Wiedziałem,
że mój ojciec zrobi wszystko dla pieniędzy, ale tym razem naprawdę przesadził. Czułem, że coś się szykuje, wiecie szósty zmysł. Rodzice
od kilku tygodni strasznie się kłócili. Zamykali się jednak w sypialni i
niczego nie można było podsłuchać. Dzisiaj wezwał nas wszystkich do gabinetu,
znaczy się mnie oraz dwóch starszych braci i oznajmił swoją wolę.
- Usiądźcie, bo sprawa wymaga wyjaśnienia. Za tydzień upływa termin spłaty długu jaki
zaciągnąłem u pana Lutomirskiego. Ponieważ nie dysponuję taką sumą próbowałem z nim negocjować i oto co ustaliliśmy. Nie mam wyjścia, muszę dotrzymać
zawartego przed kilkoma latami kontraktu.
- Możesz nam
pokazać ten dokument? – Odezwał się najstarszy z nas, Kamil, który od czterech
lat studiował prawo.
-
Oczywiście, że będziecie mogli go przejrzeć, ale później. Chyba nie myślisz, że
moi adwokaci przeoczyli cokolwiek? – Powiedział kpiąco ojciec. – Za dwa dni
mamy spotkanie z rodziną Lutomirskich. Macie się na nim stawić wszyscy trzej. –
On też? – Ten dupek Kamil spojrzał pogardliwie na mnie. – Narobi nam tylko
wstydu.
- Odczep
się, zawsze tak wyglądam, więc dlaczego nagle zaczęło ci to przeszkadzać? – Pokazałem mu język.– Co on sobie myśli?
Chodzi w tym firmowym garniaku, nadęty jak purchawka i wydaje mu się , że cały
świat jest nim zachwycony. - Zerknąłem dyskretnie w lustro. Wszystko było w
porządku. Spodnie jak zawsze wisiały nisko w kroku, powyciągany zielony
podkoszulek opadał luźno na biodra, a przekrzywiona czapka z daszkiem z tyłu
głowy leżała jak trzeba. Wzruszyłem ramionami. Rodzinka jak zwykle się czepia.
Nie wszyscy chcą wyglądać jak modele z miesięcznika ,,Modny Pan”.
- Nie rób
małpich min młody, Kam ma rację – odezwał się marudnym tonem mój drugi brat
Jacek, przyszły księgowy również zapakowany w eleganckie ubranko. Obaj są
nudziarzami i ukochanymi synkami tatusia. Już teraz pracują w naszym rodzinnym
interesie i świetnie sobie radzą. W dodatku są niesamowicie przystojni, wysocy,
dobrze zbudowani, wygadani i umieją się zachować w towarzystwie. Nie to co ja –
mała, ale upierdliwa zakała rodziny, jak twierdzi moja mama.
- Czy wy nie możecie chociaż przez chwilę siedzieć cicho?
Zresztą,
co ja sobie będę strzępił język. Macie tutaj ten przeklęty dokument, to sobie
poczytajcie. – Ojciec rzucił na stół pożółkłą ze starości kopertę, oczywiście
to Jacek dopadł jej pierwszy, wyjął umowę i zaczął głośno czytać.
5 listopad 1996r.
Umowa
Ja ,Benedykt Lutomirski przekazuję na ręce pana Adama Czarnoryskiego
sumę
dwóch milionów dolarów. Jeśli
dług
nie zostanie spłacony
do 5 listopada 2006 roku, to w zamian za to jeden z synów pana Adama
Czarnoryskiego zawrze związek
małżeński z moim synem Dawidem
Lutomirskim i wniesie w posagu 10 hektarową działkę przy ulicy Mickiewicza w Krakowie.
Zastrzegam również prawo wyboru przyszłego małżonka swojemu synowi Dawidowi
Lutomirskiemu.
Benedykt
Lutomirski
Adam
Czarnoryski
- Co
takiego?! – Wrzasnęliśmy wszyscy trzej.
- Ojcze, jak
mogłeś kupczyć naszą wolnością? – Rzucił z niesmakiem Kamil. – Co
teraz zrobimy? Przecież musiałeś już wtedy wiedzieć, że nie zdołasz nigdy
spłacić tej pożyczki.
- Oczywiście, że zdawałem sobie z tego sprawę. O co wam
chodzi? - Wzruszył ramionami. - Żyliście do tej pory w luksusie o jakim przeciętny Polak może pomarzyć.
Zwiedziliście prawie całą Europę. Właśnie kończycie prestiżowe studia. Czas
byście teraz wy coś zrobili dla rodziny. Piotrek, ty niestety także musisz
przyjść. Włóż jakiś strój wizytowy. Nie chcę za ciebie świecić oczami.
Najlepiej będzie jak podczas spotkania nie będziesz się wcale odzywał.
Zrozumiałeś? – Ojciec spojrzał na mnie surowo.
- Tak jest generale! –Zasalutowałem mu elegancko i umknąłem
z gabinetu. W sumie to nie było się czym przejmować. Moi bracia idealnie się
nadawali do wyznaczonej roli. - Z któregoś
będzie żona jak się patrzy. He he - roześmiałem się w duchu – A ja będę miał trochę spokoju. Rodzinka
zajmie się weseliskiem i przestaną mnie tak kontrolować na każdym kroku. Życie
jest jednak piękne. - Niedawno wróciłem z okropnej szwajcarskiej szkoły z
internatem i cieszyłem się jak głupi z odzyskanej swobody. Od października
zacząłem studiować na krakowskim uniwerku bibliotekoznawstwo i literaturę
angielską. Zdobyłem nowych przyjaciół i czułem się jak w niebie. Najlepiej,
żeby ten cały Dawid ożenił się z oboma. Miałbym domek tylko dla siebie, bo
zapracowani rodzice i tak rzadko do niego zaglądają.
…………………………………………………………………………
W przerwie między wykładami poszliśmy na niezdrowe żarcie do
McDonalda. Pogryzając frytki i popijając colę tłumaczyłem przyjaciołom
skomplikowaną sytuację rodzinną. Ala i Maciek kręcili głowami nie mogąc
uwierzyć, że ojciec mógł wpakować swoje dzieci w takie bagno .
- Piotrek, ten cały Lutomirski to jakiś ojciec chrzestny czy
co? Przecież handel ludźmi jest zakazany! – Odezwał się Maciek.
- Aleś ty ciemny. Naprawdę nie wiesz kto to jest? A o
koncernie ŚNDM nie słyszałeś? Należy do niego pół Polski z przyległościami.
Prowadzą interesy na całym świecie. Przecież ten facet to WOB – Ala z
politowaniem pokręciła głową.
- WOB?!
- Chłopie, jestem tu niedawno, ale nawet ja wiem co to WOB. – Poklepałem go po ramieniu. – WOB czyli Wyjątkowo Obrzydliwie Bogaty. Jeśli w
tym kraju jest jakiś ojciec chrzestny, to on na pewno nim jest. Mój ojciec ma
kasę, ale z nim nie
może się w żadnym razie równać.
- Wiesz Piotrek, ja na tym spotkaniu na twoim miejscu
wolałabym nie rzucać się w oczy – powiedziała cicho zatroskana Ala. – Najlepiej
schowaj się za plecami braci i udawaj, że cię nie ma.
- Ale z ciebie przyjaciółka. Musisz mi wytykać, że jestem
niski - rzuciłem w nią frytką, ale sprytna cholera zwinnie się odsunęła.
- Nie zrozumiałeś mnie. Chciałam przez to powiedzieć, że się
nie doceniasz. Jeśli ten Lutomirski jest takim mądralą jak piszą w gazetach, to
możesz zostać niemile zaskoczony. Masz wiele atutów, których nie wiem dlaczego
nie dostrzegasz. Moim zdaniem byłaby z ciebie o wiele lepsza żona niż z twoich
braci.
- Jaja sobie ze mnie robisz! – próbowałem zażartować, ale
nieprzyjemny, zimny dreszczyk niepewności zaczął pełznąć mi po krzyżu.
- Po co go tak straszysz? Przecież on nawet nie jest gejem,
więc jak może chajtnąć się za tego burżuja – odezwał się Maciek.
- To ty nie jesteś i z tego powodu nie widzisz pewnych
rzeczy – prychnęła na niego dziewczyna krztusząc się colą.
- No czego takiego nie widzę? Mam nowe okulary i potrafię
policzyć wszystkie piegi na twoim zadartym nosie – odgryzł się chłopak.
- No dobra wyjaśnię ci jak pięciolatkowi. Co mi szkodzi? – Powiedziała nieco zarozumiale Ala. – Piotrek fatalnie się ubiera, ale jeśli się
dobrze przyjrzeć, to jest smukły, zgrabny i ma ładnie umięśnione ciało, które
zawdzięcza swojej manii pływackiej. Poza tym ma piękne czekoladowe oczy ze
złotymi plamkami, a ciemne rzęsy o wiele dłuższe ode mnie. Maltretuje swoje
długie, miodowe włosy pod tą paskudną czapką, lecz wystarczyłoby dobre
strzyżenie i niejedna dziewczyna by mu ich pozazdrościła. Poza tym jest taki
słodziutki, nic tylko wbić w niego zęby. – Wywróciła oczami dramatycznie.
- Och, przegięłaś. Jestem chłopakiem nie jakąś przytulanką!
– Przycisnąłem butelkę z keczupem i czerwony sos prysnął jej prosto na buzię.
Pisnęła oburzona i zrobiła to samo co ja. W ciągu kilku sekund byliśmy cali
pokryci sosem. Nie trzeba było długo czekać, aż wkurzona zrobionym przez nas
bałaganem obsługa wyrzuci nas z baru.
………………………………………………………………………
Wieczorem mój świetny nastrój nieco się popsuł. Matka
szarpnęła się na firmowy garnitur i kazała mi go przymierzyć. Kołnierzyk
uwierał mnie pod szyją, krawat dusił, a szorstka materia marynarki drapała
przez koszulę.
- Piotrusiu, jak ty ślicznie wyglądasz. – Zachwycała się, oglądając mnie ze wszystkich stron. Tymczasem ja marszczyłem się coraz
bardziej. Nie mogę tak jutro pójść, bo nie daj boże ten Lutomirski ma jakiś
spaczony gust i się mu spodobam. Muszę coś wymyślić. Facet stoi na czele
międzynarodowej korporacji, więc na pewno będzie szukał kogoś z klasą.
Zrobienie z siebie niedorozwiniętego dzieciaka bez manier powinno pomóc. Kiedy
zostałem sam zacząłem w głowie opracowywać plan pt. ,,Hej ziom, nie będę twoją
heroiną”
Następnego dnia po południu zacząłem wprowadzać swój pomysł
w życie. Ala z Maćkiem obserwowali z rozbawieniem moje wysiłki. Siedzieliśmy na
ławce w parku. Było całkiem ciepło i przyjemnie jak na tą porę roku. Słoneczko
grzało, liście spadały, tworząc na chodnikach wspaniały, różnokolorowy
kobierzec. Jednym słowem złota polska jesień. Wyciągnąłem z kieszeni komórkę i
zadzwoniłem do matki.
- Hej, mamo. Dzisiaj mamy ważny wykład, więc późno wyjdę z
uczelni. Nie czekajcie na mnie, dojadę taksówką. – Starałem się nadać swojemu
głosowi jak najniewinniejszy ton.
- Dobrze skarbie, tylko bądź punktualnie. Garnitur wisi
przygotowany w twojej sypialni. Nie mam czasu na dalsze dyskusje. Jestem
właśnie u fryzjera. Pa.
Świetnie! Połknęła haczyk- odetchnąłem z ulgą. Mama
znała mnie najlepiej i bardzo ciężko było ją oszukać. Spostrzegłem, że
przyjaciele gapią się na mnie jakby lekko zszokowani. Zwłaszcza Ala wywracając
niebieskimi oczami lustrowała mój strój.
- Naprawdę chcesz tak iść? Matka cię zabije! – stwierdziła
dziewczyna. – Te obtargane jeansy są na ciebie ze cztery numery za duże. Ale
skąd wytrzasnąłeś to coś?!
- To Jacka, dziewczyny zrobiły mu taki kawał na urodziny – z
dumą poprawiłem na sobie wielką czarną bluzę z kapturem. Na przedzie miała
namalowaną wściekle różową Myszkę Miki z oczami z czerwonych cekinów. Do tego
postrzępione trampki z oczojebnymi sznurówkami pod kolor. Włosy związałem
niedbale gumką frotką. Oto cały ja. Muszę przyznać, że większość przechodzących
obok nas ludzi, gapiła się na mnie jak na jakieś dziwne, kosmiczne zjawisko.
- Szkoda, że nie możemy z tobą iść. Strasznie chciałbym
zobaczyć ten cyrk na własne oczy – jęknął Maciek.
- Nie martw się stary. Jutro wszystko ci opowiem – klepnąłem
go po przyjacielsku w ramię. - Muszę już iść. Przedstawienie czeka – rzuciłem z
pewnością w głosie, której wcale nie czułem. Poczłapałem do stojącej w pobliżu
taksówki, którą wcześniej zamówiłem. Zrobiło się ciemnawo. Pogoda gwałtownie
się popsuła. Zaczął padać rzęsisty deszcz. Przez szyby niewiele było widać. A
szkoda, bo byłem ogromnie ciekawy jak mieszka ten wielki, polski miliarder.
Dostrzegłem tylko dużą, miedzianą bramę, którą portier otwarł przed nami jak
tylko podałem nazwisko. Spodziewałem się klasycznej willi, ale się
przeliczyłem. Wysiadłem przed sporym, białym pałacem stylizowanym na okres
klasyczny. Oczywiście w drzwiach przywitał mnie sztywny lokaj, który na mój
widok otworzył szeroko oczy. Zamrugał kilkakrotnie, jakby wpadła mu do środka
mucha.
- Chłopcze, chyba pomyliłeś adresy – zwrócił się do mnie z
wystudiowaną uprzejmością.- Bal maskowy u pana Mroczka odbywa się dwie
przecznice dalej.
- Spoko kolego, nie gorączkuj się. Nazywam się Piotr
Czarnoryski. Matka kazała mi tutaj przyjść na jakieś spotkanie. Starzy już
pewnie tu są. Zaprowadź mnie do nich i gitara gra – posłałem mu słodziuteńki
uśmieszek od którego o mało nie padł na apopleksję.
- Aleksy, możesz już odejść, ja go zaprowadzę – odezwał się
za mną męski, głęboki głos. Lokaj ukłonił się służbiście, a ja odwróciłem się
wiedziony ciekawością. Przede mną stał nikt inny jak Dawid Lutomirski. Poznałem
od razu tą przystojną gębę, którą tak często można było zobaczyć w plotkarskich
magazynach. Ulubiony bohater skandali i najbardziej pożądany kawaler w Polsce
oglądał mnie od stóp do głów, jak jakiś wyjątkowo oryginalny eksponat w muzeum.
- Rodzice zgubili cię po drodze? Na dobrą sprawę można ich
zrozumieć – spojrzał na mnie z jawną kpiną swoimi chłodnymi czarnymi oczami. –
Nie było mnie w kraju przez tydzień, ale moda od tego czasu niesamowicie się
zmieniła – postukał palcem w mysz na mojej bluzie. - Ile masz lat maluchu?
- Nie jestem dzieckiem. Mam 20 lat – burknąłem, patrząc na
niego oburzony. Zupełnie się tym nie przejął. Machnął lekceważąco ręką i ruszył
przodem wskazując mi drogę. – Co za
bezczelny typ! Forsa mu całkiem w głowie poprzewracała. Mam nadzieję, że
poślubi Kamila. Zdechnie w ciągu miesiąc zanudzony na śmierć przez mojego nadętego
braciszka. A może lepiej ożeniłby się z
Jackiem? – zastanawiałem się w duchu - Ten
pedantyczny księgowy w dwa tygodnie doprowadziłby go do depresji – Te
niemądre rozważania poprawiły mi nieco humor. Kiedy mój przewodnik odwrócił się
posłałam mu szeroki uśmiech. Przez chwilę stał nieruchomo przyglądając mi się z
niedowierzaniem. Potem drań wyszczerzył lśniąco białe zęby i przepuścił mnie w
drzwiach jak najprawdziwszą damę. Wzruszyłem ramionami, nie wiedząc co myśleć
na taką zmianę frontu i wszedłem do środka. Na mój widok w niewielkim saloniku
zamilkły wszystkie rozmowy. Matka złapała się dramatycznie za głowę, a ojciec
gniewnie zmarszczył brwi. - Oj dostanie
mi się po powrocie do domu. Ale co tam. Najważniejsze, że postawię na swoim.
- Czy to twój najmłodszy syn Adamie? –zapytał Benedykt
Lutomirski, a kąciki jego ust zaczęły lekko drgać.
- No cóż, niestety tak – jęknął mój ojciec z przerażeniem
patrząc na moje buty. Różowe sznurówki rozwiązały się i wlokły smętnie po
podłodze.
- W takim razie skoro już wszyscy jesteśmy możemy zaczynać.
Dawidzie, poznałeś już wszystkie dzieci pana Czarnoryskiego. Czy potrzebujesz
czasu do namysłu? – szpakowaty mężczyzna spojrzał poważnie na syna.
- Ależ skąd. Zakończymy sprawę natychmiast – złapał mnie
niespodziewanie za ramię i wypchnął do przodu – Ten będzie w sam raz – rzucił
ojcu wyzywające spojrzenie.
- Skoro taki jest twój wybór nie będę z nim dyskutował –
odezwał się spokojnie pan Benedykt nie
dając się sprowokować.
- Kochanie, może jednak jeszcze się zastanów – wyszeptała
pani Lutomirska patrząc na mnie ze zgrozą. – Nie chcesz chyba powiedzieć, że
ożenisz się z czymś takim?
- O kurwa! To ukryta kamera czy coś?! – wydusiłem z siebie z
trudem, drżąc na całym ciele ze zdenerwowania. Mój świat właśnie rozpadł się na
kawałeczki.
- Jakbym śmiał? – uśmiechnął się do mnie ironicznie Dawid. –
Mam nawet pierścionek zaręczynowy – ten łajdak wyciągnął z kieszeni niewielkie
pudełeczko i otworzył je przed moim nosem. W środku była pięknie grawerowana,
złota obrączka cała pokryta diamencikami w kształcie gwiazd. Tego już było za
wiele dla mojego najwyraźniej przeciążonego mózgu. Obraz przed moimi oczami
jakby się zamglił. Poczułem jak osuwam się w niebyt. Usłyszałem jeszcze jakby z
oddali głos mojej rodzicielki.
- Biedaczek, zemdlał ze szczęścia. Oh, jakie to romantyczne!
Zawsze był takim wrażliwym dzieckiem.
...............................................................................................................
Betowała kot_w_ butach
...............................................................................................................
Betowała kot_w_ butach
Pod koniec rozdziału to po prostu padłam ze śmiechu, w sumie nie wiem czemu ale mi się niezwykle podobało.Uwielbiam takie opowiadania, coś w podobie sama piszę ale cóż. Zawsze podniecały mnie przymusowe małżeństwa. Aż nie mogę doczekać się nowej notki, jeżeli szybko się nie pojawi to pewnie umrę ze zniecierpliwienia. Cudne opowiadanie . Dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńumarłam... to jest boooskie! *.*
OdpowiedzUsuńze zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy! ^^
No i co ja mam powiedzieć?!
OdpowiedzUsuńTo jest genialne!!! Świetny pomysł:)
Czekam na 2 rozdział i mam nadzieję, że już niedługo pojawi się ciąg dalszy przygód Luisa:)
o rzesz @.@ . żądam kolejnego rozdziału now *o* . i nie przeszkadzałoby mi trochę fapfap ^q^
OdpowiedzUsuńopowiadanie świetne a przy końcówce myślałam że padne ze smiechu mam nadzieje ze za niedługo dodasz następny rozdział
OdpowiedzUsuńopowiadanie jest super!!! myślałam że padne ze śmiechu na końcu. ale się wkopał ;D czekam na następny rozdział :P
OdpowiedzUsuńO ja, nie pamiętam kiedy ostatnio czytałam coś tak śmiesznego ;D
OdpowiedzUsuńOpowiadanko jest cudne ;D czekam na nexta;)
Dopiero trafiłam na ten blog, ale to opowiadanie jest naprawdę super! Padam ze śmiechy i ciesze się że tak późno do znalazłam bo mogę przeczytać od razy dwa kolejne rozdziały :D ^^
OdpowiedzUsuńCzemu lokaj nie ma na imię Jan albo Sebastian? ;< Żartuję ;p
OdpowiedzUsuńWnioskując po pierwszym rozdziale będzie to niezła komedia ;p Piotrek nie wziął pod uwagę, że Dawid może być bogatym ekscentrykiem albo tak jak i on lubi robić na złość rodzicom ;)
Bianko (uwielbiam to imię :) wybacz :p). Podobieństwa się zdarzają. PODOBIEŃSTWA. Bo to co przeczytałam po pierwszym rozdziale u ciebie i Luany... Powiem tak. Tematyka podobna, może wątki też. Ale jeżeli patrzymy na tematykę "małżeństwa z przymusu" to tak na prawdę zawsze znajdzie się ta sama rzecz kontrakt, testament, ostatnie życzenie wypowiedziane na łożu śmierci czy sekretny dekret, bo jeżeli jest przymus czyli zostało to w czymś zawarte jak dla mnie. Nie da się tego uniknąć pisząc na ten temat. I jak dla mnie wszystkie te opowiadania opierają się na "czarnej owcy", buntowniku czy po prostu cholernie upierdliwym dziecku kogo każdy ma serdecznie dość i najchętniej wysłałby je na kosmos a nawet i dalej. U Luany wątkiem podobnym jest to, że Jessie jest nienawidzony przez rodzinę odgórnie przez to, że jest gejem, za styl życia i funkcjonowania. U Ciebie natomiast jest według mnie nielubiany przede wszystkim za to, że swój styl i lubi to pokazać. Jeżeli patrzeć na wygląd. Przepraszam was bardzo obie za to stwierdzenie, ale plagitujecie chyba wszystkie yaoi jakie powstały, a nawet dzieje wcześniejsze. Bo jakby na to nie spojrzeć ogólna tematyka yaoi działa na zasadzie "seme brunet, uke blondyn" albo jak ktoś się wkurzy na schemat to robi na odwrót seme blondyn, uke - brunet. Więc wszyscy się plagiatujecie jak jasna cholera. Czemu, ach czemu nie istenieje więcej naturalnych kolorów włosów? Ja i tak chciałabym mieć rude. I nie, to nie była ironia, chociaż chyba tak to zabrzmiało. Chyba każdy chce swój pierwszy rozdział skończyć czymś zaskakującym, więc tu widzę jedynie podobieństwo do setek autorów. Jako dziewczyna, która przeczytała w swoim życiu dość duży stos książek, ale także opowiadań - uważam że nie macie się o co spierać :) Podobne zdania. Wiecie, że własnie stworzyłam "plagiat". Ponieważ używam słów które ktoś kiedyś wymyślił, a nie są one moje :) A stwierdzenia - uwierzcie, że chyba każdy autor powinien się sądzić z conajmniej setką innych autorów o to, że ktoś użył podobnego czy takiego samego zdania. A co wam powiem tak na poprawę humoru. Wielkie umysły myślą podobnie. Więc nie dziwcie się podobnymi stwierdzeniami w waszych opowiadaniach :)
OdpowiedzUsuńLady-Makbet.
P.S. Bianko przeczytam zaraz całe twoje opowiadanie bo mnie ono zainteresowało. A to, że Luana zasugerowała "plagiat". Wydaje mi się, że sytuacje stresowe tak na nas działają. I nie dziwię jej się też, że pomyślała coś takiego, jeżeli napisałaś jej, że macie podobne stwierdzenia, reguły w rozdziale czy coś takiego. A jeżeli by ci to poprawiło humor i o ile masz na to ochotę mogę ci zrobić skan mojej poczty, gdzie będziesz miała pokazane od kiedy Luana wysyła mi spontaniczną :) Dla mnie to nie będzie problemem:) A może wam dwóm się to przyda.
Opowiadania podobne, ciekawe, ale (nie mówię, że tak sądzisz) nie są plagiatami. Chociaż... jeżeli patrząc na tematykę to obie kogoś plagiatujecie. :)
Jak wyżej - z Luaną pisałam o Spontanicznej już dawno. Jeszcze zanim zaczęło powstawać, bo wzajemnie opisujemy sobie, co która będzie za jakiś czas wstawiać albo jaka ma teraz pomysł. Nie wiem, kiedy Ty zaczęłaś tworzyć to opowiadanie, bo z Tobą przecież nie piszę, ale mogę za Luanę ręczyć. Najwyraźniej macie podobne wyczucie albo nawet w jakimś wcieleniu byłyście bliźniaczkami. xD Nie wiem, ale naprawdę ręczę, że Luana nie skopiowała Twojego pomysłu, gdyż Spontaniczna powstała jeszcze w czasie powstawania Jednej Łzy.
OdpowiedzUsuńPo przeczytaniu wstępu do rozdziału i zobaczeniu tego różowego szablonu trochę się zniechęciłam..dlaczego? Dlatego, że nienawidzę ostrego różu w opowiadaniach yaoi oraz dlatego, że nie lubię (spory eufemizm), jak faceci są w ciąży w żaden magiczny lub mniej magiczny sposób, ale powiem szczerze, że pomijajac te szczegóły samo opowiadanie bardzo mi się spodobało. Takie lekkie i przyjemnie. Miło czasem poczytać coś takiego ;3 Ah no i ze śmiechu można pęknąć! Zwłaszcza przy akcji na samym końcu. Jak widać mamy tu dwójkę synalków chcących zrobić na złość swym ojcom >D o chyba, że źle to zrozumiałam xD
OdpowiedzUsuńNie wiem czy zdołam dziś przeczytać wszystko. Żeby nie było, ale przeczytam na pewno!
Super!!!Brawo,boki zrywać.pa.pa.
OdpowiedzUsuńi – Te niemądre rozważania poprawiły mi nieco humor. Kiedy mój przewodnik odwrócił się posłałam mu szeroki uśmiech'' poslalem nie poslalam.
OdpowiedzUsuńHejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ojć sądzę że Dawid też nie wiedział o tej umowie i jest nią wrecz nie zachwycony i właśnie wybranie Piotrka może być zrobieniem ojcu na złość... sam Piotrek jest winny bo może gdbyby ubrał się elegancko byłby uratowany... zobaczymy jak sie to rozwinie...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka