Pisanie tego rozdziału strasznie marudnie mi szło i wyszedł taki sobie. Nie jestem z niego zbyt zadowolona.
Trwała
bitwa. Po jednej stronie ja, w samych jeansach, boso, uzbrojony w puszysty
ręcznik w kaczuszki. Po drugiej stronie Karolek, nagusieńki i cały w pianie.
Zaparowana, zalana wodą łazienka była naszą areną. Maluch piszcząc z radości uciekał
dookoła ogromnej wanny. Biegałem za nim jak głupi usiłując dosięgnąć śliskiego
łobuziaka. W pewnym momencie smarkacz zwinnie wyskoczył na ziemię i pędem
rzucił się do drzwi. Chichocząc zaczął uciekać po schodach do kuchni. Podążyłem
za nim. Oczywiście poślizgnąłem się na ostatnim stopniu mokrymi stopami.
- Aaaa….- z
przeraźliwym okrzykiem zachwiałem się niebezpiecznie i spadłem wprost w
rozpostarte ramiona nieznanego mi osobnika. Podniosłem głowę i spojrzałem w
niesamowicie błękitne oczy swojego wybawcy. Miał śniadą skórę i egzotyczne rysy
twarzy. Był ode mnie sporo wyższy. Odskoczyłem od niego gwałtownie, omal się
nie przewracając drugi raz.
-As salam
alaykum – usłyszałem niski, aksamitny głos z cudzoziemskim, śpiewnym akcentem.
– Kimkolwiek jesteś piękny, bądź pozdrowiony. Przepraszam za tak niezdarne
powitanie, ale twoja zjawiskowa uroda tak mnie oszołomiła, że mam w głowie
kompletny zamęt.- Ukłonił się wytwornie i położył mi lewą rękę na ramieniu. -
Zwróć na mnie gwiaździste źrenice i powiedz swoje imię, abym mógł zapisać je na
wieki w swoim drżącym sercu.
- Eee.. –
zwróciłem się do niego nad wyraz inteligentnie. – Jeny, skąd wziął się tutaj ten wariat? Za co Dawid płaci ochronie? Co
ja zrobię jak się nagle na mnie rzuci? – patrzyłem na niego przestraszony i
zaskoczony jego nieoczekiwanym pojawieniem.
-
Przestraszyłem cię aniele? Wybacz słodka istoto moją gruboskórność. Jestem Noah
Al.’Salid i przybyłem do tego domu z
Dawidem Lutomirskim. Robimy razem interesy. Jesteśmy starymi przyjaciółmi.
Dawid zapomniał zabrać ważnych dokumentów z biurka i poszedł ich poszukać –
patrzył na mnie z niesamowitym ogniem w oczach. Jego spojrzenie ślizgało się z
zachwytem po mojej nagiej klatce piersiowej.
- Och…-
pisnąłem zawstydzony, rumieniąc się jak nieletnie dziewczę. Dopiero teraz
zdałem sobie sprawę jak wyglądam. Cały mokry, w samych spodniach i boso
musiałem być z pewnością osobliwym zjawiskiem. Zakryłem się szybko trzymanym w
ręku ręcznikiem. – Mmoże ja najpierw się ubiorę – jąkałem się jak idiota pod
jego intensywnym spojrzeniem – proszę zaczekać w salonie. Rzuciłem się w
popłochu po schodach na górę i dopiero w sypialni złapałem drugi oddech. – Ale ze mnie idiota! Pięknie się
zaprezentowałem temu nafciarzowi. Mąż opowiadał mi o nim wczoraj. To jakiś
arabski szejk czy książę. Bogaty jak Krezus. Mam nadzieję, że się nie obraził.
Gadał jak jakiś nawiedzony. Każdy mógł się pomylić. – ubierałem się
pośpiesznie, ręką susząc mokre włosy. – Ciekawe
gdzie się podział ten mały golasek? – Kiedy po kwadransie byłem gotowy
zszedłem do salonu. Mężczyźni siedzieli z drinkami w dłoniach pogrążeni w
rozmowie. Na mój widok obaj podnieśli się z kanapy.
- Pozwól, że
ci przedstawię mojego męża Piotra Czarnoryskiego – Dawid uśmiechnął się do
mnie, zachęcając do podejścia bliżej. Zerknąłem na gościa nieśmiało i stanąłem
jak najbliżej mojej drugiej połówki. Mając obok jego ciepłe ciało czułem się
najbezpieczniej. Nie wiadomo z czym jeszcze wyskoczy ten pokręcony facet.
- Wspaniały
– omiótł mnie gorącym spojrzeniem – szkoda, że nie poznałem go wcześniej.
Dawidzie strzeż się. Będzie ci trudno upilnować taki rajski kwiat – rzucił
wyzywająco w stronę mojego męża, który natychmiast zasłonił mnie swoją rosłą
sylwetką.
- Piotrusiu,
poszukaj Karolka. Nie wiem czy mi się wydawało, ale w korytarzu widziałem
jakiegoś nagusa – objął mnie władczo w talii, podkreślając swoją
uprzywilejowaną pozycję. Pocałował mnie poufale w policzek i pchnął w stronę
drzwi. Nie miałem zamiaru z nim dyskutować. Ten nieznajomy był dziwny i chyba
zagiął na mnie parol. W dodatku mąż był coraz bardziej zły. Zaciskał szczęki o
mało nie miażdżąc swoich zębów. W sumie to jego wina. Po co przyprowadził tu
tego cudzoziemca. Wzruszyłem ramionami i skinąłem głową Noahowi. Zacząłem
wchodzić po schodach kręcąc zalotnie tyłkiem. Poczułem na siebie wściekły wzrok
męża wypalający mi dziurę w plecach. –
Dobrze mu tak. Niech sobie nie myśli, że tylko jego stać na kochanka. W końcu
ja też nie jestem taki najgorszy. Niech się trochę pomartwi – pomyślałem mściwie.
Gniew i żal do niego nadal tkwiły gdzieś głęboko w moim sercu. Powinienem chyba
odpuścić, lecz nie potrafiłem. Jak tylko pomyślałem, że ten paskudny, wymuskany
Kamil będzie się teraz wtrącał do naszego życia, kiedy będzie chciał, ciśnienie
natychmiast mi się podnosiło. Podrzucił nam dzieciaka i zepsuł podróż poślubną,
a ten palant Dawid nawet się nie pofatygował, żeby mnie przeprosić. Opiekuję
się jego synem od wielu dni i nikt mi nie podziękował. Minęły już dwa tygodnie,
a wyrodna matka nie zgłosiła się po malucha. Nawet łajdak nie zadzwonił i nie
zapytał co u synka słychać. Za każdym razem, kiedy zaczynałem rozmowę na ten temat
mąż sprytnie odwracał moją uwagę, albo miał nagle do załatwienia jakąś sprawę
niecierpiącą zwłoki i znikał na kilka godzin. Siadłem na łóżku i pociągnąłem
nosem. Dobry humor całkiem mnie opuścił i przez następne kilka dni nie chciał
powrócić. Moi chłopcy stawali na głowie, żeby mnie rozruszać, ale im się nie
udało. Byłem smutny i rozdrażniony. Na pytania odpowiadałem monosylabami. Godzinami
przesiadywałem zamknięty w swoim pokoju. Przyjaciele też zauważyli, ten
niezwykły jak na mnie nastój. Nigdy nie miałem w zwyczaju długo się czymś
martwić. Raczej po wylaniu wiaderka łez ruszałem do boju i starałem się
rozwiązać problem. Ala z Maćkiem wielokrotnie mnie zagadywali, ale nie chciałem
z nimi rozmawiać o swoich problemach. Rodzice po weselu się do mnie nie
odzywali, a z braćmi nigdy nie byłem blisko. Nawet się nie zainteresowali
dlaczego zostaliśmy w domu zamiast wyjechać, tak jak to było zaplanowane.
Zrobili świetny interes i to im do szczęścia wystarczyło. O moim jakoś wcale
nie pomyśleli. Mąż unikał mnie i nie chciał ze mną poważnie porozmawiać.
Właściwie zostałem sam ze swoimi rozterkami. Czułem się taki mały, głupi, nic
nieważny i nikomu nie potrzebny. Coraz bardziej pogrążałem się w depresji.
…………………………………………………………………………
Była sobota,
a ja siedziałem w domu sam i nie miałem nic ciekawego do roboty. Męża jak
zwykle gdzieś wyniosło, Karolek był z nianią w wesołym miasteczku, a przyjaciele
mnie olali. Ostatnio wpadli w intensywny ciąg randek. Trudno było zastać w domu
zarówno Alę jak i o dziwo, spokojnego Maćka. Machnąłem na nich wszystkich ręką
i postanowiłem wyruszyć w miasto sam. Małe zakupy powinny poprawić mi nastrój.
W pobliskim centrum handlowym była świetnie zaopatrzona księgarnia. Parę
dobrych romansów umili mi samotne życie. Złapałem kluczyki od auta i po pół
godzinie byłem na miejscu. Rozejrzałem się po galerii. No proszę na zewnątrz
mróz i śnieg, a tutaj ciepło, jasno i gwarnie. Wszędzie pełno ludzi. Udałem się
do upatrzonego sklepu i zacząłem przerzucać sterty książek. Nagle ktoś
niespodziewanie złapał mnie za rękę. Noah wpatrując się we mnie jak w jakieś
nieziemskie zjawisko szczerzył do mnie olśniewająco białe zęby.
- Witaj,
światło mojego życia? – zamruczał mi nisko do ucha. Podniósł moją dłoń i
delikatnie ją pocałował, jakbym był jakąś piękną dziewczyną. Zmieszałem się i
zaczerwieniłem pod jego płomiennym spojrzeniem. Usiłowałem się wyrwać, ale jego
uścisk okazał się zbyt silny. – Nie uciekaj słodki. Może dasz się skusić na
filiżankę kawy? Nie bój się, przecież w publicznym miejscu nic ci nie zrobię. –
Na tę wzmiankę zaraz przypomniało mi się co robiliśmy z Dawidem w kinie i omal
nie spaliłem się ze wstydu. Jak widać takie zupełnie niewinne miejsca wcale nie
gwarantują, że nic niedozwolonego się
nie wydarzy. Z drugiej strony dlaczego nie? Miałem w perspektywie jedynie
samotny wieczór z książką.
- Dobrze,
ale ja wybiorę dokąd pójdziemy. Obiecasz też, że będziesz grzeczny i nie
dotkniesz mnie nawet jednym palcem – uśmiechnąłem się do niego beztrosko. W
pobliżu była niewielka kawiarenka, gdzie dawali wspaniałe lody z bakaliami.
- Wiele ode
mnie wymagasz. Mieć cię tak blisko i jednocześnie tak daleko, to będzie dla
mnie nie lada wyznanie, mój złotowłosy aniele. Ale skoro tylko tak mogę poznać
cię bliżej, to prowadź – puścił moją dłoń. Kiedy przedzieraliśmy się przez
tłumy w galerii wzbudzaliśmy powszechną uwagę. Noah był nie tylko bardzo
przystojnym mężczyzną. Biła od niego jakaś niesamowita aura dumy, siły i
bogactwa. Na kilometr można było poznać w nim kogoś, z kim nie warto zadzierać.
Kiedy dotarliśmy do kafejki i zajęliśmy ustronny stolik w rogu sali. Kelnerki
na wyścigi rzuciły się w naszą stronę. Złożyliśmy zamówienie. Już po chwili
przyniesiono dla mnie ogromną porcję lodów i cole, a dla niego filiżankę kawy.
Spojrzałem przez okno na zewnątrz i zauważyłem mojego podobno ciężko
pracującego małżonka. Dostrzegł nas i schował się za filarem. – A to paskudny kłamca! Miał być na jakiejś
biznesowej naradzie! Już ja mu pokażę, co to znaczy zaniedbywać męża! – Różki
zaczęły mi rosnąć, a łobuzerskie błyski pojawiły się w oczach. Zanurzyłem
łyżeczkę w bitej śmietanie i z ogromną przyjemnością, powoli dokładnie ją
oblizałem nie spuszczając wzroku z najwyraźniej zahipnotyzowanego moim
zachowaniem Noaha.
- Piotrze,
rób tak dalej, a po raz pierwszy osiągnę spełnienie nawet się nie dotykając –
wyszeptał mężczyzna. Podniósł drżącą dłonią filiżankę do ust. Podobało mi się,
że tak mocno na niego działam i to, że mówi do mnie pełnym imieniem jak do
równego sobie, a nie spieszcza je jak do dziecka. Zerknąłem w bok i zobaczyłem
jak Dawid skrada się coraz bliżej nie spuszczając z nas oczu. Uśmiechnąłem się
pod nosem i nachyliłem nad stolikiem do towarzysza.
- Nie
przesadzaj, w domu pewnie czeka na ciebie cały harem gotowy na każde skinienie.
- Mylisz się
co do mnie. Nie jestem podobny do twojego męża, który całe życie przeskakuje z
kwiatka na kwiatek. Mam trzy konkubiny, które rodzą dla mnie dzieci. To prosty
interes między nami. Mogą odejść w każdej chwili. Nigdy jednak się nie
ożeniłem. U mego boku musi stanąć ktoś naprawdę wyjątkowy. Z każdą chwilą
upewniam się coraz bardziej, że to mógłbyś być ty – jego gorący szept wdzierał
się do mojej duszy i ciała. Trzeba przyznać, że naprawdę był ogromnie
pociągający. Wyciągnął rękę i kciukiem starł z moich warg bitą śmietanę. Po
czym włożył go sobie do ust i possał z kocim uśmieszkiem patrząc mi prosto w
oczy. Nie dane mi było jednak odpowiedzieć na to śmiałe wyznanie.
- Łup..! –
pięść Dawida bez ostrzeżenia wylądowała na twarzy Noaha, który razem ze
stołkiem przeleciał przez pół sali przewracając się do tyłu. – Pstryk, pstryk…
- błysnęły aparaty telefonów komórkowych siedzących w kawiarni gości. Mąż
podniósł mnie na nogi i zanim się spostrzegłem przerzucił mnie sobie przez
ramię jak worek z mąką. Ruszył do drzwi warcząc jak wściekły grizzly, a wszyscy
w popłochu ustępowali mu drogi.
- Puść mnie
jaskiniowcu jeden! – darłem się jak opętany i usiłowałem mu się wyrwać. –
Plask…! – wymierzył mi solidnego klapsa w tyłek. – Ała..! – zawyłem na cały
głos, nic sobie nie robiąc z tłumu gapiów. – Ratunku policja! – krzyknąłem na
widok zbliżającego się posterunkowego.
- To mój mąż
i zabieram go do domu – uprzedził jego pytanie Dawid. – Czy mógłby pan? –
wskazał na kłębiący się tłum ciekawskich. Policjant tylko skinął głową i zabrał
się za rozpędzanie zgromadzonych ludzi.
- No
pięknie! Oto mam przykład skorumpowanej władzy – wymamrotałem wierzgając
nogami. – Plask…! – dostałem drugiego klapsa, tym razem mocniejszego.
-
Natychmiast się uspokój, bo tydzień nie usiądziesz na tyłku! – rzucił chłodno mężczyzna,
a mnie po
plecach zaczął pełznąć zimny dreszczyk.
-
Lutomirski! – usłyszeliśmy z oddali krzyk Noaha. – To jeszcze nie koniec! Nie
zatrzymasz go siłą!
- To się
jeszcze okaże – mruknął Dawid łypiąc na mnie wściekle. Jego czarne oczy
zamieniły się w dwa plujące lawą wulkany. Szczerze mówiąc zaczynałem się
odrobinę obawiać tego co czeka mnie w domu. Mąż bezceremonialnie wrzucił mnie
do samochodu i zapiął pas. – Porozmawiamy sobie w domy mały puszczalski.
-
Ppuszczalski –zająknąłem się ze złości – To już kawy ze znajomym wypić nie
można ty cholerny trollu! – ruszył z piskiem opon. Szarpnąłem za klamkę, ale
zablokował drzwi.
- Zwariowałeś
kretynie! Chcesz się zabić! Porcja lodów z tym
napalonym skurczybykiem i zupełnie straciłeś rozsądek?! – wrzasnął na
mnie rozjuszony zupełnie nad sobą nie panując. W 10 min dojechaliśmy do domu.
Dawid prowadził jak nawiedzony rajdowiec, a inne samochody zjeżdżały przed nami
na pobocze unikając staranowania.
- Dałeś
pokaz wyjątkowo bezpiecznej jazdy. Cud, że nie zatrzymał nas żaden patrol. I
kto tu jest nadpobudliwym idiotą? – grabiłem sobie, choć zdawałem sobie sprawę,
że mężczyzna panuje nad sobą resztkami sił. Chciałem zranić go tak mocno jak on
zranił mnie. Zatrzymał się gwałtownie i wyciągnął mnie z auta. Zaniósł mnie do
sypialni i rzucił na łóżko. Zaczął szukać czegoś po kieszeniach. – Co
zapomniałeś bicza? – spytałem złośliwie.
- Mam za to
coś innego – zbliżał się powoli z groźnym uśmiechem na twarzy. Nagle rzucił się
na mnie przyciskając swoim potężnym ciałem do materaca. Złapał mnie za przegub
i przypiął go kajdankami do metalowej ramy łóżka. To samo zrobił z drugą ręką.
Zacząłem się szarpać miotając paskudne przekleństwa.
- Widzisz,
kupiłem dzisiaj te zabaweczki w przypływie inspiracji. Chyba miałem jakieś
przeczucie czy coś takiego. Zebranie wcześniej się skończyło, bo nie przybył na
nie jeden z głównych inwestorów. Zgadnij gdzie go znalazłem? – jednym
pociągnięciem rozerwał mi koszulę na piersi. Wbił wzrok w moje sutki oblizując
lubieżnie wargi. – Zobaczyłem go jak wsadza palec do twoich ust. Pewnie
perspektywa bzykania z tobą była ciekawsza niż interesy ze mną – przejechał
nosem po mojej szyi. – Śmierdzisz jego perfumami. Mamy przed sobą całą noc.
Zetrę z ciebie ten obrzydliwy zapach własnym ciałem. Już ja cię nauczę
posłuszeństwa. Odechce ci się na zawsze flirtowania z innymi facetami.
- Dawid, co
ty chcesz zrobić? – zapytałem przestraszony i jednocześnie podniecony jego
gwałtownością.
- Sprawię,
że nie będziesz mieć sił na nic więcej, poza wypinaniem dla mnie tych zgrabnych
pośladków. Będę to robił codziennie aż do skutku, tyle razy ile będzie trzeba.
Zdobyłem w tym ogromną wprawę i teraz to wykorzystam. Piotrusiu poddaj się od
razu. Nie masz ze mną żadnych szans – ugryzł mnie w brzuch.
- Chciałbyś
bałwanie – pokazałem mu język obserwując go rozszerzonymi ze strachu i
pożądania źrenicami. – Pomocy! Co ja
teraz zrobię?! Jak to wytrzyma mój biedny tyłek? Ten szalony, zazdrosny drań chce chyba zabzykać
mnie na śmierć?!
..............................................................................
Betowała kot_w_butach
jestem pierwsza! ^^ no wiec tak... co ci sie w tej twojej strasznej glowce roi tego chyba nikt nie wie i wiedziec nei powinien, bo grozi to natychmiastowym zawalem ;P moze twierdzisz, ze nocia slaba, jednak mnei zainteresowala, a najbardziej koniec( jak mozesz ty brzudka ty! konczyc w takim momencie! to, az boli! )z niecierpliwoscia czekam na nn *.*
OdpowiedzUsuńMagnolia
Kyaaa!! No nie, a gdzie dalej? Gdzie jest dalszy ciąg?! Ja chce jeszcze,, matko kochana, to był rozdział lepszy niż nawet 1 klasa *_*
OdpowiedzUsuńJa nie mogę, czy mi się zdaję, czy nasz Piotruś spotka jeszcze tego Noah'a? *_*
Matko, ale ten David potrafi być porywczy, zaborczy, a ta zazdrość i kara,, kooooocham cię kocham cię Bianca ;3
Twoja Maru;3
To takie słodkie, namiętne i romantyczne. Po mimo złości Dawida.
OdpowiedzUsuńA ten książę zapowiada, mruu. Zapowiada się ciekawie.W sumie na miejscu chłopaka, bym zostawiła dziecko z mężem i wyjechała na kilka dni bez uprzedzenia, taka kara nikomu nie zaszkodzi. Biedny Piotruś
Mnie ten rozdział się podobał ;) Niech Dawid pilnuje Piotrka i w końcu z nim pogada! Co za dwa uparciuchy. No i niech nie zapominają, że mały może zaraz wrócić z nianią... Widok ich dwóch w akcji może ją o jakieś palpitacje przyprawić ;)
OdpowiedzUsuńspróbuj nie opisać akcji fapfap a cie znajdę w nocy i dam klapsa @.@ buhahahaah
OdpowiedzUsuńboskie! ;D
OdpowiedzUsuńPiotruś buntuje się i chce zranić Dawida jak on jego ;D
i dobrze! strony pasywne walczą o równouprawnienia! <3
O matko i córko rozdział po prostu diabelski:D
OdpowiedzUsuńDawid to straszny zazdrośnik nie ma co, ale niech pilnuje Piotrka bo ten jeszcze coś nawywija i wpakuje się w kłopoty.
z niecierpliwieniem oczekuje następnej notki.
Pozdrawiam
merllo
Poruszyła mnie ta akcja na końcu, w łóżku, z kajdankami, ale to... 'zabzykanie na śmierć'. Padłam ze śmiechu, aż mi łzy poleciały. Ten Noe jest dziwny, ale wydaje mi się, że Piotrek na niego leci, a nie deprawuje zdrożnościami dla czystej przyjemności. Zobaczymy, jak będzie dalej :D czekam na następny!
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
nie Noe tylko Noah- ale to tak na marginesie ;)
UsuńA mnie z jakiegos nieznanego powodu widzi się scena która ma sprawic iż Piotr odwróci się już na dobre od Dawida, nie wiem czemu... Jakieś takie dziwne przeczucie
OdpowiedzUsuńKocham to! I wiesz dlaczego:) Ale co do rozdziału to ten Noah namiesza i bardzo dobrze. Dawid jest zbyt pewny siebie i jak już ma Piotrka przy sobie to go olewa no co za mąż naprawdę:( Trzeba mu porządnie utrzeć nosa i mam nadzieje że to zrobisz. Młody wpadł w depresje a Dawid jest zły nie wiadomo o co przecież to on zaczął. Ale scena na końcu też mnie rozwaliła była świetna i ma duży potencjał na ciekawy początek nowego rozdziału:) Będę Cię codziennie o niego nękać bo nie mogę się doczekać. Dlatego dużo dużo weny:)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle świetny! Chcę więcej, więcej, więcej!
OdpowiedzUsuńA ja polubiłam Noah'a i na końcu sturlałam się ze śmiechu pod biurko. Poza tym... niecierpliwie czekam na więcej! Nie mogę się doczekać! Ale jak szybko nie dodasz, to Cię znajdę i zjem.
xoxo
Sassy
O rany zapowiada się ostra zabawa xp To będzie przecudowne, szczególnie dlatego, że lubię takie ostrzejsze akcje i bardzo władczych brutalnych seme, którzy uwielbiają podkreślać swoją pozycję. Chociaż przyznam, że tym Arabem zostałam strasznie oczarowana ^^
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, notatka ciekawa i gdzie niby słaba? ten szejk mi przypadł do gustu i jaki Dawid zazdrosny... czy po czymś takim inwestor główny się nie wycofa?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka