *_* uua, brzmi świetnie,, nie mogę się doczekać kolejnej notki :)
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  6. oczekuję iż poranek poślubny (hihi) bd dłuuugi *o* i b. szczegółowy @.@ <3

    OdpowiedzUsuń
  7. bardziej bym się spodziewała, że Piotrek uśnie, a nie Dawid..
    ten napalony 24/24 h zboczuch w nos poślubną poszedł spać?! no ja nie mogę xdd
    czekam niecierpliwie na poślubny poranek hehe ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Eh... poślubny poranek? No ale lepsze to niż nic! Mam nadzieję, że rozgrzejesz nasze serca następną notką:)
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  9. AAaaa miałam nadzieję że to nareszcie długo wyczekiwana chwila, przez to będę jeszcze bradziej zniecierpliwiona czekając na następny rozdział!Pozdrawiam i dzięki za rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Oczekuje, że ten poranek poślubny będzie wart czytania, skoro go przeniosłaś na ramek....och! Kurde, zaraz szkoła a ty mi to psujesz, albo i nie, przecież - ma nadzieje - dasz nam ten rozdział jako pocieszenie iż ten rok szkolny zejdzie jak z płatka.

    OdpowiedzUsuń
  11. -Piotrek, ani się waż zniszczyć mojej kilkugodzinnej pracy.
    Brakuje ,,efekt '' po słowie zniszczyć, badź ,,moją kilkugodznną pracę''

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    wspaniale, no i znów coś przytrafiło się Piotrkowi on to chyba jest magnesem na kłopoty bo ciągle je przyciąga... ale Dawid tu się gniewa, ale zachwilke tylko Piotruś już się liczy, poranek poślubny mmm... no i dobrze, że Dawid powiedział to co powiedział do ojca Piotrka...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń