W nocy dość
kiepsko spałem. Przewracałem się z boku na bok, dziwiąc własnej głupocie. - Po co ja mu złożyłem tę obietnicę? Co mnie
podkusiło? Będą z tego tylko same problemy. – Prawdę mówiąc z grubsza
wiedziałem co się będzie działo, bo już kiedyś miałem tego próbkę. Chciałem się
trochę odegrać na narzeczonym i dlatego tak ochoczo się zgodziłem zmienić swój
image. Teraz już nie byłem taki pewny swojej decyzji. Nie znosiłem być w
centrum zainteresowania. Chyba właśnie strzeliłem sobie samobója. Oczywiście
jak zwykle zaspałem. Rano obudził mnie dźwięk komórki. Kiedy odebrałem, rozległ
się głosik zniecierpliwionej Ali.
-Ile można
spać? Dzisiaj jest festiwal kwiatów pójdziesz z nami?
- Może po
południu uda mi się wyrwać. Teraz umówiłem się z Dawidem.
- Ok. To
zdzwonimy się później – dziewczyna się wyłączyła, a ja zacząłem się ubierać.
Opornie mi to szło. Wcale nie miałem ochoty na to spotkanie. – Co ja zrobię jak
znowu się będzie do mnie kleił? Może nawet spróbuje mnie pocałować? – zrobiło
mi się jakby cieplej, a serce zaczęło mi szybciej bić. - Oh, jak to co ty
idioto?- uszczypnąłem się mocno w ramię. - To co wszystkim zboczuchom. W pysk
albo z kopa w jaja.- Te zgrania miałem doskonale opanowane i wypraktykowane.
Nie pytajcie! Stara historia.
Kiedy
wkroczyłem do pałacyku Lutomirskich sztywny lokaj już na mnie czekał.
Najwyraźniej nie byłem jego ulubionym gościem. Westchnął na mój widok z
dezaprobatą i zaprowadził mnie na taras, gdzie czekał na mnie narzeczony.
- Witaj mały
– uśmiechnął się do mnie – mamy mało czasu. Po południu zabieram cię na
festiwal kwiatów. W pokoju obok czeka na ciebie fryzjer, potem kosmetyczka, a
jak będziesz gotowy, to przymierzysz ciuchy, które przygotował dla ciebie nasz
projektant.
- Żartujesz,
to wszystko mam zrobić przed obiadem? – jęknąłem.
- Skarbie,
zobaczysz, będziesz jak nowy – posłał mi całusa i spojrzał kpiąco, wyciągając
się wygodnie na fotelu. – No tak, ten
łajdak będzie się tu wylegiwał, a ja odwalę całą robotę – warczałem w
myślach - Zamiast spędzić wesoło czas z
przyjaciółmi, muszę tu robić za kopciuszka. Już ja mu dam festiwal. Pożałuje,
że mnie tu ściągnął.
- Oczywiście
kochanie, jak sobie życzysz. Nie możemy dopuścić, żeby ktoś posądził cię o zły
gust – odparłem słodziutko i udałem się za młodą pokojówką do sąsiedniego
pokoju. Jak tylko usiadłem na wskazanym miejscu sprowadzony fryzjer dosłownie
załamał nade mną ręce. I tak się zaczęła moja męka. Kolejni fachowcy obracali
mną jak marionetką. Klepali, targali, smarowali jakimiś mazidłami jednym słowem
przeszedłem przez piekło. Na koniec jakiś wymoczkowaty koleś cmokał nade mną i
zmuszał do przymierzania coraz to nowych łaszków. O godzinie drugiej po
południu byłem już zupełnie wykończony. Zostałem sam z pokojową, która wodziła
za mną rozanielonym wzrokiem. Popatrzyłem na zafascynowaną dziewczynę i coś
mnie tknęło. - Muszę zobaczyć co oni ze
mną zrobili. Ta smarkula dziwnie na mnie patrzy.
- Idę się
odświeżyć, a ty powiedz panu, że jestem gotowy – spłonione dziewczę dygnęło i
wybiegło z pokoju. Zaniepokojony pobiegłem do łazienki, zamknąłem drzwi na
zameczek i stanąłem prze dużym lustrem.
- O boże, to
straszne – wydałem okrzyk zgrozy na widok swojej wypacykowanej jak u modela
twarzy. Wielkie, brązowe oczy z długimi jak u dziewczyny rzęsami patrzyły na
mnie zaszokowane. Do tego delikatne różowe usta i jedwabista kurtyna
ciemnozłotych, modnie pocieniowanych włosów opadająca aż do łopatek. Było źle,
naprawdę źle, o wiele gorzej niż dwa lata temu, kiedy ukochana mamusia
usiłowała mnie sprowadzić na ścieżkę mody. – Nie mogę się tak nikomu pokazać! -
Załamałem ręce.
- Piotrek,
co tam wyprawiasz? Spóźnimy się na obiad! – usłyszałem głos Dawida.
- Idź sam.
Ja zostaję tutaj. Możesz mi podać potem jakieś resztki przez szparę –
wyjęczałem zrozpaczony.
- Nie
wygłupiaj się. Nie może być tak źle. Pokaż się wreszcie – niecierpliwił się
narzeczony.
- To zbyt
okropne. Nie nadaję się do towarzystwa. Musisz dzisiaj iść sam – kolejny rzut
oka w szklaną taflę i wydałem z siebie następny okrzyk. – Kurwa, wyglądam jak
najprawdziwsza Barbi, a wkurzony moim
uporem Ken właśnie dobija się do drzwi.
- Piotrek,
jak zaraz nie otworzysz wyłamię zamek! – stwierdził groźnie Dawid.
- Dobra, ale
żebyś potem nie mówił, że cię nie ostrzegałem.
- Naprawdę
fachowcy się nie popisali? – usłyszałem jeszcze głos mężczyzny.
- Tego się
nie da opisać. Musi pan zobaczyć na własne oczy – dobiegł mnie wesoły chichot
pokojówki. Odetchnąłem głęboko i zebrałem w sobie resztki odwagi. Powoli
uchyliłem drzwi od łazienki i nieśmiało wszedłem do pokoju. Stanąłem przed
Dawidem, który pierwszy raz w mojej obecności kompletnie zaniemówił.
Wytrzeszczał tylko na mnie oczy bezgłośnie poruszając ustami.
- Eeeh…
Piotrek, to naprawdę ty?? – wyjąkał z iście baranim wyrazem twarzy.
- Nie
skądże, wynająłem dublera! - warknąłem na niego wkurzony. – Coś ci nie pasuje?
To ty mnie doprowadziłeś do tego stanu i weźmiesz za to odpowiedzialność. Rusz
się, jestem głodny. Miał być rodzinny obiadek, prawda?
- Nie
spodziewałem się czegoś takiego. Czuję się, hehe, jakby właśnie odleciała stąd
dobra wróżka. Jesteś pewny, że przez te prę godzin nie wpadłeś pod różdżkę
jakiejś wiedźmie? – Dawid oglądał mnie ze wszystkich stron jak jakieś
dziwowisko, a oczy lśniły mu coraz bardziej. Kiedy jednak spróbował mnie objąć,
nadepnąłem mu mocno na nogę, z premedytacją miażdżąc palce.
- Ała…! –
wrzasnął zaskoczony, odskakując na bezpieczną odległość. - Nie bądź taki skąpy.
Wyglądasz ślicznie i w dodatku należysz do mnie. Zapowiadał się taki nudny
dzień, a tu taki prezent wprost z nieba – pokpiwał ze mnie drań nie odrywając
wzroku od mojego tyłka opiętego ciasnymi jeansami. – A ta dupcia! Mniam. Jakby
stworzona dla moich rąk – ślinił się dalej ten dupek.
- Nie
podchodź do mnie bliżej niż na metr. A o mizianiu możesz tylko pomarzyć. Nie
jesteś dziewczyną więc nic z tego – popatrzyłem na niego oburzony jego
zachowaniem. – Myślałem, że dżentelmeni z wyższej półki mają więcej kultury.
- Piotrusiu
słoneczko. Zbyt wiele wymagasz od wygłodniałego samca. Jak mogę trzymać ręce
przy sobie, mając obok takie cudeńko? To zwyczajnie niemożliwe – nawet nie
zauważyłem jak spryciarz podszedł bliżej, objął mnie od tyłu w talii i wpił
usta w kark. Prąd przeszedł przez całe moje ciało.
- Zabieraj
łapy, bo ci je odgryzę! Pomyśl choć przez chwilę logicznie. Jeśli ty, znając
mnie, tak zareagowałeś, jak zachowają się twoi kumple oraz inni nieznani
osobnicy? Idziemy dzisiaj na festiwal, pamiętasz? – wykrzywiłem się do niego
złośliwie, a on po prostu stanął w miejscu jak wryty z otwartymi szeroko
oczami. – Cieszę się kochanie, że zaczynasz kojarzyć fakty. Liczę na to, że
twoje męskie ramię ochroni mnie przed tymi wszystkim zboczeńcami.
- Cholera
jasna! Zostajemy w domu! – krzyknął usiłując złapać mnie za rękę.
- Dawid, co
to za wyrażenie. Jesteś w domu nie w knajpie z kolegami – usłyszeliśmy z tyłu
wytworny głos jego matki. – Świetnie wyglądasz Piotrze – skinęła mi głową z
aprobatą. - A ty zachowuj się jak dżentelmen, a nie jaskiniowiec! Zjedzcie coś
i zabieraj chłopaka do parku. Musi poznać kilku przyjaciół ojca.
………………………………………………………………………
Po upływie
niecałej godziny szliśmy przez park, w którym odbywał się właśnie
międzynarodowy festiwal kwiatów. Ogrodnicy z całej Europy zjechali się, aby
pochwalić się swoimi najwspanialszymi okazami. Alejami przewalały się prawdziwe
tłumy. Pogoda dopisała, więc spora część Krakusów przyszła tu, by nacieszyć
oczy i nos naturalnym pięknem. Szedłem sobie wesolutko, większość ludzi
ustępowała mi drogi z uśmiechem. Niektórzy odważniejsi próbowali mnie
zagadywać, ale ponury wzrok mojego wspaniałego narzeczonego szybko wybijał im
to z głowy. Dziedzic rodziny Lutomirskich szedł za mną powarkując na
przechodniów jak zły wilk z bajki o kapturku. Mógłbym przysiąc, że chwilami z
jego oczu sypały się czerwone iskry.
- Rozchmurz
się kochanie, mamy taki cieplutki dzień. Nie rozumiem dlaczego się tak
marszczysz – szczebiotałem jak najęty, posyłając na prawo i lewo promienne
uśmiechy. Kręciłem tyłeczkiem i wyginałem się na wszystkie strony udając, że
nie widzę pogarszającego się z minuty na minutę humoru narzeczonego. Wspaniale
się bawiłem. Czułem się w jego obecności bezpiecznie, więc mogłem swobodnie
flirtować, nie narażając się na chamskie zaloty. Oh, zemsta czasami jest taka
słodka. Przy stoisku z lodami stało kilku młodych, elegancko ubranych mężczyzn.
Na nasz widok zaczęli machać jak szaleni.
- Kurczę,
jeszcze ich tylko brakowało. To tak zwani złoci chłopcy i najwięksi plotkarze w
okolicy. Szkoda, że nas zauważyli – westchnął z rezygnacją Dawid.
- Ej,
Lutomirski skąd wziąłeś tego słodziaka? Nie boisz się, że narzeczony się dowie?
– odezwał się ulizany blondyn.
- Przedstaw
kolegów temu maleństwu. Daj łapkę, na dobry początek przyjaźni – jeden z
dryblasów chciał ująć moją dłoń, ale czujny Dawid kopnął go w łydkę co na
chwilę zniechęciło go do ataku.
- To jest
właśnie Piotr Czarnoryski, mój narzeczony kretyni! – warknął na swoich kumpli
rozeźlony Lutomirski. Złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
- Nie złość
się brachu, chcieliśmy się tylko przywitać – odparł potężnie zbudowany brunet.
– Jestem Alek, śliczny. Mam nadzieję, że będziemy się częściej widywać –
uśmiechnął się do mnie przyjacielsko. W jego oczach zobaczyłem psotnie
iskierki. Od razu się zorientowałem, że to swój człowiek.
- Nie wiem
czy to możliwe
– ułożyłem usta w podkówkę. – Dawid na
nic mi nie pozwala i strasznie się denerwuje jak z kimś rozmawiam –
zatrzepotałem rzęsami robiąc słodką
minkę skrzywdzonej niewinności. Ukradkiem puściłem nowemu znajomemu oczko.
- Hehe, a to
ci dopiero, nie mów mi, że jest takim zazdrośnikiem. Lutomirski, może i na
ciebie przyszła wreszcie kolej? Nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę cię
zakochanego! To będzie wiadomość tygodnia. Od miesięcy nie słyszałem czegoś
równie zabawnego. Chłopaki idziemy. Trzeba to posłać dalej – odwrócili się i z
chichotem pomaszerowali alejką. Każdy trzymał w ręku komórkę na której puszczał
SMS-y prędkością światła. Spojrzałem w
bok i spotkałem się z groźnie błyszczącymi czarnymi oczami.
- Ty
przebiegły smarkaczu. Już ja cię nauczę, gdzie twoje miejsce! – widząc gniew na
jego twarzy pisnąłem i pognałem w kierunku grupki mężczyzn, wśród których
zauważyłem jego ojca. Dopadłem ich mocno zdyszany.
- Coś się
stało Piotrze? –zapytał mnie zaniepokojony Lutomirski.
- Ależ skąd!
– uśmiechnąłem się do niego grzeczniutko. – Zepsuł się nam samochód i zastanawiałem
się, czy możemy się z panem zabrać – zagruchałem milutko. Kłaniałem się przy tym
na wszystkie strony z szacunkiem spoglądając na starszych panów.
- To
narzeczony twojego syna? Jaki wspaniały chłopak. Świetnie wybrałeś partnera dla
Dawida – pochwały sypały się ze wszystkich stron. Widziałem jak stojący z boku czarnooki mężczyzna
zgrzyta bezsilnie zębami. Wiedziałem, że nie ujdzie mi to bezkarnie. Z daleka słyszałem
trybiki obracające się w jego głowie. Na pewno planuje jakiś odwet. Dobrze mu
tak! Mógł wybrać któregoś z moich braci, oni doskonale poradziliby sobie z rolą
pani domu. Zrobił to na złość swojemu ojcu. Zabaweczkę sobie kretyn znalazł.
Nawet przez chwilę nie pomyślał, że niszczy komuś życie. Miałem tyle marzeń i
pomysłów, a on je wszystkie posłał w niebyt jednym zdaniem. Jeśli myśli, że
zamknie mnie w złotej klateczce, gdzie będę śpiewał na rozkaz, to grubo się
myli. Niech go szlag! Niespodziewanie zachciało mi się płakać. Oczy mi się
zaszkliły.
- Jesteś
zmęczony Piotrusiu? – zapytał pan Benedykt i pogłaskał mnie po głowie. –
Odwieziemy cię do domu. Miałeś dzisiaj sporo wrażeń. Kiedyś musimy się umówić
na pogawędkę, ale może jeszcze nie teraz. I nie martw się, zobaczysz, że
wszystko się ułoży.
...............................................................................................................................................Betowała kot_w_Butach
oczami wyobraźni widzę tego słodziaka! <3
OdpowiedzUsuńi tylko czekam aż Dawidek zacznie działać hehe ^^
Oj narzeczony to taki zazdrośnik, aż miło się czyta. W sumie nie ma co się dziwić, jednakże Piotrek i tak musi za niego wyjść. Ciekawe co Dawid zrobi Piotrkowi za tą dzisiejszą akcje.
OdpowiedzUsuńNotka cudna i aż nie mogłam się doczekać kiedy coś się tu pojawi.
Jestem zachwycona. Dużo weny życzę.
Czy moje podejrzenia o odwecie Dawida w wersji fapfap są możliwe? *o* ( jakoś dziwnie to brzmi ._. )
OdpowiedzUsuńŚwietne:) i to było to co kocham. Taka zazdrość ale sobie na to zasłużył i mam nadzieje że jeszcze nie zrezygnujesz z tego motywu bo jest wspaniały.
OdpowiedzUsuńPisz szybko nowe notki bo nie mogę się już doczekać.
Dużo weny:)
Piszę z komórki, więc krótko. Bardzo mi się podoba to opowiadanie, tak jak chciałam i pisałam ci pod skończonym ostatnio opowiadaniem :-) Tutaj Kisielek/yaoice. Proszę, dodaj następny rozdzial jeszcze dzisiaj! Straciłam fortunę tutaj nad morzem próbując zobaczyc czy coś dodałaś do bloga, sprawdzajac prawie co pól godziny :P
OdpowiedzUsuńWeny!
Sugoi:)coś czuję że zemsta będzie słodka,tylko żeby nasz Piotruś za bardzo nie ucierpiał;D Daj szybko następną notkę,albo od razu dwie;D
OdpowiedzUsuńUmarłam..... ze szczęścia,, matko kochana,, !!!!
OdpowiedzUsuńJa zginę jeśli nie wstawisz szybko kolejnego rozdziału, zakochałam się w twoim nowym opku,dosłownie ;3
Twoja Maru ,,,
:33333
Strasznie mi szkoda Piotrka:( Został okropnie ubezwłasnowolniony przez tego Dawida. Coś czuję, że Dawid szykuje dla niego jakąś bardzooo zboczoną karę hihihi.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać!
http://death-note-love-yaoi.blogspot.com/
To jest cudowne ^^^ <333 Piotrek jest boski :D Dołączę do Maru jeśli nie wstawisz kolejnego rozdziału! Kupcie mi czarną trumnę wykładaną szmaragdami!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.pa.pa.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, pięknie Piotrusiu cudownie to rozegrałeś, Dawid no cóż pewnie przyszykuje zemstę no to i to jak powarkiwał jak ten był taki radosny... ale och to może znajdzie Piotrek dobrego kumpla...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń