Siedziałem z
Karolkiem na dywanie i graliśmy w karty. Mały był bardzo sprytny i w mig pojął
zasady. Dochodziła już szesnasta i obu nam zaczęło burczeć w brzuchach. Dawid
miał wyjść na dwie godziny, a nie było go pół dnia. Nawet nie zadzwonił, aby
powiedzieć, że się spóźni. Obiecał zabrać nas do restauracji, więc nie
ugotowałem obiadu. Wreszcie na korytarzu usłyszałem kroki. Chłopiec poderwał
się i podbiegł do wchodzącego ojca.
- Wiesz,
bawiliśmy się z Piotrusiem i jemu coś strasznie piszczało w brzuszku.
Powiedział, że to kiszki marsza grają. Czy kiszki też chodzą na lekcję gry na
pianinie do pani Nelson? – zapytał poważnie maluch.
- Może
lepiej zabierzmy je na obiad co? – roześmiał się mężczyzna. – Nutkami się
raczej nie najedzą. To gdzie chcecie iść? Może do francuskiej?
- Tatusiu
nie wiesz, że tam dają takie śmierdzące serki i się po nich puszcza brzydkie
bąki? Idziemy na makaron! – powiedział stanowczo Karolek.
- Piotrusiu?
– spojrzał na mnie i wyciągnął rękę, aby mnie dotknąć, ale zaraz ją cofną
widząc moje groźne spojrzenie.
- Dobrze,
pójdziemy do włoskiej – pociągnąłem chłopczyka do przedpokoju i zacząłem go
ubierać.
- Mamuś
Kamil mówił …- zaczął maluch.
- Ee..Mamuś?
Nie ma czegoś takiego – przerwałem mu wpół słowa.
- Nie
chodziłeś do zerówki prawda? – pokiwał z politowaniem głową dzieciak. – Nasza
pani powiedziała, że nie może być mama Kamil, bo mama to dziewczynka dlatego
mamuś. Wtedy to jest chłopiec. Sam to wymyśliłem - powiedział dumnie.
- To widać –rozbawiony wziąłem go
za rękę i poszliśmy do samochodu. Wkrótce byliśmy na miejscu. Kiedy weszliśmy
do restauracji zadzwoniła komórka Dawida.
- Zajmijcie
miejsca, zaraz do was dołączę – odezwał się mąż. Gdy weszliśmy na salę od razu
podszedł do nas wyfraczony kelner i zaprosił do wolnego stolika. Wzięliśmy menu
i złożyliśmy zamówienie. Oczywiście spaghetti bolonese. Przy stoliku obok
usiadło dwóch młodych mężczyzn i bezczelnie się na nas gapiło. Dawida coś długo
nie było. Kiedy przynieśli nam posiłek ochoczo rzuciliśmy się na makaron. Obaj
byliśmy strasznie głodni. Zacząłem przysłuchiwać się rozmowie naszych sąsiadów.
- Widzisz
tego małego blondyna? To świeżo poślubiony mąż Lutomirskiego.
- Żartujesz?
Taki smarkacz? – odezwał się niższy.
- Spryciarz
z niego, ustawił się na całe życie. Dawid jest niezły w łóżku. Mały ma na co
dzień świetny seks i jeszcze mu za to dobrze płacą.
- Słyszałem,
że stary nieźle zapłacił ojcu chłopaka za jego rękę!
- Chciałeś
powiedzieć, za dupę – bezczelnie wykrzywił się drugi. Usiłowałem zapanować nad
sobą, ale nie bardzo to mi wychodziło. Wszystko we mnie zaczęło trząść się z
nerwów. - Ciekawe co by było, jakbym
strzelił któregoś w mordę? – moje rozważania przerwał Karolek niespokojnie
wiercąc się na krześle.
- Piotruś,
czy ci panowie właśnie nas obrazili? – zapytał maluch spoglądając na mężczyzn z
podejrzaną minką. – Powinniśmy chyba bronić honoru rodziny prawda?
- Właściwie
tak, pobawimy się w rycerzy? – mrugnąłem do dzieciaka. – Wdziałeś kiedy
katapultę?
- Taką do
wyrzucania pocisków? – od razu zajarzył mały i wziął do rączki łyżkę do zupy. –
A pociski? Już wiem - makaron, a sos będzie wyglądał jak krew! – Zanim zdążyłem
zaprotestować, nie żebym bardzo chciał, Karolek odpalił katapultę. Miał
niezłego cela. Twarz niższego sąsiada pokryła lepka maź, a długie nitki spadały
na eleganckie spodnie. Mały wystrzelił jeszcze raz i trafił prosto w piegowaty
nos drugiego mężczyzny. Oczywiście natychmiast podnieśli straszny lament.
Kelner przerażony tym co się stało usiłował uspokoić rozjuszonych klientów.
Tymczasem reszta sali miała niezły ubaw. Większość gości rechotała jak szalona
i gratulowała Karolkowi odwagi. Niestety nadęty kierownik miał inne zdanie.
Niegrzecznie wyprosił nas z restauracji dodając, abyśmy więcej tu się nie pojawiali.
Wychodząc, wpadliśmy wprost na zaskoczonego naszym pojawieniem się, Dawida.
- Co tu, się
u licha dzieje? – odezwał się chłodno, wbijając wzrok w rozsierdzonego
mężczyznę.
- Ci panowie
zdemolowali salę i wystraszyli mi klientów – zwrócił się do niego restaurator.
- Piotruś? –
mąż przyglądał mi się z komiczną powagą.
- To moja
wina tatusiu – odezwał się niespodziewanie Karolek, bohatersko wypinając
chudziutką pierś. – Jestem rycerzem i broniłem honoru rodziny. Ci panowie
mówili straszne rzeczy o Piotrusiu. Musiałem bronić naszej księżniczki.
- Skoro tak,
to inna sprawa. Księżniczka jest najważniejsza – mrugnął do mnie rozbawiony. -
Ale o zachowaniu przy stole, to jeszcze sobie porozmawiamy w domu – pogroził mu
Dawid z trudem próbując się nie roześmiać. – W takim razie pójdziemy do McDonalda.
- Wiesz –
odezwałem się nieśmiało – nie możemy. Mam tam zakaz wstępu od ostatniej bitwy
na frytki. – Na to oświadczenie mąż tylko przewrócił oczami i pognał nas do
samochodu.
- Jedziemy
do knajpki mojego kumpla. Dają tam niezłą chińszczyznę. Ale jak jeszcze coś
zmalujecie, to będziecie się żywić mrożonkami – pogroził nam Dawid.
- Buuu…-
rozległ się nagle płacz Karolka. – Ja nie chcę być tym no kani..kanibalem! Nie
będę jeść tych żółtych panów z małymi oczkami! – zaprotestował. Popatrzyłem na
męża siedzącego za kierownicą z otwartymi ze zdumienia ustami i znakiem
zapytania w oczach. Wybuchnąłem gromkim śmiechem trzymając się za burczący
brzuch.
…………………………………………………………………
Wieczorem
położyłem Karolka spać i usiadłem w salonie przed płonącym kominkiem.
Próbowałem przejrzeć prasę, ale jakoś mi nie szło. Gdyby nie ta cała afera z
maluchem chodzilibyśmy teraz po plaży i słuchali szumu fal. Zrobiło mi się
smutno. Nie myślałem, że chwile szczęścia tak szybko się skończą. Niestety za
naiwność trzeba zapłacić. - Wiedziałem,
że wychodzę za playboya, więc czego u licha się spodziewałem? Tacy mężczyźni
nigdy się nie zmieniają – westchnąłem ciężko i gazety wypadły mi z rąk na
dywan. Schyliłem się żeby je podnieść i pisnąłem zaskoczony. Pod moimi nogami
przebiegło coś małego, czarnego i włochatego. Schowało się pod fotelem.
- Aaa… -
wyskoczyłem w popłochu na stół. – Gdzie jesteście niedorobieni rycerze?!
Ratunku, szczur!! – okropnie się ich brzydzę. Mają takie okropne łyse ogonki.
Usłyszałem tupot nóg na schodach. Dawid wpadł do salonu z rozwianym włosem, w
samych jeansach i boso. Pod mokrą, lśniącą skórą wyraźnie rysowały się
apetyczne mięśnie. – Mój gladiator, jak
on wspaniale wygląda. Pewnie brał prysznic i woda spływała w dół obmywając to
boskie ciało. Na pewno się tam dotykał. Jest już od dwóch dni na diecie. –
bezmyślnie się rozmarzyłem. Gapiłem się na niego jak cielę na malowane wrota – Jeny, o czym ja myślę? – walnąłem się w
policzek, aby przywrócić sobie rozsądek.
- Piotruś,
gdzie ten szczur? Przecież to nowy dom, skąd by się tu wziął? – zapytał.
- Nie rób ze
mnie mitomana. Jest pod fotelem. Ma na pewno kły i pazury. Zabierz go stąd.
Łee… - uklęknąłem na stole podciągając wysoko nogi.
- Ale z
ciebie bohater – pokpiwał ze mnie mąż zaglądając pod mebel i wypinając w moją
stronę zgrabny tyłek, ściśle opięty wąskimi spodniami.
- O boże, on to robi specjalnie –zerknąłem ukradkiem oblizując usta. – Chce mnie doprowadzić do szału. Ale nie ze
mną te numery, mam swoją godność. – Zamknąłem oczy, żeby odegnać pokusę,
ale wtedy zrobiło się jeszcze gorzej. Wyobraźnia nakręcona ponętnym widokiem
zaczęła mi posuwać sceny z naszej nocy poślubnej. – Nieee…! – wrzasnąłem
głośno, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Skarbie,
może lepiej idź do siebie, a ja tu zapoluję – odezwał się mąż, patrząc na mnie
z troską. – On pewnie myśli teraz, że
ożenił się z histerykiem i idiotą. Ale wstyd - zarumieniłem na całej
twarzy.
- Nie zejdę
stąd dopóki go nie złapiesz. Nie ma mowy – prychnąłem nadal grając obrażonego.
- To może
cię zaniosę? – zapytał z kocim uśmieszkiem podchodząc do stołu.
- Nie waż
się – usiłowałem się odsunąć, ale złośliwy mebel się zachwiał i wpadłem prosto
w jego nagie ramiona.
- A jednak
cię zaniosę – wziął mnie na ręce – moja ty księżniczko. - Przytulił mnie do
swojej szerokiej piersi. Objąłem go mocno za szyję, tak dla równowagi
oczywiście. Miał taką ciepłą i sprężystą skórę. Dotknąłem nosem jego szyi i
westchnąłem głęboko. Pachniał jakąś zagraniczną wodą kolońską, męsko i
pociągająco. Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku.
- Zostań tu,
a ja idę walczyć z potworem. Powinieneś dać buzi swojemu rycerzowi
wyruszającego na spotkanie ze śmiercią – pochylił się, a ja z piskiem
zanurkowałem pod kołdrę. Kiedy po kilku sekundach wychyliłem ostrożnie głowę,
już go nie było. Przebrałem się szybko w piżamę w stokrotki i wpełznąłem z
powrotem na łóżko. Zostawiłem zapaloną tylko lampkę nocną. Przytuliłem głowę do
jaśka i próbowałem zasnąć. Niestety nie bardzo mi to wychodziło. Kręciłem się
to w jedną, to w druga stronę jakby oblazły mnie mrówki. Po jakimś czasie
usłyszałem, jak drzwi się uchylają, a do pokoju wchodzi Dawid.
- Piotruś
śpisz? Złapałem potwora i wrzuciłem go do piwnicy. Spadł śnieg. Nie chciałem
mieć go na sumieniu – usłyszałem zgrzyt otwieranego zamka błyskawicznego, łóżko
się ugięło i coś gorącego przylgnęło do moich pleców.
- Zjeżdżaj
stąd, przestań się kleić – odsunąłem się na skraj materaca.
- Skarbie,
strasznie zmarzłem i to w twojej sprawie. Żałujesz swojemu obrońcy odrobiny
ciepełka – ponownie przywarł do mnie jak druga skóra.
- Co
złapałeś? – zapytałem, żeby odwrócić swoją uwagę od jego manewrów.
- Kociaka
sąsiadki. Jutro go jej odniosę – szeptał mi w kark, owiewając go swoim oddechem
i wzbudzając w moim ciele delikatne drżenie. - Jeszcze chwilę, masz pojęcie jak
zimno było w piwnicy? Zamknąłem tam małego drania z miską mleka – objął mnie w
talii. – Grzejesz jak prawdziwy kaloryferek – zamruczał mi do ucha, a ja
poczułem w dole brzucha znajomy dreszczyk. Obróciłem się na wznak i jego ręka
opadła w dół przypadkowo osuwając się na mojego penisa.
- Och…-
jęknąłem cichutko i zaraz zatkałem sobie usta, mając ochotę zapaść się pod
ziemię ze wstydu. Oczywiście drań nie omieszkał się zacisnąć palców i dokładnie
zbadać sytuacji.
- Kochanie,
jesteś strasznie twardy. Pozwól, że się tobą zajmę – pomiział mnie nosem po
karku.
- Dzisiaj
się do mnie tulisz, bo jesteś w potrzebie, a jutro do drzwi zapuka twój
następny kochanek tym razem z córką – przesunąłem się jeszcze dalej i byłbym
spadł, gdyby nie złapał mnie w swoje silne ramiona. Teraz leżałem na nim, a
moja erekcja ocierała się o jego wielkiego penisa. Kwiknąłem zaskoczony. Nie
spodziewałem się, że jest całkiem nagi.
- Kochanie,
możesz mnie ukarać i wykorzystać tak, jak masz na to ochotę – zajrzał mi
głęboko w oczy i otarł się o mnie całym rozpalonym ciałem. – Twój pokorny
niewolnik jest do twojej dyspozycji.
- Jak miło –
zamyśliłem się na moment i do głowy przyszedł mi śmiały pomysł. Skoro mam pozwolenie
i mogę robić na co mam ochotę, to muszę to dobrze wykorzystać. Poczułem jak na
głowie rosną mi różki. Druga taka okazja tak szybko się nie trafi. – W takim
razie obróć się na brzuch i ani słowa - w moich źrenicach zapłonęły diabelskie
ogniki. – Mam jedno pytanie – zanurzyłem palce w stojącym na stoliku nocnym
kremie – czy dałeś się komuś kiedyś przelecieć?
- No coś ty!
Jestem prawdziwym samcem alfa. Nigdy nie pozwoliłbym na coś takiego – rzucił
oburzony.
- Zawsze
musi być ten pierwszy raz – mruknąłem filozoficznie i bez ostrzeżenia wsunąłem
mu do środka pierwszy palec.
- Ooo…!
Cholera! – Wrzasnął i usiłował mi umknąć.
- Nic z
tego! Masz grzecznie wypinać tyłek i słuchać moich rozkazów - pogładziłem jego
jędrne pośladki i złapałem go drugą ręką za nabrzmiałego penisa.
- Piotruś –
jęknął błagalnie – nie masz w tym żadnego doświadczenia. Pozwól, że to ja ci
ulżę – zrobił szczenięce ślepka.
-
Zgłupiałeś? Mam przed oczami taką fajną dupę i mam nie skorzystać? Poza tym
miałeś się nie odzywać i wykonywać polecenia bez szemrania. - Włożyłem w niego
następny palec ostrożnie go rozciągając.
- Ach.. –
zamruczał i wypiął się mocniej. Musiałem chyba trafić w jego czuły punkt.
Powtórzyłem ruch i dodałem trzeci palec, wyrywając z jego ust kolejne namiętne
westchnienie.
- A teraz to
ja – zacząłem się w nim powoli zagłębiać – będę robił za przewodnika stada. –
Zatrzymałem się, aby mógł się przystosować do moich rozmiarów. Z własnego
doświadczenia wiedziałem jakie to ważne. Jak tylko poczułem, że się rozluźnia
pchnąłem mocno, wchodząc do samego końca. Wkrótce złapaliśmy wspólny rytm.
Uczucie było nieziemskie. To całe wilgotne ciepło, które mnie otaczało mieszało
mi w głowie. Rozlewająca się po moim ciele rozkosz, wprost odbierała mi
przytomność. Pchałem raz po raz, uderzając w jego prostatę. Obaj jęczeliśmy
głośno przy każdym mocniejszym ruchu. Po kilku minutach doszliśmy razem w tym
samym ułamku sekundy. Położyłem się obok niego z szerokim uśmiechem
- Musimy to
jeszcze kiedyś powtórzyć, jesteś świetnym ukesiem kochanie. Nigdy bym nie
pomyślał, że będziesz tak ochoczo kręcił biodrami – roześmiałem się widząc jego
ponure, krzywe spojrzenie. - Zemsta jest
czasami taka słodka! Gdybym wiedział, że tak łatwo się da podejść już dawno bym
go przeleciał!
........................................................................................
Betowała kot_w_butach
........................................................................................
Betowała kot_w_butach
Będę pierwsza ^^ mimo tego, że nie lubię komentować. Podoba mi się Karolek. Podoba mi się też, że ogólnie jest to komedia, bo chyba nie zniosłabym jakiegoś tragizmu z powodu nieślubnego dzieciaka. Miło, że Piotrek się do niego tak szybko przekonał. Jak widać też, nigdy do końca nie był uke, a zrobienie z niego switcha to całkiem dobry pomysł. No i na koniec, oczywiście: Zemsta jest słodka! <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dalszej weny, z niecierpliwością czekając na następny rozdział :D
ta fapfapowa część jest wspaniała *q* . więcej fapfap *q* <3
OdpowiedzUsuńNie sądziłam, że tak łatwo Piotruś mu wybaczy, nawet przekupstwem tyłkiem narzeczonego. Rozdział jak zwykle świetny
OdpowiedzUsuń;o teraz to mnie rozwaliłaś! nigdy nei myślałam, że Dawid się na coś takiego zgodzi! ale scenka mniam mniam ;) czekam na nn ^^ *.*
OdpowiedzUsuńMAgnolia
No tegoż żem się nie zpodziewała, normalnie mnie rozwaliłaś..heh...rozumiem jakby Piotruś to zrobił pod wpływem alkoholu, ale że na trzeźwo...nie no tego się nie spodziewałam...
OdpowiedzUsuńCo ja poradzę na to że lubię Karolka:) I to coraz bardziej nie zabieraj go proszę:) A co do Dawida i Piotrusia, to ja rozumiem że dieta i to wszystko, ale coś mu za szybko wybaczył. Może jeszcze niech podręczy Dawida i da się uwieść po raz kolejny. No ale racja że nie spodziewałam się tego po Piotrusiu nie mniej jednak wyszło Ci to świetnie i czkam na next. Dużo weny:)
OdpowiedzUsuńTeż jestem za ponownym uwiedzeniem Piotrusia. :D
UsuńKarol to sprytny dzieciak. Będzie bronił ich księżniczki. :DDD
OdpowiedzUsuńCzekałam czy Piotr zdecyduje się zabrać za tyłek Davida. I się nie zawiodłam, ale za krótki opis tego. Za szybko się działo. Mam nadzieję, że w przyszłości bardziej to opiszesz. Chcę czytać o jękach Davida o Piotrusia też. :DD
O mój boższz,, !!! Piotruś przeleciał Davida!!! O_O przeżyłam szok xD kyaaa to była chyba najlepsza kara pod słońcem ,,
OdpowiedzUsuńMaru ma wypieki hihi, niegrzeczny Piotruś:)
A Karolek jest taki uroczy, bronić honoru rodziny i naszej księżniczki hah ;3
Pisz szybciutko;3
Twoja Maru
O kur*wa...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam ale... oo... oo... O.O
ON GO PRZELECIAŁ haha BRAWO PIOTREK SŁODZIAKU!
Zmieniłam zdanie... Karolek... Like a boss ^^
Jest uroczy.
A Dawid... masz za swoje! ty... ty... dzieciorobie (Haha leżałam i śmiałam się z tego określenia.)
Chcę więcej *.*
Pozdrawiam robaczku.
Hahaha nieziemski rozdział :D Kto by pomyślał, że Piotrek przeleci swojego mężusia ^^ Teraz przynajmniej obydwoje znali zalety bycia seme i bycia uke ;p
OdpowiedzUsuńMały też jest słodki, oczywiście scena, w której bronił honoru księżniczki była świetna. Coś czuję, że synek będzie podobny do tatusia.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, nie lubię ludzi którzy nie wiedzą co i jak to obgadują... należało im się oberwanie z "katapulty", o jak pieknie samiec alfa jako dobry ukus...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka