Obudziłem
się rano z paskudnym smakiem w ustach i uciskiem w skroniach. Miałem kaca
giganta. To był mój wielki dzień, a ja byłem wrakiem człowieka. Ślub miał się
odbyć o siedemnastej. Do tego czasu musiałem zrobić się na bóstwo. Wstałem i
pośpieszyłem do łazienki, jeśli można tak nazwać smętne człapanie. Zerknąłem w
lustro, i aż się wzdrygnąłem. Wyglądała z niego gęba menela z osiedlowego baru.
Czerwony nos, podkrążone, podpuchnięte oczy i cera przypominająca kolorytem
dojrzałego nieboszczyka. – Brawo
kretynie! Jak ty masz zamiar przetrwać dzisiejszą uroczystość? Kto ci kazał się
tak schlać? – dotknąłem swoich dziwnie wyglądających włosów i wzdrygnąłem
się z obrzydzenia. Pokrywała je jakaś niezidentyfikowana, różowa maź. Wszedłem
pod prysznic i zacząłem się intensywnie szorować. Usiłowałem sobie przypomnieć
wydarzenia z poprzedniego wieczora. Im więcej informacji do mnie napływało tym
bardziej miałem ochotę zwiać i schować się w jakimś ciemnym kąciku. – Po co mi był ten durny wieczór kawalerski?
Jak mogłem tarzać się w kisielu z nagimi facetami? Zupełnie mi odbiło!
Najgorsze, że to właśnie Dawid mnie stamtąd wyciągnął i przywiózł do domu. Jak
ja się mu teraz na oczy pokażę? Ciekawe czy można umrzeć ze wstydu?–
jęknąłem i złapałem się za głowę. Wytarłem się, wciągnąłem na siebie jakiś dres
i podążyłem do kuchni wyleczyć niezwykle popularną w naszym kraju dolegliwość.
Włożyłem głowę do lodówki w poszukiwaniu czegoś pijalnego. Najlepiej z dużą
ilością witaminy C. Poczułem jak ktoś klepie mnie po plecach. Odwróciłem się
zbyt gwałtownie i straciłem równowagę. Noga przekrzywiła mi się w kostce i
potworny ból dosłownie mnie sparaliżował.
- Aaaa ! –
kwiknąłem i padłem wprost w ramiona Dawida.
- Co robisz
pijaczyno! – warknął na mnie, obrzucając chłodnym spojrzeniem.
- Nic,
wszystko w porządku – usiłowałem strugać bohatera, ale jak tylko stanąłem na
tej nodze zdradzieckie łzy popłynęły mi po twarzy.
- Piotrek ,co
się do cholery dzieje?! – wziął mnie na ręce i zaniósł na kanapę. – Pokaż! –
złapał mnie za stopę i przyjrzał się jej uważnie. – Strasznie ci spuchła,
musimy jechać do szpitala. Na razie przyłóż to – podał mi woreczek ze
schłodzonym żelem, służący do zimnych okładów. – Zaczekaj tutaj – po kilku
minutach wrócił z kluczykami od samochodu. Wziął mnie ponownie na ręce i
zaniósł do garażu. Ostrożnie usadowił w aucie. Po pół godzinie siedzieliśmy już
na ostrym dyżurze pod ambulatorium chirurgicznym. Dano nam koślawy wózek
inwalidzki, który cały czas skręcał usilnie w lewo. Chyba planował zamach na
moją drugą nogę. Kazano nam iść na prześwietlenie. Po zrobieniu pięknego
zdjęcia wróciliśmy pod drzwi, gdzie kotłował się spory tłumek poszkodowanych w
różnych wypadkach pacjentów. Narzekaniom nie było końca. Wszyscy obrzucili nas ciekawskimi
spojrzeniami. Każdy sposób na rozproszenie nudy podczas wielogodzinnego
czekania jest dobry. Dawid na widok sporej kolejki złapał za telefon i wyszedł
z nim na zewnątrz. Po chwili wrócił i usiadł obok mnie.
- Jak się
czujesz? Zaraz nas przyjmą – pogłaskał mnie delikatnie po policzku.
-
Przepraszam – wyszeptałem zawstydzony. – Jak ja teraz pójdę do ślubu? Znowu
narobiłem ci kłopotów.
- Zaniosę
cię głuptasie – narzeczony uśmiechnął się do mnie, chcąc mi dodać otuchy. W tym
momencie drzwi się otworzyły i zobaczyłem w nich starą pielęgniarkę wyraźnie
szukająca kogoś wzrokiem.
- Który to
Czarnoryski? Doktor prosi – zebrany tłumek zaszemrał buntowniczo, kiedy
zaczęliśmy przeciskać się do przodu.
- Jak to?
- poderwała się gruba blondyna. –
Dopiero przyszli i już wchodzą? Co to za kumoterstwo uprawiacie? Złożę skargę!
- Cisza! –
ryknęła pielęgniarka. – Jak zdenerwujecie doktora, to będą trzęsły mu się ręce,
a ampułki ze znieczuleniem się kończą. Jeszcze rozbije jakąś i może dla
któregoś z was zabraknąć leku. Macie pojęcie jak boli takie klamrowanie bez
anestezji? – powiodła po zebranych groźnym spojrzeniem. Kilka osób zbladło i
wycofało się do tyłu robiąc nam miejsce. Weszliśmy do środka. Przystojny
chirurg wziął ode mnie kliszę i spojrzał na nią pod światło.
- Na
szczęście to tylko skręcenie. Założę panu stabilizator i do wesela się zagoi –
mrugnął do mnie porozumiewawczo taksując oczami moje ciało od stóp do głów z
wyraźną aprobatą.
- Chyba
jednak nie – jęknąłem kiedy nastawiał mi nogę. – Dzisiaj jest nasz ślub.
- Nie martw
się śliczny – lekarz pogłaskał mnie uspokajająco po łydce i założył mi
usztywnienie. – Damy ci eleganckie kule i jakoś dobrniesz do ołtarza. Jakby
narzeczony się rozmyślił i nie chciał kaleki, to ja chętnie go zastąpię –
wyszczerzył do mnie białe zęby.
- Czy na te
wątpliwej jakości dowcipy też ma pan umowę z NFZ? A może zmieni pan zawód i
zatrudni się w kabarecie?– burknął do niego niegrzecznie narzeczony. –
Dosłownie wyrwał mnie z jego rąk, posadził na wózek i pomaszerował do drzwi z wyniosłą miną.
- Dawid,
przestań się puszyć. Znowu zachowujesz się jak brazylijski macho! – umościłem
się wygodnie na fotelu jego najnowszego ferrari.
- Ty lepiej
siedź cicho i mnie nie drażnij. Wstałem rano z mocnym postanowieniem sprawienia
ci solidnego lania. Nie mam pojęcia jak to się stało, że o tym zapomniałem –
posłał mi nieprzyjazne spojrzenie.
…………………………………………………………………………
Godzinę
później przyjechała moja matka razem z garniturem i całą resztą akcesoriów.
Zerknęła na mnie i załamała ręce.
-Piotrek,
coś ty ze sobą zrobił? Mordka jak u ostatniego pijaczyny i noga w usztywniaczu.
Będziesz miał ciekawe pamiątkowe zdjęcia – jęknęła teatralnie po czym ostro zabrała się do pracy. Już po
chwili leżałem ze szklanką soku pomidorowego w ręce. Na oczach miałem okłady z
herbaty, a na twarzy maseczkę.
- To ohydne.
Porzygam się po tym – wymamrotałem niewyraźnie.
- Cierp w
milczeniu kochanie. Trzeba było wczoraj zachować umiar – pacnęła mnie w głowę.
– Ten twój Dawid, to prawie święty – zarechotała niepoprawna rodzicielka. –
Biedaczek nie ma chyba pojęcia co go czeka, a ja nie mam zamiaru go
uświadamiać. Trafił mu się wyjątkowo kłopotliwy narzeczony.
- No wiesz,
powinnaś być po mojej stronie, w końcu jesteś moją matką – nadąłem się, patrząc
na nią spode łba.
- Piotrusiu,
właśnie dlatego współczuję temu biedakowi. Ja opiekowałam się tobą przez
dwadzieścia lat i wiem do czego jesteś zdolny – pstryknęła mnie w nos. – A
teraz idź do łazienki i zmyj maseczkę. Będziesz miał buźkę jak niemowlaczek.-
Znęcała się tak nade mną aż do popołudnia. Zmusiła do zjedzenia dwóch miseczek
rosołku i wypicia kilku szklanek herbaty z dużą ilością cytryny. Trzeba
przyznać, że po jej kuracji szalejący żołądek nieco się uspokoił. Po czym
przystąpiła do ubierania mnie. Musiałem założyć błękitne stringi i podwiązkę w
niezapominajki. Do tego biały garnitur i koszula oraz krawat w złote prążki.
Taki sam miał mieć Dawid. Zerknąłem w lustro.
- Powiedz,
dlaczego to ja muszę wyglądać jak panna młoda? W końcu też jestem facetem –
naburmuszyłem się i pokazałem jej język.
- Lepiej
nie, bo tylko cię zdenerwuję – spojrzała na mnie rozbawiona.
- Phi, jak
nie chcesz to nie mów – wydąłem usta.
- Ja go
uświadomię! – zawołała Ala wkraczając do pokoju. Nachyliła się do mojego ucha i
szepnęła z kpiącym uśmieszkiem. – To bardzo proste Piotrusiu. Jesteś urodzonym
uke. Będziesz tym na dole, rozłożysz dla niego nogi i dasz mu się przelecieć!
Czego w tym nie rozumiesz?
- Jesteś
diablicą nie przyjaciółką! Co mnie opętało żeby zrobić z ciebie moją druhnę? –
poczerwieniałem na twarzy i rzuciłem się na nią z pełnym oburzenia okrzykiem,
ale zostałem niestety powstrzymany przez matkę.
- Piotrek,
ani się waż zniszczyć mojej kilkugodzinnej pracy – warknęła na mnie i
uszczypnęła w ucho. – Za godzinę musimy być w urzędzie stanu cywilnego. Masz
wyglądać jak z żurnalu. Nie będę się za ciebie wstydzić przed znajomymi –
puściła mnie i podeszła do okna. – Wiesz co robią w ogrodzie ci robotnicy i
dlaczego się tak tłuką w dzień twojego ślubu?
- Dawid
powiedział, że to prezent. Mam tam nie węszyć. Będzie gotowy wieczorem. Wczoraj
próbowałem tam zajrzeć, ale majster przegonił mnie na cztery wiatry.
……………………………………………………………………
Stałem pod
drzwiami urzędu stanu cywilnego podpierając się kulami, przystrojonymi
czerwonymi wstążeczkami w różowe serduszka. Po mojej lewej stronie stał ojciec,
też najwyraźniej bardzo zdenerwowany. Niewątpliwie chciał wypaść jak najlepiej
przed znajomymi i rodziną. Na mnie nie zwracał większej uwagi. Za mną mieli iść
Ala z Maćkiem w charakterze drużbów. W końcu drzwi się otworzyły i rozległy się
dźwięki marsza Mendelsona. Pokuśtykałem czerwonym dywanem wypatrując
narzeczonego. Stał obok urzędniczki udzielającej ślubów i patrzył na mnie
zachęcająco. Wyglądał tak przystojnie i męsko w czarnym garniturze, że nie
mogłem oderwać od niego oczu. Ze wzruszenia coś złapało mnie za gardło. – Czy ten wspaniały mężczyzna rzeczywiście
będzie należał teraz tylko do mnie? Czy naprawdę uda się nam stworzyć prawdziwą
rodzinę? Przecież on mnie nie kocha, prędzej czy później przygrucha sobie
jakiegoś faceta. Jak ja to zniosę? – zrobiło mi się smutno. Zerknąłem na
niego jeszcze raz i zobaczyłem niepokój w jego oczach. Zorientował się, że coś
jest nie w porządku i ruszył w moją stronę. Tego chyba nie było w planie, bo
jego matka usiłowała go zatrzymać. Nie odrywając ode mnie czarnych źrenic
podbiegł w ostatniej chwili, żeby mnie złapać. Oślepiony przez silne światła i
stojące w oczach łzy, przepadłem przez dywan i kule wyślizgnęły mi się z
drżących dłoni. Dawid wziął mnie na ręce i zaniósł na miejsce, podczas gdy
wszyscy zebrani bili nam brawo.
- Przestań
się zamartwiać głuptasie –szepnął mi na ucho. – Zrobimy na złość tym wszystkim
plotkarzom i będziemy szczęśliwi. Zobaczysz – pokiwałem tylko głową, kręcąc się
na wszystkie strony i przestępując z nogi na nogę. – Boli cię kostka? –
spojrzał na mnie z troską. – Co się tak wiercisz?
- Ciekawe co
ty byś zrobił, jakby podwiązka gryzła cię w udo, a majtki wpijały się w tyłek –
wypaliłem bezmyślnie, dopiero w tym momencie zdając sobie sprawę z tego co
powiedziałem. – O boże, ale ze mnie
głupek! Powinno się mi zakleić usta! Mam nadzieję, że do nikogo więcej to nie
dotarło. - Strasznie się zmieszałem, a Dawid zaczął się śmiać na cały głos.
Zniecierpliwiona urzędniczka zaczęła chrząkać, dając nam do zrozumienia, że nie
jesteśmy jedyną parą zaplanowaną na ten dzień.
- Witam
państwa. Pozwólcie, że przystąpię do odczytania formuły. Czy ty Dawidzie
Lutomirski bierzesz sobie za męża tego oto Piotra Czarnoryskiego i przysięgasz
szanować, kochać i opiekować się nim aż
do śmierci? – rozległ się poważny, uroczysty głos kobiety.
- Tak –
zabrzmiała stanowcza odpowiedź Dawida.
- Czy ty Piotrze
Czarnoryski bierzesz sobie tego oto Dawida Lutomirskiego za męża i przysięgasz
szanować go, kochać i opiekować się nim
aż do śmierci? – A ja stałem z otwartymi ustami nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Słyszałem z daleka ponaglające pomruki zgromadzonego tłumu, co jeszcze bardziej
wyprowadziło mnie z równowagi. Narzeczony wziął moją lodowatą dłoń w swoją dużą
rękę i delikatnie ją uścisnął. To dodało mi odwagi.
- Tak –
odezwałem się cichutko, spoglądając na niego nieśmiało.
- Jeśli ktoś
wie o jakiejś przeszkodzie dotyczącej tego małżeństwa, niech ją teraz ujawni
lub zamilknie na wieki – kontynuowała urzędniczka. Odczekała minutę wodząc
wzrokiem po zebranych gościach. – W takim razie ogłaszam was mężem i mężem!
Może pan pocałować pana młodego - zwróciła się z uśmiechem do Dawida.
- Co oni sobie wszyscy myślą do
diaska! Dlaczego uważają, że to ja jestem kobietą w tym związku? – myślałem obrażony. - Już ja wam pokażę kto tu jest macho –
złapałem męża za podbródek i desperacko wpiłem się w jego usta. Zamrugał oczami
zaskoczony, ale po sekundzie poddał się mojej woli. Wdarłem się do wilgotnego
wnętrza i zacząłem ostrożnie badać podbite tereny. Pieściłem go delikatnie,
wkładając w tą czynność całe swoje niewielkie umiejętności. Poczułem
ogarniającą mnie rozkosz i rozlewające się po całym ciele ciepło. Ze wszystkich
stron rozległy się gwizdy i śmiechy. To mnie natychmiast otrzeźwiło. Oblałem
się ognistym rumieńcem i spuściłem wzrok na ziemię.
- Skarbie,
to było bardzo miłe. Liczę, że w noc w poślubną ten zapał cię nie opuści –
odezwał się rozbawiony mężczyzna. Wziął mnie ponownie na ręce i zaniósł wprost
do czekającej na nas białej limuzyny. Goście powsiadali do przygotowanych dla
nich autobusów i podążyli za nami. Wesele miało odbyć się w Hotelu Hilton.
Zorganizowały go obie nasze matki. W sumie to nie wtrącaliśmy się do tego.
Rodzice chcieli zabłysnąć przed elitą i naprawdę zaszaleli. Na żadnym z nas nie
zrobiło to jednak wrażenia. Byliśmy tylko marionetkami w tym przedstawieniu.
Mieliśmy ładnie wyglądać i robić, co nam każą. Swoim wypadkiem popsułem im
nieco szyki. Widać było, że rodzice robią dobrą minę do złej gry, ale tak
naprawdę są na mnie bardzo wściekli. Nikt mnie nie zapytał jak się czuję i czy
poradzę sobie z wyznaczoną mi rolą. Przez następne kilka godzin odbieraliśmy
gratulacje, bawiliśmy kilka setek zgromadzonych gości. Większości z nich nawet
nie znałem. Około północy byłem już tak zmęczony, że z trudem się odzywałem.
Kiedy zachwiałem się na nogach podszedł do mnie ojciec i syknął mi do ucha.
- Nie waż
się tutaj zemdleć – uszczypnął mnie mocno w bok. Na pewno zostanie mi spory
siniak. – Nie pozwolę, abyś ośmieszył mnie przed gośćmi – w tym momencie ktoś
złapał go za rękę.
- Jeszcze
raz go pan dotknie i inaczej pogadamy – warknął do niego mój mąż wchodząc
między nas. – Co z pana za ojciec? Nie widzi pan, że on ledwo żyje – skinął na
potężnego ochroniarza, który natychmiast wziął mnie na barana. Dyskretnie
wymknęliśmy się tylnym wyjściem porzucając bawiących się gości. Pojechaliśmy
wprost do naszego domu. Bodygard zaniósł mnie do sypialni i posadził na łóżku.
Dawid usadowił się obok mnie szeroko ziewając.
- Ciężki
dzień – pogłaskał mnie po policzku.
- Szkoda
gadać – wymamrotałem z trudem i opadłem do tyłu na materac w garniturze i
butach. Mężczyzna niespodziewanie zrobił to samo. Chyba też miał już dość.
-
Odpoczniemy na chwilę – szepnął mi do ucha przytulając mnie do siebie. Minutę
leżał bez ruchu, a następnie zaczął chrapać. Zdjąłem buty i położyłem mu głowę
na piersi.
- Dawid?
- Hm? –
mruknął nieprzytomnie.
- Wiesz, że
to nasza noc poślubna?
- Zrobimy
sobie poślubny poranek. Ok? – zamknął mnie w swoich ramionach i natychmiast
zasnął. Wkrótce dołączyłem do niego cicho posapując.
........................................................................................
Betowała kot_w_butach
Piotrek znowu się w coś wpakował:) Ale i tak ślub mistrzostwo i liczę na równie udany poranek poślubny:) Dobrze że udało się bez większych przeszkód. Notka świetna i trzymaj tak dalej. Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńEj no! Żeby ich tak zmęczyć, żeby seksu nie było podczas nocy poślubnej! A gdzie ciąg dalszy?!?! Wrrrrr!!!! Weny duuużo!! I pisz dalej!!! :DD Buziaki <3
OdpowiedzUsuńPoranek poślubny brzmi seksownie i interesująco. Ciekawe czy chłopaczek będzie mocno się wstydził w końcu to jego pierwszy raz.
OdpowiedzUsuńJak zwykle chłopak musiał coś sobie zrobić przed ślubem ale ma cudownego narzeczonego a teraz męża. Rozdział cudowny.
oo ;o już się nie mogę doczekać tego poślubnego poranka :D Weny !
OdpowiedzUsuńAgrrr, jak ja bym dorwała jego rodziców to bym ich wychłostała,, grr >_<
OdpowiedzUsuńCiesze się, że w końcu oficjalnie są razem, to była urocza uroczystość, nieco się wystraszyłam gdy Piotrek się zachwiał ...
Bałam się, że powie: "nie"
ALe na szczęście wszystko dobrze się skończyło nie licząc zwichnięcia... David jest bardzo troskliwy i bardzo mi się to podoba:)
mhm,, poranek poślubny? *_* uua, brzmi świetnie,, nie mogę się doczekać kolejnej notki :)
Twoja Maru;3
oczekuję iż poranek poślubny (hihi) bd dłuuugi *o* i b. szczegółowy @.@ <3
OdpowiedzUsuńbardziej bym się spodziewała, że Piotrek uśnie, a nie Dawid..
OdpowiedzUsuńten napalony 24/24 h zboczuch w nos poślubną poszedł spać?! no ja nie mogę xdd
czekam niecierpliwie na poślubny poranek hehe ;D
Eh... poślubny poranek? No ale lepsze to niż nic! Mam nadzieję, że rozgrzejesz nasze serca następną notką:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
AAaaa miałam nadzieję że to nareszcie długo wyczekiwana chwila, przez to będę jeszcze bradziej zniecierpliwiona czekając na następny rozdział!Pozdrawiam i dzięki za rozdział ;*
OdpowiedzUsuńOczekuje, że ten poranek poślubny będzie wart czytania, skoro go przeniosłaś na ramek....och! Kurde, zaraz szkoła a ty mi to psujesz, albo i nie, przecież - ma nadzieje - dasz nam ten rozdział jako pocieszenie iż ten rok szkolny zejdzie jak z płatka.
OdpowiedzUsuń-Piotrek, ani się waż zniszczyć mojej kilkugodzinnej pracy.
OdpowiedzUsuńBrakuje ,,efekt '' po słowie zniszczyć, badź ,,moją kilkugodznną pracę''
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no i znów coś przytrafiło się Piotrkowi on to chyba jest magnesem na kłopoty bo ciągle je przyciąga... ale Dawid tu się gniewa, ale zachwilke tylko Piotruś już się liczy, poranek poślubny mmm... no i dobrze, że Dawid powiedział to co powiedział do ojca Piotrka...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka