Ten rozdział pisałam wyjątkowo długo i nie wiem czy wam się spodoba. Jakoś
straciłam serce do tego opowiadania.
Wkrótce
zostaliśmy zwolnieni do domu. Wyszliśmy we trójkę przed komisariat z bardzo
markotnymi minami. Miałem na dzisiaj dość wszelkich atrakcji. Potrzebowałem
spokoju. Obawiałem się jednak, że w domu nie będę go miał. Wkurzony Dawid z pewnością
zatruje mi życie. Wpadłem jednak na pewien pomysł. Postanowiłem zadzwonić do
Ali. Wynajmowała duży pokój w jakiejś kamienicy. Mieszkali tam sami studenci,
więc nie powinno być problemu. Wyciągnąłem telefon i zastukałem do niej.
Zgodziła się mnie przygarnąć na kilka dni. Zatrzymałem taksówkę.
- A ty
dokąd? – chwycił mnie za ramię Dawid.
- Jak
najdalej od was obydwu! – wyszarpnąłem się i wskoczyłem do samochodu.
Pojechałem najpierw do domu, gdzie w ekspresowym tempie wrzuciłem do plecaka
kilka najpotrzebniejszych rzeczy i dokumenty. W ciągu kwadransa byłem już z
powrotem w taksówce. Bardzo się śpieszyłem. Bałem się, że jak mąż wróci, to nie
pozwoli mi na ten mały wypad. Wkrótce byłem pod domem przyjaciółki, zapukałem
do drzwi. Natychmiast mi otworzyła i zaprosiła do środka.
- Chodź
biedaku – przytuliła mnie do bujnej piersi. – Będziesz tu miał prawie jak u
mamy – zachichotała. – Dawid wie gdzie jesteś?
- Nie, niech
sobie poszuka – stwierdziłem mściwie. – Muszę trochę odpocząć od niego. Od tego
drugiego też. Masz jakieś łóżeczko dla mnie?
- Najpierw
się umyj, bo wyglądasz jak łachudra . Potem opatrzymy wojenne rany i opowiesz mi co się stało – dziewczyna
wepchnęła mnie do łazienki, kiedy wyszedłem czekała na mnie z butelką jakiegoś
jabola. Piliśmy z gwinta siedząc na łóżku. Zrelacjonowałem jej całą awanturę, a
gdy doszedłem do przygód na komisariacie, turlała się ze śmiechu po podłodze
jak wariatka. W końcu usiadła i otarła z oczu łzy.
- Piotruś,
jesteś pewny, że wytrzymasz kilka dni bez Dawida? Nie wierzę, że pozwoliłbyś
się tak zbliżyć do siebie komuś na kim ci nie zależy. Bardzo go lubisz prawda?
– zajrzała mi poważnie w oczy.
- Na pewno
nie aż tak, żeby za nim tęsknić – wydąłem usta.
- Przypomnę
ci to w odpowiednim momencie. Straszny z ciebie uparciuch – pogłaskała mnie po
policzku. Zmęczenie zaczęło brać nad nami górę. Zasnęliśmy na jej łóżku
trzymając się za ręce.
Upłynęły
trzy dni. Moja komórka dzwoniła co chwilę, nie miałem jednak zamiaru jej
odbierać. Byłem nadal zły na męża i nie chciałem z nim rozmawiać. Wysłałem mu
tylko wiadomość, że wszystko ze mną w porządku.
Mieliśmy
gorący okres w szkole. Od rana do wieczora siedziałem na wykładach i kułem, by
pozaliczać wszystkie egzaminy. Dzięki temu jakoś się trzymałem. Niestety
wieczorami zaczynało się ze mną dziać coś dziwnego. Całymi godzinami leżałem na
łóżku nie mogąc zasnąć. Brakowało mi jego ciepła, zapachu, szerokich ramion, w
które mogłem się wtulić. Złapałem się na tym, że siedzę i przyciskam do piersi
buteleczkę z jego wodą kolońską, którą przez pomyłkę zabrałem z domu. Byłem jak
narkoman na odwyku. Wszędzie go widziałem i wszystko mi go przypominało.
Straciłem apetyt. Każda potrawa smakowała tak samo. Ala przyglądała mi się z
coraz większym zmartwieniem w oczach. Był już późny wieczór, a my nadal
siedzieliśmy nad jakimś projektem do szkoły.
- Nie bądź
takim głuptasem – zwróciła się do mnie – porozmawiaj z nim wreszcie, zanim mi
tu całkiem zmarniejesz.
- Nie mam
pojęcia o czym mówisz – prychnąłem na nią i zasłoniłem się książką.
- No naprawdę!
Nie wiem który z was jest większym osłem! – wzięła do ręki poduszkę, aby we
mnie rzucić, ale zamarła z podniesioną ręką. Podeszła do drzwi na balkon i
zaczęła nasłuchiwać.
- A to co
takiego? – otworzyła okno i do pokoju wdarły się dźwięki gitar. Wyszła na
zewnątrz i zaczęła chichotać. – Piotrek, chodź tutaj. Musisz to zobaczyć.
- Daj mi
spokój. Nie widzisz, że się uczę? – machnąłem na nią jak na dokuczliwą muchę. W
tym momencie orkiestra zagrała głośniej i rozległ się, dobrze mi znany, niski
głos Dawida. Na podwórku była świetna akustyka, a ten bałwan darł się, aż
drżały szyby.
- Dell mondo
non ce, niente piu bella cosa di te – rozległy się słowa mojej ukochanej
piosenki.
- O boże! On
całkiem oszalał – wyszeptałem i ostrożnie wyjrzałem na zewnątrz. Niestety
natychmiast mnie zauważył i pomachał mi z szerokim uśmiechem. Widziałem jak
lekko chwieje się na nogach. Najwyraźniej był nieźle wstawiony. – Co ja mam
teraz zrobić? – zapytałem i zerknąłem na Alę zawstydzony.
- Jak to co?
Idź tam, zanim pobudzi całą okolicę, o ile już tego nie zrobił – śmiała się w
najlepsze ta małpa. – Swoją drogą ma facet fantazję i nieźle śpiewa. – Zerwałam
się na równe nogi, narzuciłem jakąś bluzę i pognałem na dół. Sąsiedzi
najwyraźniej dobrze się bawili, bo powtarzali po Dawidzie robiąc za chórek.
– Jeny,
jeszcze chwila i znów trafimy na komisariat – jęknąłem i przyśpieszyłem skacząc
po dwa stopnie. Kiedy dotarłem na podwórko złapałem się za głowę. Mąż w
rozpiętej koszuli tańczył w najlepsze, śpiewając włoskie przeboje o miłości na
całe gardło. Nie mogłem się powstrzymać i pstryknąłem mu parę fotek komórką.
Podbiegłem do niego i wyrwałem mu mikrofon z ręki.
- Buuuu… -
rozległo się ze wszystkich okien.
- Koniec
koncertu! – krzyknąłem do nich i objąłem w talii chwiejącego się niebezpiecznie
męża. Muzycy widząc co się dzieje zaczęli pakować instrumenty. Zatargałem z
trudem Dawida do taksówki. Przykleił się do mnie jak rzep. Objął mnie ramionami
i wtulił twarz w moją szyję.
- Mój –
wyszeptał ochryple i przyssał się jak pijawka do wrażliwej skóry za uchem.
- Przestań,
śmierdzisz wódą – warknąłem na niego, ale zdradliwe ciepełko już zaczęło po
mnie pełznąć. Odpychałem drania, ale był ode mnie o wiele silniejszy.
Mocowaliśmy się tak cała drogę. Na szczęście, kiedy przyjechaliśmy do domu
taksówkarz pomógł mi zataszczyć go do sypialni.
Jak tylko za kierowcą zamknęły się drzwi, mąż znowu się do mnie
przyczepił. Zwaliliśmy się razem na stojące w pobliżu łóżko.
- Idź spać
pijaku – chciałem wstać, ale przylgnął do moich pleców jak druga skóra.
- Piotruś –
wymruczał – możesz mi dać w mordę, możesz się fuczeć, możesz otruć muchomorami,
ale nigdy, przenigdy nie waż się mnie zostawić. O mało nie oszalałem bez
ciebie. Nie mogłem spać, jeść, wszędzie widziałem twój słodki ryjek. Tęskniłem
za tobą z każdą sekundą coraz mocniej. Chyba jestem Piotrusioholikiem. – tulił
się do mnie całym ciałem.
- Wiesz –
odezwałem się po chwili zastanowienia – myślę, że cierpimy na tą samą chorobę.
W każdym razie objawy mamy identyczne – nawet się nie spostrzegłem jak zasnąłem
u jego boku w butach i ubraniu. Pierwszy raz od wielu dni nie musiałem liczyć
baranów.
………………………………………………………………………….
Ranek nastał
zbyt szybko. Dzisiaj miał przyjechać ten paskudny Kamil i zabrać Karolka do
domu. Przywiązałem się do malucha i najchętniej wcale bym mu go nie oddawał.
Miał do nas wrócić dopiero na ferie. Tak ustalili z Dawidem. Z początku miałem
zamiar wysłać męża z synem do niego, bo nie miałem ochoty oglądać tego nadętego
palanta. Potem doszedłem jednak do wniosku, że lepiej będę ich miał na oku. Nie
wiadomo co przyjdzie do głowy temu całemu Warskiemu. Ubrałem się więc elegancko
jak rzadko, przykładając do swojego wyglądu ogromną uwagę. Niech sobie ten eks
nie myśli, że jest jedynym przystojnym facetem na tej planecie.
Usłyszałem
na schodach kroki Dawida. Wyglądał nieszczególnie. Blady i z podkrążonymi
oczami trzymał się jedną ręką za głowę. Na mój widok przystanął i zagwizdał.
- Fiu.. fiu…
ale się wystroiłeś – zasiadł za stołem posyłając mi szeroki uśmiech. – Chciałeś
jakoś uczcić pierwszy dzień po powrocie do domu?
- Nie
pochlebiaj sobie pijaku. Myślisz, że jedna serenada wystarczy żebym padł ci w
ramiona? – zapytałem nieco złośliwie.
- Piotruś, o
czym ty u licha mówisz? Mógłbyś mi podać jakieś prochy i zrobić coś ciepłego do
picia? – jęknął opierając czoło na blacie.
- Proszę –
podałem mu Apap i filiżankę mocnej herbaty z cytryną. – Znaj moje dobre serce.
A mówię o tym – posunąłem mu pod nos komórkę ze zrobionymi wczoraj zdjęciami.
- O boże to
niemożliwe! Myślałem, że mi się to wszystko śniło! – wymamrotał, a ja z
satysfakcją zobaczyłem ogniste rumieńce na jego policzkach. – Ktoś to jeszcze
widział? – zapytał speszony. Wstał i przeniósł się na swój ulubiony fotel.
- Tylko parę
osób. He He.
Wszyscy byli wręcz zachwyceni twoim śpiewem i skocznym tańcem – ciągnąłem
bezlitośnie.
-
Tańcem?! Co u licha było w tym
koniaku?! Myślałem, że byliście tam
tylko ty i Ala – wziął ode mnie ścierkę i zakrył nią swoją płonącą ze wstydu
twarz.
- No coś ty.
Miałeś szeroką publiczność. Lokatorzy ze wszystkich trzech kamienic śpiewali z
tobą refren – poklepałem go radośnie po ramieniu. – Jak widać kochanie nie
tylko ja po pijaku skłonny jestem do szalonych wyskoków. – Naszą wielce
pouczającą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. Oczywiście to ja musiałem iść
otworzyć i wpuścić do domu mojego rywala. Minął mnie bez słowa zadzierając nos
i podążył w kierunku Dawida. Byłem jednak szybszy. Wcisnąłem się przed niego i
usiadłem mężowi na kolanach okrakiem kręcąc pupą. Nie miał teraz szans się z
nim poobłapiać jak to najwidoczniej planował. Prychnął na mnie i spojrzał na
swoją starą miłość.
- Widzę, że
ten smarkacz wziął cię pod pantofel – wycedził chłodno.
- Niech pan
się tak nie wysila panie Warski. W pana wieku może to już spowodować niemiłe
konsekwencje – odpowiedziałem równie zimno, podkreślając różnicę wieku między
nami. – Chyba widzę pierwsze zmarszczki. Biedak – zwróciłem się do męża. – Ja
się ma taki paskudny charakter i ciągle chodzi z pokrzywioną gębą, to człowiek
szybciej się starzeje – pochyliłem się, rozpiąłem jego koszulę i ugryzłem go w
szyję. Ssałem i kąsałem ciepłą skórę robiąc jedną malinkę po drugiej. Mężczyzna
chętnie poddawał się tym zabiegom odchylając głowę do tyłu i dając mi lepszy
dostęp.
- Piotruś,
co ty chcesz osiągnąć? – zapytał zaciekawiony moją niespodziewaną czułością.
- Znakuję
swój teren – zassałem się mocniej w najbardziej widocznym miejscu. – A to mój
autorski podpis, aby każdy kłusownik wiedział, że masz już właściciela –
Zerknąłem wymownie na stojącego w pobliżu Kamila. Następnie
zachichotałem cicho, odsuwając się nieco, żeby podziwiać swoje dzieło.
- Popisy –
warknął Warski mrużąc swoje kocie oczy. – Gdzie jest Karolek?
- Mój mały
rycerz jest w swoim pokoju. Nie masz pojęcia jak dobrze się mną opiekował i
nazywał swoją księżniczką. I ob…- Dawid zatkał mi usta pocałunkiem. Delikatnie
polizał moje wargi zapraszając do wspólnej zabawy. Uchyliłem je i otarłem się o
niego. Nasze języki zaczęły swój taniec. Zatraciliśmy się w tych pieszczotach zapominając o całym świecie.
Nawet nie wiem kiedy wyszli Warscy. Poczułem niesamowity głód. Dawno się nie
kochaliśmy. Byłem spragniony jego dotyku jak pustynia wody. Z trudem się od
niego oderwałem. Spojrzał na mnie zdziwiony.
- Piotrek?
- Musimy
najpierw pogadać. Tak dłużej nie może być. Robimy z siebie pośmiewisko na całe
miasto – odezwałem się trochę ochryple, bo jego dłonie skradały się właśnie do
mojego tyłka. - Wiesz, że masz opinie niebezpiecznego zazdrośnika? Ludzie na
uniwerku boją się do mnie zagadać. A nuż wyjdziesz z jakiegoś kąta i się na
nich rzucisz. Rujnujesz moje życie towarzyskie trollu jeden.
-
Wspaniale – odezwał się do mnie z
wielkim bananem na twarzy. – To ja mam być twoim życiem towarzyskim skarbie.
Musisz mnie karmić, tulić, pieścić i wyprowadzać na spacery. Do tego jeszcze
szkoła. Sam widzisz, że na nic innego nie starczy ci już czasu słoneczko, więc
po co te nerwy – wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni.
- Tylko
żadnych kajdanek – zastrzegłem, rumieniąc się na wspomnienie ostatniej wspólnej
nocy.
- A krawat
może być?- zapytał Dawid z szelmowskim błyskiem w oczach.
.....................................................................................
Betowała kot_w_butach
Kochanie, mi się bardzo podoba ten rozdział.
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze Piotrek zrobił zostając na kilka dni u Ali, tylko jak David go znalazł? xD Chociaż po pijaku można wszystko,,, ta serenada i tańce w jego wykonaniu zwaliły mnie z krzesła, myślałam ,że tylko Piotruś tak potrafi,, jak widać nie:)
A ten Kamil, może się wypchać, wiadomo, że David woli Piotrusia, który haha, coraz częściej pokazuje pazurki, ale i też bardzo zależy mu na mężulku ;3
Mam nadzieję, że Karolek... będzie ich często odwiedzał,,, będę tęsknić za wspólnymi kąpielami Karolka i Piotrusia,, ;3
Znacz teren Piotruś znacz >_< haha
Nie mogę się doczekać kolejnej notki...
Twoja Maru ;3
Świetne ;D
OdpowiedzUsuńNie trać serca do opowiadania. Pisz je nadal i niczym nie przejmuj. Przeczytałam dziś całe i bardzo mi się ono podoba. Zdarzają się literówki i takie tam rzeczy, ale kto ich nie robi. Czekam na kolejny rozdział. A pomiędzy małżonkami rodzi się uczucie. :))
OdpowiedzUsuńnie ma to jak serenada na małżeńskiego focha xD
OdpowiedzUsuńserenada.Kurcze ja też taką chce ale nie po pijaku.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że twój zapał do opowiadania powróci bo je kocham i uwielbiam po prostu.
krawat? ja tam wole w basenie~
OdpowiedzUsuńŁap to serce! Zostawiać czytelników bez zakończenia to jak wyrwać im ich biedne, małe, czułe, spragnione kolejnych rozdziałów serduszka;)
OdpowiedzUsuńNie wiem jak Piotrkowi, ale mnie się pomysł z krawatem spodobał. Nie zostawi tylu śladów ;P
mm serenada ;D no ładnie Dawidek zabalował hehe ^^
OdpowiedzUsuńTak... Śpiewanie po pijaku powinno być osobną profesją, dostępną dla zdesperowanych małżonków. Rozdział super, mimo wszystko. Wyznania też niczego sobie, chociaż cieszę się, że Dawid niczego nie pamięta, bo to by było nieco za szybko moim skromnym zdaniem. Kamila zabić. W zasadzie nie ogarnęłam, czy oni się przy nim pieścili, czy nie... Mniejsza z tym. Szkoda Karolka, bo fajny dzieciak. Wnosił trochę bezinteresownej radości do ich związku. Niemniej jednak... MASZ OPISAĆ ICH SEKS!
OdpowiedzUsuńTo by było na tyle.
Buziaki :*
ahaha śpiewy, tańce... co ten alkochol robi z ludźmi xdd (to serio jest straszne, ja jak sie napije czegoś mocniejszego też mam taki loty ;P) proszę bardzo, bardzo o scenkę +18!!! ;) jetem głooodna takowych;D
OdpowiedzUsuńMagnolia
Już biegnę z siateczką , łapać twoje serducho :)
OdpowiedzUsuń<3 proszę znalazłam :)
Mam nadzieję ,że nas nie zostawisz :p
A tak wgl to rozdział wyszedł fajnie :)
Mi się podobało, Dawid jest uroczy.
Pozdrawiam
Witam!
OdpowiedzUsuńNa początek chciałam powiedzieć, że masz naprawdę fantastyczne pomysły, które potrafisz całkiem zgrabnie doprowadzić do końca, a to naprawdę sporo. To opowiadanie jest niezwykle urocze, zresztą jak cała jego oprawa, sama się sobie dziwię, że nie uciekłam z krzykiem na widok tego całego różu wokół, jednak tekst na ogół wynagradza mi tą optyczno -estetyczną traumę ;). Ogólnie rzecz biorąc jest całkiem miło, mam tylko jedno zastrzeżenie, nie pamiętam dokładnie czy w tym konkretnym opowiadaniu też, ale we wszystkich pozostałych zdarza Ci się notoryczne popełniać jeden, dość poważny błąd - mieszasz czasy i sposoby narracji. Zmiana 'punktu widzenia' powinna być jakoś zaznaczona, albo należy wybrać jeden konkretny i zdecydować się na narrację pierwszoosobową lub narratora trzecioosobowego, podobnie spawa ma się z rodzajem używanego czasu - albo piszesz w czasie przeszłym, albo teraźniejszym, mieszanie ich nie jest wskazane. Ogólnie rzecz biorąc przydałaby się osoba, która przeczyta tekst przed publikacją i wprowadzi korekty. Jednak pomimo tych potknięć Twoje opowiadania czytało mi się bardzo przyje. Życzę weny i powodzenia przy tworzeniu kolejnych niezwykłych światów :).
Pozdrawia ciepło
kot_w_butach
Z tymi czasami, to masz święta rację. Niestety nie mam bety która wyłapałaby te błędy. Ten róż jest tutaj dodany specjalnie. Taki mały żarcik od autorki. Skoro się oburzyłaś to znaczy, że spełnił swoją rolę. Hi hi.
UsuńJa Ci dam! Ty poprostu NIE MOŻESZ stracić serducha! I tyle. A jak już nie będzie szans na to, dołączam do koleżanki boginikokainy i będę łapać serducho. Ale nie w siatkę, oj tak dobrze nie będzie. Złapie je w kleszcze i kajdankami (tudzież krawatem) przywiąże tak, żeby więcej nie uciekało. O!
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału. To uśmiałam się przy nim. Taa...po pijaku niezłe zreczy mogą się zdarzyć. No, przynajmniej są kwita. ;)
Przywiązał się do Karolka? Chlip, jakie to wzruszające. Sory, ale ja poprostu nie cierpię bachorów. Nie, żeby coś, ale...no, no bo tak. I tyle. Aczkolwiek nie sądziłam, że się będą obłapiać przy widowni. Nie, żeby mi to przeszkadzało. xD
Mam nadzieję, że bardzo ładnie mi tutaj opiszesz to, co zaczęłaś w końcówce tego oto rozdzialiku. No, zrozumiałaś?
Cóż więcej...Czekam na kolejną część. I znaleźć mi to serducho, bo jak nie, to...coś wymyślę!
Weny i chęci.
Strzałka,
~Tirea
Cieszę się że się pogodzili:) Chociaż mam nadzieje że Noah się jeszcze pojawi:) Szkoda że nie ma już Karolka bardzo go polubiłam:( Nie przejmuj się głupimi komentarzami bo opowiadanie to mistrzostwo świata:) Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńOj. Lubię krawaty.
OdpowiedzUsuńI kajdanki też:-) .
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ocho Dawid i serenada pod oknem, ciekawe czy był by zdolny do tego bez upijania się... a piotrusioholizm mnie rozbawił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka