czwartek, 9 sierpnia 2012

Rozdział 4




Ala siedziała na kanapie w mojej sypialni i gapiła się na mnie jakby co najmniej wyrosły mi dwie głowy. W końcu nie wytrzymała i wstała. Zaczęła krążyć dookoła obmacując  mnie ze wszystkich stron.
- Przestań, mam straszne łaskotki – zacząłem skręcać się pod jej dotykiem.
- Piotrusiu, nie bądź takim dzikusem. Powinieneś mi podziękować. Przyzwyczajaj się, bo co będzie jak narzeczony wpadnie w romantyczny nastrój? – wyszczerzyła się do mnie złośliwie. – Wyglądasz jak cukiereczek. Szykuje się jakaś randka?
- A idź ty, małpiszonie jeden. Tobie w głowie tylko ciuchy i seks. Musimy zaliczyć jakieś przyjecie w brytyjskiej ambasadzie. Na pewno będą straszne nudy – jęknąłem wywracając oczami.
- O, wchodzisz na salony! Niestety krawatu nadal wiązać nie umiesz – wyciągnęła ręce i zaczęła mocować się z krzywym węzłem. Śmialiśmy się i popychaliśmy jak to przyjaciele. Jednak z boku dla kogoś nieuświadomionego mogło to wyglądać inaczej. Nagle drzwi się otworzyły i ukazała się w nich szeroko uśmiechnięta gęba Jacka.
- Kopciuszku, zjawił się twój książę. Jesteś gotowy na utratę…? – wykonał wymowny gest oznaczający zrzucenie z głowy wianka.
- Spadaj debilu – krzyknąłem coraz bardziej wkurzony, gwałtownie czerwieniejąc na twarzy -  idź się podniecać swoimi cyfer... -  nie dokończyłem, bo za jego plecami zobaczyłem Dawida wbijającego niezadowolony wzrok w Alę, której właśnie udało się rozwiązać krawat. Podszedł do nas szybkim krokiem i bezceremonialnie wepchnął się między mnie, a zaskoczoną dziewczynę.
- Pozwól, że ja to zrobię. Kobiety się do tego nie nadają – sprawnie uformował elegancki węzeł rzucając mojej przyjaciółce nieprzyjazne spojrzenie. Po czym podał mi płaszcz, objął zaborczo ramieniem i skierował do drzwi. Zobaczyłem kątem oka jak Ala z Jackiem skręcają się ze śmiechu zatykając rękami usta. Milcząc zeszliśmy na dół. Na podjeździe czekała na nas limuzyna z szoferem. Rozsiedliśmy się wygodnie. Od kierowcy oddzielała nas dźwiękoszczelna szyba.
- Człowieku, co w ciebie wstąpiło? – warknąłem do narzeczonego. – Zachowałeś się jak jakiś pieprzony, brazylijski macho. Dzięki tobie będą się ze mnie natrząsać co najmniej przez tydzień.
- Ta pieguska, która się tak z tobą spoufalała, to kto? – zapytał, jakby wcale nie usłyszał tego co powiedziałem. Z tym facetem najwyraźniej działo się coś niedobrego.
- Ala jest moją przyjaciółką. Zacznij chodź udawać dżentelmena, bo na tym przyjęciu zrobimy z siebie pośmiewisko – wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że powiedziałem to w złą godzinę. Los bywa czasami strasznie złośliwy.
………………………………………………………………..
Przyjęcie jak przyjęcie. W sumie nic ciekawego. W ogromnej sali gromada gości w garniakach i wieczorowych sukniach przewalała się tam i z powrotem, plotkując zawzięcie i sącząc cieniutkie drinki. Jak myślicie kto był atrakcją wieczoru? Dawid przedstawił mnie chyba z setce osób. Nie zapamiętałem nazwiska żadnego z nich. Ręka tylko rozbolała mnie od ściskania, a w kręgosłupie zaczęło strzykać od ukłonów. Kiedy tylko nadarzyła się okazja umknąłem kierując się do najciemniejszego kąta. Stało tam kilka drzewek palmowych, które doskonale ukryły moją osobę. W pobliżu stanęła grupka wystrojonych, tak zwanych panienek z dobrych domów i średniego wzrostu rudzielec, w tartanie i spódniczce w kratę.
- Widziałyście tego smarkacza Czarnoryskiego, jak się puszy i zadziera nosa. Ledwie raczył do mnie zagadać. Myśli, że złapał pana boga za nogi. Dawidowi ostatnio musiał popsuć się gust, że zaręczył się z takim nieciekawym niziołkiem – prychał  chłopak .
- Nie przesadzaj, może po prostu jest nieśmiały – odezwała się chuda blondynka.
- Kochany, zapomnij wreszcie o Lutomirskim. Dobrze wiesz, że on po raz drugi nie bierze sobie nikogo do łóżka – pisnęła malutka szatynka.
- Jim, spałeś z nim i nic mi nie powiedziałeś?! – oburzyła się jasnowłosa.
- To była niezapomniana noc. Jestem pewny, że  mnie naprawdę kocha! Wróci do mnie. Udowodnię to wam – odezwał się dumnie. - A to wredny piegus. Cudzego narzeczonego mu się zachciewa. Czerwone włosy, czerwona biżuteria,  też mi klasę zaprezentował. W dodatku nazwał mnie małym – Zaburczało mi w brzuchu. Jak tylko odeszli zacząłem skradać się w stronę stołu z przekąskami staranie unikając spotkania z Dawidem. Niestety kiedy podszedłem bliżej zauważyłem, że plotkarskie kółko wpadło na ten sam pomysł. Zachichotali na mój widok pogardliwie. Po mojej lewej stronie zobaczyłem starszego, nobliwego pana. Rozglądał się dookoła bezradnie wyraźnie czegoś szukając.
- Może w czymś pomóc? – zgadałem do niego uprzejmie.
- Si, si. Dove il bagnio sinior? – zapytał mnie po włosku. Niestety nie miałem pojęcia o co mu chodzi. Piękniś skorzystał z okazji i wepchnął się przede mnie.
- Diritto e sinistra – odparł, spoglądając na mnie wyniośle.
- Grazie sinior - mężczyzna podziękował mu skinieniem głowy i wyszedł z sali. Wiele głów odwróciło się do nas zaintrygowanych sytuacją.
– Biedaczek – rzucił w stronę patrzących na nas z zaciekawieniem ludzi – wchodzi do nobliwej rodziny, a ma takie ogromne luki w wykształceniu. Sporo będzie musiał nad sobą popracować – posłał mi złośliwy uśmieszek. Zarumieniłem się zażenowany. Nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji wymknąłem się po cichu z sali w poszukiwaniu łazienki. Pomyliłem się jednak i wszedłem do jakiegoś dziecinnego chyba pokoju. Na niskiej szafeczce stało terrarium z biegającym po nim syryjskim chomiczkiem. Rude zwierzątko z niespożytą energią kręciło z zapałem karuzelą. – Słodziaczek z ciebie. Chyba jesteś szczęśliwszy ode mnie – w tym momencie przyszedł mi do głowy głupi pomysł. – Mam dla ciebie mała misję – ostrożnie wyjąłem go i włożyłem do kieszeni. Z wielkim bananem na twarzy wróciłem na salę bankietową. Ruszyłem do stołu z jedzonkiem. W zasięgu mojej ręki poustawiane były półmiski z ciepłymi przekąskami. Wszystkie ponakrywane srebrnymi pokrywkami, aby dania za szybko nie wystygły. Zerknąłem dyskretnie do pierwszego z brzegu. Były tam jakieś ciasteczka sezamowe polane słodkim syropem. - Nie powinny ci chyba zaszkodzić – szepnąłem w kierunku kieszeni. Wyjąłem chomiczka i szybko, by nikt nie zauważył, włożyłem go do środka i przykryłem pokrywką. Teraz wystarczyło przywabić tu tego głupiego chłoptasia. Wyhaczyłem go wzrokiem i wystawiłem do niego język. Połknął przynętę. Ruszył w moim kierunku. Kiedy podszedł bliżej sięgnąłem po półmisek z ciasteczkami. Nieświadomy pułapki rudzielec rzucił się na niego, wprost wyrywając mi go z rąk z tryumfalnym uśmiechem. Sięgnął po ciasteczko.
- Aaaaaa…! Ratunku! Potwór! - pisnął przeraźliwie. Po jego ręce, truchtając raźno przebiegła rudowłosa kulka, zeskoczyła na przód koszuli i zanurkowała pomiędzy guzikami. – Zdejmijcie to ze mnie! Na pewno ma wściekliznę – podskakiwał wkoło, lecz nikt jakoś specjalnie nie kwapił się mu z pomocą. Miotając się na wszystkie strony zahaczył spódnicą o wystające gałązki stojącego w pobliżu ozdobnego drzewka. Rozległ się trzask rozrywanego materiału i oniemiałym oczom przybyłych tłumnie gapiów ukazały się błękitne, koronkowe stringi opięte na kształtnym tyłeczku.
- Aaaa..! – pisnął po raz drugi czerwony jak piwonia. Jakaś przytomna kobieta stojąca obok niego zerwała z szyi apaszkę i zasłoniła strategiczne miejsca. Poprowadziła oszołomionego chłopaka do wyjścia. Kiedy przechodzili obok mnie Jim podniósł głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Po czym wyciągnął przed siebie rękę i opuścił w dół kciuk, piorunując mnie wzrokiem. – Chyba właśnie zdobyłem sobie pierwszego wroga? Ale trzeba przyznać, że dupcię miał pierwsza klasa.
…………………………………………………………………

Narzeczony dopadł mnie chwilę potem. Złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Głośno zgrzytał zębami i sztyletował czarnymi oczami jakby samym spojrzeniem chciał przebić mnie na wylot. Wrzucił mnie do samochodu jak worek z mąką. Było już dobrze po północy. Na dworze było całkiem ciemno, jak zwykle  większość latarni była wyłączona. Dopiero, gdy limuzyna się zatrzymała zorientowałem się ze strachem, że to wcale nie jest mój dom.
- Wyłaź natychmiast – warknął na mnie groźnie - pogadamy sobie od serca.
- Mowy nie ma. Odwieź mnie do domu – powiedziałem, spoglądając na niego niepewnie. Dawid wyciągnął mnie z samochodu. Podniósł bez wysiłku i przerzucił przez ramię jak plecak. Zawisłem głową w dół i z wypiętym do góry tyłkiem. Szarpałem się i kląłem na niego szpetnie, ale nawet nie zareagował. Kiedy weszliśmy do jego sypialni zamknął za sobą drzwi na zamek. Rzucił mnie brutalnie na łóżko i nakrył swoim ciałem.
- Ty głupi dzieciaku, myślisz, że będziesz sobie ze mną igrał? Od kilku dni doprowadzasz mnie do szału, mizdrzysz się do każdego faceta i dziewczyny jaką napotkamy. Skoro jesteś taki chętny, to dlaczego nie mam na tym skorzystać? – pociągnął silnie za moją koszulę i rozdarł cały przód.
- Dawid oszalałeś?! – krzyknąłem przerażony jego agresją. Widziałem jego zęby wyszczerzone jak u dzikiego zwierzęcia i cały struchlałem. Zaczął brutalnie całować i kąsać moją szyję zsuwając się coraz niżej.
- Puść! – pisnąłem żałośnie usiłując się wyrwać, ale nie miałem żadnych szans z o wiele ode mnie cięższym i silniejszym, dojrzałym mężczyzną. Jedną dłonią złapał moje nadgarstki i unieruchomił mi je nad głową. Drugą zjechał na moje sutki. Drażnił i ściskał je mocno powodując ból. Drżałem na całym ciele zdając sobie sprawę, że w tym ogromnym domu nikt mnie nie usłyszy i nie uniknę gwałtu do którego prawdopodobnie zmierzał Dawid.
- I jak? Lubisz takie zabawy? Gdybym wczoraj nie był z tobą w parku, byle kto zaciągnął by cię w krzaki i przeleciał, mały kretynie – usłyszałem jego zimne, pozbawione jakiegokolwiek ciepła słowa i łzy napłynęły mi do oczu. Poczułem jak jego duża ręka sięga między moje trzęsące się uda. Zwinne palce zaczęły odpinać mi spodnie. Doszedł mnie zgrzyt otwieranego zamka i w moim mózgu coś się przekręciło. Przestałem się bronić. Leżałem z szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w sufit. Nie mogłem nawet drgnąć. Bezwolny i sparaliżowany ze strachu jak porcelanowa lalka. Ile to mogło trwać nie miałem pojęcia. Miałem wrażenie jakby ktoś nagle usunął jakąś barierę i zaczął wyświetlać znany mi skądś film. W uszach dźwięczały mi okrzyki przerażenia i bólu. – Czy to ja , czy ktoś inny krzyczał? – nie potrafiłem ocenić. Zacząłem zapadać się w ciemność.
- Nie zamykaj oczu! - jakiś mężczyzna potrząsał mną, poczułem na głowie zimny okład. - Piotrek, Piotrusiu co z tobą? – dobiegł mnie błagalny szept. - Słyszysz mnie? Daj jakiś znak, malutki.
- Dawid? – wychrypiałem niepewnie.
- O boże, ale mnie wystraszyłeś. Przepraszam cię skarbie. Chciałem tylko dać ci małą nauczkę, żebyś zrozumiał jak nieodpowiedzialne i niebezpieczne jest twoje zachowanie. Wkrótce będą otaczać cię sami rozpieszczeni, bogaci ludzie, nauczeni brać to, na co mają ochotę. Żaden z nich nie zawahałby się przed gwałtem. Nie miałem pojęcia, że tak zareagujesz. Wiesz, że przez moment przestałeś oddychać? Wybacz, nigdy więcej tego nie zrobię – wziął mnie w ramiona i przytulił mocno do siebie.
- Zzimno – wyjąkałem z trudem nadal drżąc jak osika. Okrył nas obu kołdrą. Ułożył moją głowę na swojej piersi i głaskał ją delikatnie. Wsłuchiwałem się w rytmiczne odgłosy wydawane przez jego serce. Powoli zacząłem się uspokajać.
- Lepiej? – Dawid z niepokojem wpatrywał się w moją twarz. – Tak bardzo cię przeraziłem?
- Niezupełnie. Ja już kiedyś chyba przeżyłem coś takiego. Pamiętam to jak przez mgłę. To było dawno, wtedy kiedy mama zmusiła mnie do wkładania na co dzień modnych ciuchów. Wracałem późno ze szkoły i napadła mnie grupa podpitych chuliganów. Najpierw chcieli pieniędzy, ale jak zorientowali się, że nie mam, pobili mnie i próbowali […] no wiesz co – zmieszany zarumieniłem się okropnie. - Na szczęście przejeżdżający patrol policji zauważył co się dzieje i zostali aresztowani. Długo leżałem w szpitalu i szczegóły zatarły się w mojej głowie. Jak więc zacząłeś tak chamsko się do mnie dobierać, wspomnienia nagle wróciły i doznałem jakiegoś szoku.
-Może wezwać lekarza? – zapytał, troskliwie poprawiając mi poduszkę.
- Nie trzeba, już mi przechodzi. I ja cię też przepraszam. Byłem zły o ten cały kontrakt i chciałem się na tobie odegrać. Postaram się na przyszłość nie robić takiego zamieszania – spojrzałem na niego z najniewinniejszą minką i zatrzepotałem rzęsami. - Może on wcale nie jest taki zły? Mogłem trafić o wiele gorzej.  Na przykład na takiego Jima.
- Wiesz, nie wiem dlaczego, ale jakoś ci nie wierzę – Uśmiechnął się do mnie z ulgą i przymknął oczy.
- Dawid, śpisz? – coś nie dawało mi spokoju.
- Co znowu? – wymamrotał sennie.
- Jak myślisz, ładnie bym wyglądał w takich koronkowych stringach jakie miał Jim? – zapytałem zaciekawiony.
- Piotrusiu, sposób w jaki działa twoja jasna główka jest dla mnie kompletną zagadką – roześmiał się bezradnie.
......................................................................................................
Betowała kot_w_butach


12 komentarzy:

  1. oj jaka słodka notka, cudownie się czytało. I te słodkie zakończenie. Niech chłopak się nie przejmuje, w końcu to jego wybrał Dawid. Słodko się zakochał pod koniec

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten Dawid to psychol!!!
    Piotrek cierpi coraz bardziej!!!
    Ty bestio XD
    Już liczyłam na coś konkretnego, a tu hihihi Dawid się wycofał!
    Bardzo mi się oczywiście podobało:)
    Pozdrawiam i czekam na więcej:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kawaii :3 Nie moge się doczekać dalszego ciagu... życzę dużo weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. haha, należało się to Jim'owi ,,
    ale mnie wystraszyłaś, już się bałam, że David naprawdę był tak wściekły, że go zgwałci, nawet nie wiesz jak spadł mi kamień z serca gdy doszłam do części gdy mówił że chciał go nastraszyć,,
    uf,, pisz szybciutko,, nie poganiam ależ skąd, po prostu,, umrę bez twojej kolejnej notki ;3
    Twoja Maru;3

    OdpowiedzUsuń
  5. fajnie piszesz- tak lekko i uroczo, że aż uśmiech nie schodzi z twarzy! tempo dodawania jest imponujące, wiec widzę , że weny nie brakuje - i oby tak dalej!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurcze, jaki cudowny rozdzial! Proszę, popisz teraz trochetylko tego bloga... Nie spodziewałam się, ze mały był prawie zgwałcony kiedyś. Weny! juz się nie mogę doczekac, ulżyj mojej męki.. xD

    OdpowiedzUsuń
  7. hmm.. no Piotruś w takich sexy koronkowych stringach paradujący przed Dawidem... ah moje marzenia.. hehe xdd
    coś czuję, że młody i tak coś jeszcze nabroi ;p
    czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. I jak tu nie kochać tego powiadania:) Mi rozdział podobał się bardzo a opis prawie gwałtu wyszedł ci świetnie:). I może jakieś przemyślenia Dawida na temat Piotrka? Zakończenie wspaniałe i słodkie no i wiedziałam że się wycofa. Dużo weny i dodaj szybko nową notkę:)

    OdpowiedzUsuń
  9. W pierwszym rozdziale Piotr kreował się bardziej na kogoś odważnego i pełnego rezolutności, pewności siebie i wygadania... a teraz po zmianie stylu na bardziej elegancki, taki się zrobił trochę ciapowaty(?)
    Ale mimo wszystko rozdział utrzymany w dobrej tonacji, ale zauważyłam chyba kilka błędów w tym bądź poprzednim rozdziale , ale jest dobrze, podoba mi się
    ps. i cieszę się, że nie ma kodu obrazkowego, bo to mnie do szaleństwa doprowadza -.- ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, ale fajne! Czyta się świetnie, wprost umieram ze śmiechu... Naprawdę, ALTERNATYWNA rzeczywistość ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. To jest małe cudo!!!pa.pa.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejka,
    wspaniale, ojć ojć biedny Piotrek, Dawid mnie tutaj to wkurzył, chciał mu pokazać co może się stać, ale pomyślał o samym Piotrku przecież teraz on będzie z dystansem do niego podchodził...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń