Ala
siedziała na kanapie w mojej sypialni i gapiła się na mnie jakby co najmniej
wyrosły mi dwie głowy. W końcu nie wytrzymała i wstała. Zaczęła krążyć dookoła obmacując
mnie ze wszystkich stron.
- Przestań, mam
straszne łaskotki – zacząłem skręcać się pod jej dotykiem.
- Piotrusiu,
nie bądź takim dzikusem. Powinieneś mi podziękować. Przyzwyczajaj się, bo co
będzie jak narzeczony wpadnie w romantyczny nastrój? – wyszczerzyła się do mnie
złośliwie. – Wyglądasz jak cukiereczek. Szykuje się jakaś randka?
- A idź ty,
małpiszonie jeden. Tobie w głowie tylko ciuchy i seks. Musimy zaliczyć jakieś
przyjecie w brytyjskiej ambasadzie. Na pewno będą straszne nudy – jęknąłem
wywracając oczami.
- O,
wchodzisz na salony! Niestety krawatu nadal wiązać nie umiesz – wyciągnęła ręce
i zaczęła mocować się z krzywym węzłem. Śmialiśmy się i popychaliśmy jak to
przyjaciele. Jednak z boku dla kogoś nieuświadomionego mogło to wyglądać
inaczej. Nagle drzwi się otworzyły i ukazała się w nich szeroko uśmiechnięta
gęba Jacka.
-
Kopciuszku, zjawił się twój książę. Jesteś gotowy na utratę…? – wykonał wymowny
gest oznaczający zrzucenie z głowy wianka.
- Spadaj
debilu – krzyknąłem coraz bardziej wkurzony, gwałtownie czerwieniejąc na twarzy
- idź się podniecać swoimi cyfer...
- nie dokończyłem, bo za jego plecami
zobaczyłem Dawida wbijającego niezadowolony wzrok w Alę, której właśnie udało
się rozwiązać krawat. Podszedł do nas szybkim krokiem i bezceremonialnie
wepchnął się między mnie, a zaskoczoną dziewczynę.
- Pozwól, że
ja to zrobię. Kobiety się do tego nie nadają – sprawnie uformował elegancki
węzeł rzucając mojej przyjaciółce nieprzyjazne spojrzenie. Po czym podał mi
płaszcz, objął zaborczo ramieniem i skierował do drzwi. Zobaczyłem kątem oka
jak Ala z Jackiem skręcają się ze śmiechu zatykając rękami usta. Milcząc
zeszliśmy na dół. Na podjeździe czekała na nas limuzyna z szoferem.
Rozsiedliśmy się wygodnie. Od kierowcy oddzielała nas dźwiękoszczelna szyba.
- Człowieku,
co w ciebie wstąpiło? – warknąłem do narzeczonego. – Zachowałeś się jak jakiś
pieprzony, brazylijski macho. Dzięki tobie będą się ze mnie natrząsać co
najmniej przez tydzień.
- Ta
pieguska, która się tak z tobą spoufalała, to kto? – zapytał, jakby wcale nie
usłyszał tego co powiedziałem. Z tym facetem najwyraźniej działo się coś
niedobrego.
- Ala jest
moją przyjaciółką. Zacznij chodź udawać dżentelmena, bo na tym przyjęciu
zrobimy z siebie pośmiewisko – wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, że
powiedziałem to w złą godzinę. Los bywa czasami strasznie złośliwy.
………………………………………………………………..
Przyjęcie
jak przyjęcie. W sumie nic ciekawego. W ogromnej sali gromada gości w
garniakach i wieczorowych sukniach przewalała się tam i z powrotem, plotkując
zawzięcie i sącząc cieniutkie drinki. Jak myślicie kto był atrakcją wieczoru?
Dawid przedstawił mnie chyba z setce osób. Nie zapamiętałem nazwiska żadnego z
nich. Ręka tylko rozbolała mnie od ściskania, a w kręgosłupie zaczęło strzykać
od ukłonów. Kiedy tylko nadarzyła się okazja umknąłem kierując się do
najciemniejszego kąta. Stało tam kilka drzewek palmowych, które doskonale
ukryły moją osobę. W pobliżu stanęła grupka wystrojonych, tak zwanych panienek
z dobrych domów i średniego wzrostu rudzielec, w tartanie i spódniczce w kratę.
- Widziałyście
tego smarkacza Czarnoryskiego, jak się puszy i zadziera nosa. Ledwie raczył do
mnie zagadać. Myśli, że złapał pana boga za nogi. Dawidowi ostatnio musiał
popsuć się gust, że zaręczył się z takim nieciekawym niziołkiem – prychał chłopak .
- Nie przesadzaj,
może po prostu jest nieśmiały – odezwała się chuda blondynka.
- Kochany,
zapomnij wreszcie o Lutomirskim. Dobrze wiesz, że on po raz drugi nie bierze
sobie nikogo do łóżka – pisnęła malutka szatynka.
- Jim,
spałeś z nim i nic mi nie powiedziałeś?! – oburzyła się jasnowłosa.
- To była
niezapomniana noc. Jestem pewny, że mnie
naprawdę kocha! Wróci do mnie. Udowodnię to wam – odezwał się dumnie. - A to
wredny piegus. Cudzego narzeczonego mu się zachciewa. Czerwone włosy, czerwona
biżuteria, też mi klasę zaprezentował. W
dodatku nazwał mnie małym – Zaburczało mi w brzuchu. Jak tylko odeszli zacząłem
skradać się w stronę stołu z przekąskami staranie unikając spotkania z Dawidem.
Niestety kiedy podszedłem bliżej zauważyłem, że plotkarskie kółko wpadło na ten
sam pomysł. Zachichotali na mój widok pogardliwie. Po mojej lewej stronie
zobaczyłem starszego, nobliwego pana. Rozglądał się dookoła bezradnie wyraźnie
czegoś szukając.
- Może w
czymś pomóc? – zgadałem do niego uprzejmie.
- Si, si.
Dove il bagnio sinior? – zapytał mnie po włosku. Niestety nie miałem pojęcia o
co mu chodzi. Piękniś skorzystał z okazji i wepchnął się przede mnie.
- Diritto e
sinistra – odparł, spoglądając na mnie wyniośle.
- Grazie
sinior - mężczyzna podziękował mu skinieniem głowy i wyszedł z sali. Wiele głów
odwróciło się do nas zaintrygowanych sytuacją.
– Biedaczek
– rzucił w stronę patrzących na nas z zaciekawieniem ludzi – wchodzi do
nobliwej rodziny, a ma takie ogromne luki w wykształceniu. Sporo będzie musiał
nad sobą popracować – posłał mi złośliwy uśmieszek. Zarumieniłem się
zażenowany. Nie wiedząc jak wybrnąć z sytuacji wymknąłem się po cichu z sali w
poszukiwaniu łazienki. Pomyliłem się jednak i wszedłem do jakiegoś dziecinnego
chyba pokoju. Na niskiej szafeczce stało terrarium z biegającym po nim
syryjskim chomiczkiem. Rude zwierzątko z niespożytą energią kręciło z zapałem
karuzelą. – Słodziaczek z ciebie. Chyba jesteś szczęśliwszy ode mnie – w tym
momencie przyszedł mi do głowy głupi pomysł. – Mam dla ciebie mała misję –
ostrożnie wyjąłem go i włożyłem do kieszeni. Z wielkim bananem na twarzy
wróciłem na salę bankietową. Ruszyłem do stołu z jedzonkiem. W zasięgu mojej
ręki poustawiane były półmiski z ciepłymi przekąskami. Wszystkie ponakrywane
srebrnymi pokrywkami, aby dania za szybko nie wystygły. Zerknąłem dyskretnie do
pierwszego z brzegu. Były tam jakieś ciasteczka sezamowe polane słodkim syropem.
- Nie powinny ci chyba zaszkodzić – szepnąłem w kierunku kieszeni. Wyjąłem
chomiczka i szybko, by nikt nie zauważył, włożyłem go do środka i przykryłem
pokrywką. Teraz wystarczyło przywabić tu tego głupiego chłoptasia. Wyhaczyłem
go wzrokiem i wystawiłem do niego język. Połknął przynętę. Ruszył w moim
kierunku. Kiedy podszedł bliżej sięgnąłem po półmisek z ciasteczkami.
Nieświadomy pułapki rudzielec rzucił się na niego, wprost wyrywając mi go z rąk
z tryumfalnym uśmiechem. Sięgnął po ciasteczko.
- Aaaaaa…!
Ratunku! Potwór! - pisnął przeraźliwie. Po jego ręce, truchtając raźno
przebiegła rudowłosa kulka, zeskoczyła na przód koszuli i zanurkowała pomiędzy
guzikami. – Zdejmijcie to ze mnie! Na pewno ma wściekliznę – podskakiwał wkoło,
lecz nikt jakoś specjalnie nie kwapił się mu z pomocą. Miotając się na
wszystkie strony zahaczył spódnicą o wystające gałązki stojącego w pobliżu
ozdobnego drzewka. Rozległ się trzask rozrywanego materiału i oniemiałym oczom
przybyłych tłumnie gapiów ukazały się błękitne, koronkowe stringi opięte na
kształtnym tyłeczku.
- Aaaa..! –
pisnął po raz drugi czerwony jak piwonia. Jakaś przytomna kobieta stojąca obok
niego zerwała z szyi apaszkę i zasłoniła strategiczne miejsca. Poprowadziła
oszołomionego chłopaka do wyjścia. Kiedy przechodzili obok mnie Jim podniósł
głowę i spojrzał mi prosto w oczy. Po czym wyciągnął przed siebie rękę i
opuścił w dół kciuk, piorunując mnie wzrokiem. – Chyba właśnie zdobyłem sobie pierwszego wroga? Ale trzeba przyznać, że dupcię
miał pierwsza klasa.
…………………………………………………………………
Narzeczony
dopadł mnie chwilę potem. Złapał mnie za rękę i wyprowadził na zewnątrz. Głośno
zgrzytał zębami i sztyletował czarnymi oczami jakby samym spojrzeniem chciał
przebić mnie na wylot. Wrzucił mnie do samochodu jak worek z mąką. Było już dobrze
po północy. Na dworze było całkiem ciemno, jak zwykle większość latarni była wyłączona. Dopiero,
gdy limuzyna się zatrzymała zorientowałem się ze strachem, że to wcale nie jest
mój dom.
- Wyłaź
natychmiast – warknął na mnie groźnie - pogadamy sobie od serca.
- Mowy nie
ma. Odwieź mnie do domu – powiedziałem, spoglądając na niego niepewnie. Dawid
wyciągnął mnie z samochodu. Podniósł bez wysiłku i przerzucił przez ramię jak
plecak. Zawisłem głową w dół i z wypiętym do góry tyłkiem. Szarpałem się i
kląłem na niego szpetnie, ale nawet nie zareagował. Kiedy weszliśmy do jego
sypialni zamknął za sobą drzwi na zamek. Rzucił mnie brutalnie na łóżko i
nakrył swoim ciałem.
- Ty głupi
dzieciaku, myślisz, że będziesz sobie ze mną igrał? Od kilku dni doprowadzasz
mnie do szału, mizdrzysz się do każdego faceta i dziewczyny jaką napotkamy.
Skoro jesteś taki chętny, to dlaczego nie mam na tym skorzystać? – pociągnął
silnie za moją koszulę i rozdarł cały przód.
- Dawid
oszalałeś?! – krzyknąłem przerażony jego agresją. Widziałem jego zęby
wyszczerzone jak u dzikiego zwierzęcia i cały struchlałem. Zaczął brutalnie
całować i kąsać moją szyję zsuwając się coraz niżej.
- Puść! –
pisnąłem żałośnie usiłując się wyrwać, ale nie miałem żadnych szans z o wiele
ode mnie cięższym i silniejszym, dojrzałym mężczyzną. Jedną dłonią złapał moje nadgarstki i
unieruchomił mi je nad głową. Drugą zjechał na moje sutki. Drażnił i ściskał je
mocno powodując ból. Drżałem na całym ciele zdając sobie sprawę, że w tym
ogromnym domu nikt mnie nie usłyszy i nie uniknę gwałtu do którego
prawdopodobnie zmierzał Dawid.
- I jak?
Lubisz takie zabawy? Gdybym wczoraj nie był z tobą w parku, byle kto zaciągnął
by cię w krzaki i przeleciał, mały kretynie – usłyszałem jego zimne, pozbawione
jakiegokolwiek ciepła słowa i łzy napłynęły mi do oczu. Poczułem jak jego duża
ręka sięga między moje trzęsące się uda. Zwinne palce zaczęły odpinać mi
spodnie. Doszedł mnie zgrzyt otwieranego zamka i w moim mózgu coś się
przekręciło. Przestałem się bronić. Leżałem z szeroko otwartymi oczami
wpatrzonymi w sufit. Nie mogłem nawet drgnąć. Bezwolny i sparaliżowany ze
strachu jak porcelanowa lalka. Ile to mogło trwać nie miałem pojęcia. Miałem
wrażenie jakby
ktoś nagle usunął jakąś barierę i zaczął wyświetlać znany mi skądś film. W
uszach dźwięczały mi okrzyki przerażenia i bólu. – Czy to ja , czy ktoś inny krzyczał? – nie potrafiłem ocenić.
Zacząłem zapadać się w ciemność.
- Nie
zamykaj oczu! - jakiś mężczyzna potrząsał mną, poczułem na głowie zimny okład.
- Piotrek, Piotrusiu co z tobą? – dobiegł mnie błagalny szept. - Słyszysz mnie?
Daj jakiś znak, malutki.
- Dawid? –
wychrypiałem niepewnie.
- O boże,
ale mnie wystraszyłeś. Przepraszam cię skarbie. Chciałem tylko dać ci małą
nauczkę, żebyś zrozumiał jak nieodpowiedzialne i niebezpieczne jest twoje
zachowanie. Wkrótce będą otaczać cię sami rozpieszczeni, bogaci ludzie, nauczeni
brać to, na co mają ochotę. Żaden z nich nie zawahałby się przed gwałtem. Nie
miałem pojęcia, że tak zareagujesz. Wiesz, że przez moment przestałeś oddychać?
Wybacz, nigdy więcej tego nie zrobię – wziął mnie w ramiona i przytulił mocno
do siebie.
- Zzimno –
wyjąkałem z trudem nadal drżąc jak osika. Okrył nas obu kołdrą. Ułożył moją
głowę na swojej piersi i głaskał ją delikatnie. Wsłuchiwałem się w rytmiczne
odgłosy wydawane przez jego serce. Powoli zacząłem się uspokajać.
- Lepiej? –
Dawid z niepokojem wpatrywał się w moją twarz. – Tak bardzo cię przeraziłem?
-
Niezupełnie. Ja już kiedyś chyba przeżyłem coś takiego. Pamiętam to jak przez
mgłę. To było dawno, wtedy kiedy mama zmusiła mnie do wkładania na co dzień
modnych ciuchów. Wracałem późno ze szkoły i napadła mnie grupa podpitych
chuliganów. Najpierw chcieli pieniędzy, ale jak zorientowali się, że nie mam,
pobili mnie i próbowali […] no wiesz co – zmieszany zarumieniłem się okropnie.
- Na szczęście przejeżdżający patrol policji zauważył co się dzieje i zostali
aresztowani. Długo leżałem w szpitalu i szczegóły zatarły się w mojej głowie.
Jak więc zacząłeś tak chamsko się do mnie dobierać, wspomnienia nagle wróciły i
doznałem jakiegoś szoku.
-Może wezwać
lekarza? – zapytał, troskliwie poprawiając mi poduszkę.
- Nie
trzeba, już mi przechodzi. I ja cię też przepraszam. Byłem zły o ten cały
kontrakt i chciałem się na tobie odegrać. Postaram się na przyszłość nie robić
takiego zamieszania – spojrzałem na niego z najniewinniejszą minką i
zatrzepotałem rzęsami. - Może on wcale
nie jest taki zły? Mogłem trafić o wiele gorzej. Na przykład na takiego Jima.
- Wiesz, nie
wiem dlaczego, ale jakoś ci nie wierzę – Uśmiechnął się do mnie z ulgą i
przymknął oczy.
- Dawid,
śpisz? – coś nie dawało mi spokoju.
- Co znowu?
– wymamrotał sennie.
- Jak
myślisz, ładnie bym wyglądał w takich koronkowych stringach jakie miał Jim? –
zapytałem zaciekawiony.
- Piotrusiu,
sposób w jaki działa twoja jasna główka jest dla mnie kompletną zagadką –
roześmiał się bezradnie.
......................................................................................................
Betowała kot_w_butach
......................................................................................................
Betowała kot_w_butach
oj jaka słodka notka, cudownie się czytało. I te słodkie zakończenie. Niech chłopak się nie przejmuje, w końcu to jego wybrał Dawid. Słodko się zakochał pod koniec
OdpowiedzUsuńTen Dawid to psychol!!!
OdpowiedzUsuńPiotrek cierpi coraz bardziej!!!
Ty bestio XD
Już liczyłam na coś konkretnego, a tu hihihi Dawid się wycofał!
Bardzo mi się oczywiście podobało:)
Pozdrawiam i czekam na więcej:)
Kawaii :3 Nie moge się doczekać dalszego ciagu... życzę dużo weny ;D
OdpowiedzUsuńhaha, należało się to Jim'owi ,,
OdpowiedzUsuńale mnie wystraszyłaś, już się bałam, że David naprawdę był tak wściekły, że go zgwałci, nawet nie wiesz jak spadł mi kamień z serca gdy doszłam do części gdy mówił że chciał go nastraszyć,,
uf,, pisz szybciutko,, nie poganiam ależ skąd, po prostu,, umrę bez twojej kolejnej notki ;3
Twoja Maru;3
fajnie piszesz- tak lekko i uroczo, że aż uśmiech nie schodzi z twarzy! tempo dodawania jest imponujące, wiec widzę , że weny nie brakuje - i oby tak dalej!:)
OdpowiedzUsuńKurcze, jaki cudowny rozdzial! Proszę, popisz teraz trochetylko tego bloga... Nie spodziewałam się, ze mały był prawie zgwałcony kiedyś. Weny! juz się nie mogę doczekac, ulżyj mojej męki.. xD
OdpowiedzUsuńhmm.. no Piotruś w takich sexy koronkowych stringach paradujący przed Dawidem... ah moje marzenia.. hehe xdd
OdpowiedzUsuńcoś czuję, że młody i tak coś jeszcze nabroi ;p
czekam na nn ;)
I jak tu nie kochać tego powiadania:) Mi rozdział podobał się bardzo a opis prawie gwałtu wyszedł ci świetnie:). I może jakieś przemyślenia Dawida na temat Piotrka? Zakończenie wspaniałe i słodkie no i wiedziałam że się wycofa. Dużo weny i dodaj szybko nową notkę:)
OdpowiedzUsuńW pierwszym rozdziale Piotr kreował się bardziej na kogoś odważnego i pełnego rezolutności, pewności siebie i wygadania... a teraz po zmianie stylu na bardziej elegancki, taki się zrobił trochę ciapowaty(?)
OdpowiedzUsuńAle mimo wszystko rozdział utrzymany w dobrej tonacji, ale zauważyłam chyba kilka błędów w tym bądź poprzednim rozdziale , ale jest dobrze, podoba mi się
ps. i cieszę się, że nie ma kodu obrazkowego, bo to mnie do szaleństwa doprowadza -.- ;D
Ojej, ale fajne! Czyta się świetnie, wprost umieram ze śmiechu... Naprawdę, ALTERNATYWNA rzeczywistość ;)
OdpowiedzUsuńTo jest małe cudo!!!pa.pa.
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ojć ojć biedny Piotrek, Dawid mnie tutaj to wkurzył, chciał mu pokazać co może się stać, ale pomyślał o samym Piotrku przecież teraz on będzie z dystansem do niego podchodził...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka