czwartek, 6 września 2012

Rozdział 15




Siedziałem z Karolkiem na dywanie i graliśmy w karty. Mały był bardzo sprytny i w mig pojął zasady. Dochodziła już szesnasta i obu nam zaczęło burczeć w brzuchach. Dawid miał wyjść na dwie godziny, a nie było go pół dnia. Nawet nie zadzwonił, aby powiedzieć, że się spóźni. Obiecał zabrać nas do restauracji, więc nie ugotowałem obiadu. Wreszcie na korytarzu usłyszałem kroki. Chłopiec poderwał się i podbiegł do wchodzącego ojca.
- Wiesz, bawiliśmy się z Piotrusiem i jemu coś strasznie piszczało w brzuszku. Powiedział, że to kiszki marsza grają. Czy kiszki też chodzą na lekcję gry na pianinie do pani Nelson? – zapytał poważnie maluch.
- Może lepiej zabierzmy je na obiad co? – roześmiał się mężczyzna. – Nutkami się raczej nie najedzą. To gdzie chcecie iść? Może do francuskiej?
- Tatusiu nie wiesz, że tam dają takie śmierdzące serki i się po nich puszcza brzydkie bąki? Idziemy na makaron! – powiedział stanowczo Karolek.
- Piotrusiu? – spojrzał na mnie i wyciągnął rękę, aby mnie dotknąć, ale zaraz ją cofną widząc moje groźne spojrzenie.
- Dobrze, pójdziemy do włoskiej – pociągnąłem chłopczyka do przedpokoju i zacząłem go ubierać.
- Mamuś Kamil mówił …- zaczął maluch.
- Ee..Mamuś? Nie ma czegoś takiego – przerwałem mu wpół słowa.
- Nie chodziłeś do zerówki prawda? – pokiwał z politowaniem głową dzieciak. – Nasza pani powiedziała, że nie może być mama Kamil, bo mama to dziewczynka dlatego mamuś. Wtedy to jest chłopiec. Sam to wymyśliłem - powiedział dumnie.
- To widać –rozbawiony wziąłem go za rękę i poszliśmy do samochodu. Wkrótce byliśmy na miejscu. Kiedy weszliśmy do restauracji zadzwoniła komórka Dawida.
- Zajmijcie miejsca, zaraz do was dołączę – odezwał się mąż. Gdy weszliśmy na salę od razu podszedł do nas wyfraczony kelner i zaprosił do wolnego stolika. Wzięliśmy menu i złożyliśmy zamówienie. Oczywiście spaghetti bolonese. Przy stoliku obok usiadło dwóch młodych mężczyzn i bezczelnie się na nas gapiło. Dawida coś długo nie było. Kiedy przynieśli nam posiłek ochoczo rzuciliśmy się na makaron. Obaj byliśmy strasznie głodni. Zacząłem przysłuchiwać się rozmowie naszych sąsiadów.
- Widzisz tego małego blondyna? To świeżo poślubiony mąż Lutomirskiego.
- Żartujesz? Taki smarkacz? – odezwał się niższy.
- Spryciarz z niego, ustawił się na całe życie. Dawid jest niezły w łóżku. Mały ma na co dzień świetny seks i jeszcze mu za to dobrze płacą.
- Słyszałem, że stary nieźle zapłacił ojcu chłopaka za jego rękę!
- Chciałeś powiedzieć, za dupę – bezczelnie wykrzywił się drugi. Usiłowałem zapanować nad sobą, ale nie bardzo to mi wychodziło. Wszystko we mnie zaczęło trząść się z nerwów. - Ciekawe co by było, jakbym strzelił któregoś w mordę? – moje rozważania przerwał Karolek niespokojnie wiercąc się na krześle.
- Piotruś, czy ci panowie właśnie nas obrazili? – zapytał maluch spoglądając na mężczyzn z podejrzaną minką. – Powinniśmy chyba bronić honoru rodziny prawda?
- Właściwie tak, pobawimy się w rycerzy? – mrugnąłem do dzieciaka. – Wdziałeś kiedy katapultę?
- Taką do wyrzucania pocisków? – od razu zajarzył mały i wziął do rączki łyżkę do zupy. – A pociski? Już wiem - makaron, a sos będzie wyglądał jak krew! – Zanim zdążyłem zaprotestować, nie żebym bardzo chciał, Karolek odpalił katapultę. Miał niezłego cela. Twarz niższego sąsiada pokryła lepka maź, a długie nitki spadały na eleganckie spodnie. Mały wystrzelił jeszcze raz i trafił prosto w piegowaty nos drugiego mężczyzny. Oczywiście natychmiast podnieśli straszny lament. Kelner przerażony tym co się stało usiłował uspokoić rozjuszonych klientów. Tymczasem reszta sali miała niezły ubaw. Większość gości rechotała jak szalona i gratulowała Karolkowi odwagi. Niestety nadęty kierownik miał inne zdanie. Niegrzecznie wyprosił nas z restauracji dodając, abyśmy więcej tu się nie pojawiali. Wychodząc, wpadliśmy wprost na zaskoczonego naszym pojawieniem się, Dawida.
- Co tu, się u licha dzieje? – odezwał się chłodno, wbijając wzrok w rozsierdzonego mężczyznę.
- Ci panowie zdemolowali salę i wystraszyli mi klientów – zwrócił się do niego restaurator.
- Piotruś? – mąż przyglądał mi się z komiczną powagą.
- To moja wina tatusiu – odezwał się niespodziewanie Karolek, bohatersko wypinając chudziutką pierś. – Jestem rycerzem i broniłem honoru rodziny. Ci panowie mówili straszne rzeczy o Piotrusiu. Musiałem bronić naszej księżniczki.
- Skoro tak, to inna sprawa. Księżniczka jest najważniejsza – mrugnął do mnie rozbawiony. - Ale o zachowaniu przy stole, to jeszcze sobie porozmawiamy w domu – pogroził mu Dawid z trudem próbując się nie roześmiać. – W takim razie pójdziemy do McDonalda.
- Wiesz – odezwałem się nieśmiało – nie możemy. Mam tam zakaz wstępu od ostatniej bitwy na frytki. – Na to oświadczenie mąż tylko przewrócił oczami i pognał nas do samochodu.
- Jedziemy do knajpki mojego kumpla. Dają tam niezłą chińszczyznę. Ale jak jeszcze coś zmalujecie, to będziecie się żywić mrożonkami – pogroził nam Dawid.
- Buuu…- rozległ się nagle płacz Karolka. – Ja nie chcę być tym no kani..kanibalem! Nie będę jeść tych żółtych panów z małymi oczkami! – zaprotestował. Popatrzyłem na męża siedzącego za kierownicą z otwartymi ze zdumienia ustami i znakiem zapytania w oczach. Wybuchnąłem gromkim śmiechem trzymając się za burczący brzuch.
…………………………………………………………………

Wieczorem położyłem Karolka spać i usiadłem w salonie przed płonącym kominkiem. Próbowałem przejrzeć prasę, ale jakoś mi nie szło. Gdyby nie ta cała afera z maluchem chodzilibyśmy teraz po plaży i słuchali szumu fal. Zrobiło mi się smutno. Nie myślałem, że chwile szczęścia tak szybko się skończą. Niestety za naiwność trzeba zapłacić. - Wiedziałem, że wychodzę za playboya, więc czego u licha się spodziewałem? Tacy mężczyźni nigdy się nie zmieniają – westchnąłem ciężko i gazety wypadły mi z rąk na dywan. Schyliłem się żeby je podnieść i pisnąłem zaskoczony. Pod moimi nogami przebiegło coś małego, czarnego i włochatego. Schowało się pod fotelem.
- Aaa… - wyskoczyłem w popłochu na stół. – Gdzie jesteście niedorobieni rycerze?! Ratunku, szczur!! – okropnie się ich brzydzę. Mają takie okropne łyse ogonki. Usłyszałem tupot nóg na schodach. Dawid wpadł do salonu z rozwianym włosem, w samych jeansach i boso. Pod mokrą, lśniącą skórą wyraźnie rysowały się apetyczne mięśnie. – Mój gladiator, jak on wspaniale wygląda. Pewnie brał prysznic i woda spływała w dół obmywając to boskie ciało. Na pewno się tam dotykał. Jest już od dwóch dni na diecie. – bezmyślnie się rozmarzyłem. Gapiłem się na niego jak cielę na malowane wrota – Jeny, o czym ja myślę? – walnąłem się w policzek, aby przywrócić sobie rozsądek.
- Piotruś, gdzie ten szczur? Przecież to nowy dom, skąd by się tu wziął? – zapytał.
- Nie rób ze mnie mitomana. Jest pod fotelem. Ma na pewno kły i pazury. Zabierz go stąd. Łee… - uklęknąłem na stole podciągając wysoko nogi.
- Ale z ciebie bohater – pokpiwał ze mnie mąż zaglądając pod mebel i wypinając w moją stronę zgrabny tyłek, ściśle opięty wąskimi spodniami.
- O boże, on to robi specjalnie –zerknąłem ukradkiem oblizując usta. – Chce mnie doprowadzić do szału. Ale nie ze mną te numery, mam swoją godność. – Zamknąłem oczy, żeby odegnać pokusę, ale wtedy zrobiło się jeszcze gorzej. Wyobraźnia nakręcona ponętnym widokiem zaczęła mi posuwać sceny z naszej nocy poślubnej. – Nieee…! – wrzasnąłem głośno, nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
- Skarbie, może lepiej idź do siebie, a ja tu zapoluję – odezwał się mąż, patrząc na mnie z troską. – On pewnie myśli teraz, że ożenił się z histerykiem i idiotą. Ale wstyd - zarumieniłem na całej twarzy.
- Nie zejdę stąd dopóki go nie złapiesz. Nie ma mowy – prychnąłem nadal grając obrażonego.
- To może cię zaniosę? – zapytał z kocim uśmieszkiem podchodząc do stołu.
- Nie waż się – usiłowałem się odsunąć, ale złośliwy mebel się zachwiał i wpadłem prosto w jego nagie ramiona.
- A jednak cię zaniosę – wziął mnie na ręce – moja ty księżniczko. - Przytulił mnie do swojej szerokiej piersi. Objąłem go mocno za szyję, tak dla równowagi oczywiście. Miał taką ciepłą i sprężystą skórę. Dotknąłem nosem jego szyi i westchnąłem głęboko. Pachniał jakąś zagraniczną wodą kolońską, męsko i pociągająco. Zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku.
- Zostań tu, a ja idę walczyć z potworem. Powinieneś dać buzi swojemu rycerzowi wyruszającego na spotkanie ze śmiercią – pochylił się, a ja z piskiem zanurkowałem pod kołdrę. Kiedy po kilku sekundach wychyliłem ostrożnie głowę, już go nie było. Przebrałem się szybko w piżamę w stokrotki i wpełznąłem z powrotem na łóżko. Zostawiłem zapaloną tylko lampkę nocną. Przytuliłem głowę do jaśka i próbowałem zasnąć. Niestety nie bardzo mi to wychodziło. Kręciłem się to w jedną, to w druga stronę jakby oblazły mnie mrówki. Po jakimś czasie usłyszałem, jak drzwi się uchylają, a do pokoju wchodzi Dawid.
- Piotruś śpisz? Złapałem potwora i wrzuciłem go do piwnicy. Spadł śnieg. Nie chciałem mieć go na sumieniu – usłyszałem zgrzyt otwieranego zamka błyskawicznego, łóżko się ugięło i coś gorącego przylgnęło do moich pleców.
- Zjeżdżaj stąd, przestań się kleić – odsunąłem się na skraj materaca.
- Skarbie, strasznie zmarzłem i to w twojej sprawie. Żałujesz swojemu obrońcy odrobiny ciepełka – ponownie przywarł do mnie jak druga skóra.
- Co złapałeś? – zapytałem, żeby odwrócić swoją uwagę od jego manewrów.
- Kociaka sąsiadki. Jutro go jej odniosę – szeptał mi w kark, owiewając go swoim oddechem i wzbudzając w moim ciele delikatne drżenie. - Jeszcze chwilę, masz pojęcie jak zimno było w piwnicy? Zamknąłem tam małego drania z miską mleka – objął mnie w talii. – Grzejesz jak prawdziwy kaloryferek – zamruczał mi do ucha, a ja poczułem w dole brzucha znajomy dreszczyk. Obróciłem się na wznak i jego ręka opadła w dół przypadkowo osuwając się na mojego penisa.
- Och…- jęknąłem cichutko i zaraz zatkałem sobie usta, mając ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Oczywiście drań nie omieszkał się zacisnąć palców i dokładnie zbadać sytuacji.
- Kochanie, jesteś strasznie twardy. Pozwól, że się tobą zajmę – pomiział mnie nosem po karku.
- Dzisiaj się do mnie tulisz, bo jesteś w potrzebie, a jutro do drzwi zapuka twój następny kochanek tym razem z córką – przesunąłem się jeszcze dalej i byłbym spadł, gdyby nie złapał mnie w swoje silne ramiona. Teraz leżałem na nim, a moja erekcja ocierała się o jego wielkiego penisa. Kwiknąłem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że jest całkiem nagi.
- Kochanie, możesz mnie ukarać i wykorzystać tak, jak masz na to ochotę – zajrzał mi głęboko w oczy i otarł się o mnie całym rozpalonym ciałem. – Twój pokorny niewolnik jest do twojej dyspozycji.
- Jak miło – zamyśliłem się na moment i do głowy przyszedł mi śmiały pomysł. Skoro mam pozwolenie i mogę robić na co mam ochotę, to muszę to dobrze wykorzystać. Poczułem jak na głowie rosną mi różki. Druga taka okazja tak szybko się nie trafi. – W takim razie obróć się na brzuch i ani słowa - w moich źrenicach zapłonęły diabelskie ogniki. – Mam jedno pytanie – zanurzyłem palce w stojącym na stoliku nocnym kremie – czy dałeś się komuś kiedyś przelecieć?
- No coś ty! Jestem prawdziwym samcem alfa. Nigdy nie pozwoliłbym na coś takiego – rzucił oburzony.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz – mruknąłem filozoficznie i bez ostrzeżenia wsunąłem mu do środka pierwszy palec.
- Ooo…! Cholera! – Wrzasnął i usiłował mi umknąć.
- Nic z tego! Masz grzecznie wypinać tyłek i słuchać moich rozkazów - pogładziłem jego jędrne pośladki i złapałem go drugą ręką za nabrzmiałego penisa.
- Piotruś – jęknął błagalnie – nie masz w tym żadnego doświadczenia. Pozwól, że to ja ci ulżę – zrobił szczenięce ślepka.
- Zgłupiałeś? Mam przed oczami taką fajną dupę i mam nie skorzystać? Poza tym miałeś się nie odzywać i wykonywać polecenia bez szemrania. - Włożyłem w niego następny palec ostrożnie go rozciągając.
- Ach.. – zamruczał i wypiął się mocniej. Musiałem chyba trafić w jego czuły punkt. Powtórzyłem ruch i dodałem trzeci palec, wyrywając z jego ust kolejne namiętne westchnienie.
- A teraz to ja – zacząłem się w nim powoli zagłębiać – będę robił za przewodnika stada. – Zatrzymałem się, aby mógł się przystosować do moich rozmiarów. Z własnego doświadczenia wiedziałem jakie to ważne. Jak tylko poczułem, że się rozluźnia pchnąłem mocno, wchodząc do samego końca. Wkrótce złapaliśmy wspólny rytm. Uczucie było nieziemskie. To całe wilgotne ciepło, które mnie otaczało mieszało mi w głowie. Rozlewająca się po moim ciele rozkosz, wprost odbierała mi przytomność. Pchałem raz po raz, uderzając w jego prostatę. Obaj jęczeliśmy głośno przy każdym mocniejszym ruchu. Po kilku minutach doszliśmy razem w tym samym ułamku sekundy. Położyłem się obok niego z szerokim uśmiechem
- Musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć, jesteś świetnym ukesiem kochanie. Nigdy bym nie pomyślał, że będziesz tak ochoczo kręcił biodrami – roześmiałem się widząc jego ponure, krzywe spojrzenie. - Zemsta jest czasami taka słodka! Gdybym wiedział, że tak łatwo się da podejść już dawno bym go przeleciał!
........................................................................................
Betowała kot_w_butach

12 komentarzy:

  1. Będę pierwsza ^^ mimo tego, że nie lubię komentować. Podoba mi się Karolek. Podoba mi się też, że ogólnie jest to komedia, bo chyba nie zniosłabym jakiegoś tragizmu z powodu nieślubnego dzieciaka. Miło, że Piotrek się do niego tak szybko przekonał. Jak widać też, nigdy do końca nie był uke, a zrobienie z niego switcha to całkiem dobry pomysł. No i na koniec, oczywiście: Zemsta jest słodka! <3

    Pozdrawiam i życzę dalszej weny, z niecierpliwością czekając na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ta fapfapowa część jest wspaniała *q* . więcej fapfap *q* <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie sądziłam, że tak łatwo Piotruś mu wybaczy, nawet przekupstwem tyłkiem narzeczonego. Rozdział jak zwykle świetny

    OdpowiedzUsuń
  4. ;o teraz to mnie rozwaliłaś! nigdy nei myślałam, że Dawid się na coś takiego zgodzi! ale scenka mniam mniam ;) czekam na nn ^^ *.*


    MAgnolia

    OdpowiedzUsuń
  5. No tegoż żem się nie zpodziewała, normalnie mnie rozwaliłaś..heh...rozumiem jakby Piotruś to zrobił pod wpływem alkoholu, ale że na trzeźwo...nie no tego się nie spodziewałam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Co ja poradzę na to że lubię Karolka:) I to coraz bardziej nie zabieraj go proszę:) A co do Dawida i Piotrusia, to ja rozumiem że dieta i to wszystko, ale coś mu za szybko wybaczył. Może jeszcze niech podręczy Dawida i da się uwieść po raz kolejny. No ale racja że nie spodziewałam się tego po Piotrusiu nie mniej jednak wyszło Ci to świetnie i czkam na next. Dużo weny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też jestem za ponownym uwiedzeniem Piotrusia. :D

      Usuń
  7. Karol to sprytny dzieciak. Będzie bronił ich księżniczki. :DDD
    Czekałam czy Piotr zdecyduje się zabrać za tyłek Davida. I się nie zawiodłam, ale za krótki opis tego. Za szybko się działo. Mam nadzieję, że w przyszłości bardziej to opiszesz. Chcę czytać o jękach Davida o Piotrusia też. :DD

    OdpowiedzUsuń
  8. O mój boższz,, !!! Piotruś przeleciał Davida!!! O_O przeżyłam szok xD kyaaa to była chyba najlepsza kara pod słońcem ,,
    Maru ma wypieki hihi, niegrzeczny Piotruś:)
    A Karolek jest taki uroczy, bronić honoru rodziny i naszej księżniczki hah ;3
    Pisz szybciutko;3
    Twoja Maru

    OdpowiedzUsuń
  9. O kur*wa...
    Przepraszam ale... oo... oo... O.O
    ON GO PRZELECIAŁ haha BRAWO PIOTREK SŁODZIAKU!
    Zmieniłam zdanie... Karolek... Like a boss ^^
    Jest uroczy.
    A Dawid... masz za swoje! ty... ty... dzieciorobie (Haha leżałam i śmiałam się z tego określenia.)
    Chcę więcej *.*
    Pozdrawiam robaczku.

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahaha nieziemski rozdział :D Kto by pomyślał, że Piotrek przeleci swojego mężusia ^^ Teraz przynajmniej obydwoje znali zalety bycia seme i bycia uke ;p
    Mały też jest słodki, oczywiście scena, w której bronił honoru księżniczki była świetna. Coś czuję, że synek będzie podobny do tatusia.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka,
    wspaniale, nie lubię ludzi którzy nie wiedzą co i jak to obgadują... należało im się oberwanie z "katapulty", o jak pieknie samiec alfa jako dobry ukus...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Zośka

    OdpowiedzUsuń