Była dopiero
dwudziesta druga, a ja już leżałem w łóżku. Obok mnie chrapał Dawid. Ledwo
przyłożył głowę do poduszki już odpłynął w niebyt. Mnie tymczasem wcale nie
chciało się spać. Kręciłem się na wszystkie strony co tylko pogorszyło sprawę.
Kołderka nieco się zsunęła i widok umięśnionego torsu męża zaparł mi dech w
piersiach. Od pierwszej wizyty u lekarza ten głupek latał jak opętany. Znosił
mi książki o ciąży i pielęgnacji niemowląt, ciągał po sklepach kupując ciuszki
i zabawki, dbał o moje zdrowie o wiele lepiej niż ja sam, zmuszając mnie do
jedzenia samej zdrowej żywności.
Zatrudniona
gosposia i pokojowa od razu ostro wzięły się do pracy. Po kilku dniach nasz
domek lśnił czystością. Tymczasem ja nudziłem się coraz bardziej. Dawid nie
mógł mi poświęcić zbyt wiele czasu ze względu na swoją pracę. Starał się jak
mógł, ale o jednej maleńkiej rzeczy zupełnie zapomniał. Chociaż dzisiaj
doszedłem jednak do odmiennego wniosku. Nie zapomniał, tylko robił to z
premedytacją. Pewnie jesteście ciekawi o co chodzi? Ostatnio unikał bliskiego
kontaktu jakby bał się, że może to jakoś zaszkodzić mnie lub dziecku. Od
jakiegoś czasu nie uprawialiśmy seksu. W życiu bym nie pomyślał, że tak mi
będzie tego brakowało. Może złapałem od tego napaleńca wirusa bzycantimus
maximus, bo patrząc na jego nagie ciało miałem się ochotę na niego rzucić.
Poczułem znajome gorąco w dole brzucha. Zerknąłem na męża i westchnąłem ciężko.
- Mam
nadzieję, że to szaleństwo szybko ci minie, bo długo tego nie wytrzymam –
szepnąłem. Wstałem po cichutku i odpiąłem pas.
– Mamusia
potrzebuje chwili relaksu. Poleżysz tu sobie grzecznie – położyłem go na stole
– a ja wezmę długi, gorący prysznic. – Chyba
nie powinienem gorszyć maluszka i mówić mu, że idę na szybki numerek.-
Puściłem muzykę z ,,Różowej pantery” i zrobiłem sobie słabego drinka.
Rozebrałem się z bokserek i stanąłem nagi przed lustrem. Przybrałem pozę
zawodowego modela i uśmiechnąłem się do siebie. Okręciłem się dookoła w rytm
melodii wypinając pupę.
- Widzisz
Piotrusiu, nie jest z tobą tak źle - postukałem palcem w szklaną taflę. –
Zgrabny tyłeczek – klepnąłem się w pośladek – niezły kaloryferek – pogładziłem
się po brzuchu – gotowy do akcji sprzęt – uścisnąłem stojącego na baczność
członka. – Może panterą to ty nie jesteś, ale niezły z ciebie kocurek. Chyba
będziesz musiał niestety wrócić do starych, licealnych czasów. Tylko ty, dużo
różowej piany i konwaliowy żel pod prysznic. To nie jest taki zły pomysł
prawda? – Pomachałem do swojego odbicia i w nieco lepszym humorze ruszyłem do
łazienki. Napuściłem pełną wannę wody i nalałem mnóstwo płynu do kąpieli.
Wkrótce po całym pomieszczeniu zaczęły latać mydlane banieczki. Wszedłem do
wody i ułożyłem się wygodnie. Włączyłem opcję hydromasażu. Muzyka grała,
alkohol przyjemnie szumiał mi w głowie, bąbelki powietrza drapały w tyłek jednym słowem pełny luzik. Zacząłem leniwie
przesuwać ręką po nabrzmiałym penisie. Niespodziewanie poczułem jak czyjeś
ciepłe ramiona unoszą mnie do góry.
- Kocurku –
zamruczał mi do ucha Dawid – może jednak zabawimy się razem? Różowa piana może
być, ale żel wolę migdałowy – usiadł za moimi plecami rozsuwając szeroko uda.
Umościłem się pomiędzy nimi z zadowoleniem. Oparłem się o jego tors. Wyczułem
jak coś twardego wbija mi się w pośladek.
- Właściwie
to wcale cię nie potrzebuję – prychnąłem na niego oburzony jego bezczelnością.
– Doskonale radziłem sobie sam. Cały tydzień mnie unikałeś, więc po co teraz
przyszedłeś?
-
Przepraszam kochanie. Przyznaję, że to było głupie. Przecież wiesz, że miewam
takie napady nadgorliwości. Nic tak dobrze nie przywraca mi rozsądku jak widok
twojej wypiętej pupy, kołyszącej się w takt muzyki – zaczął sunąć ustami po
mojej szyi podszczypując ją zębami. Jedna dłoń błądziła po mojej klatce
piersiowej wyszukując wszystkie erogenne miejsca z mistrzowską precyzją. Druga
zaczęła się skradać do zaciśniętego wejścia. Wsunął mi do środka od razu dwa
palce niecierpliwie rozciągając mięśnie. Zacząłem cicho pojękiwać wijąc się w
jego ramionach. Podniósł mnie i oparł o brzeg wanny. Czułem jak jego penis wchodzi
we mnie wolno, okrężnymi ruchami potęgującymi rozkoszne doznania.
- Szybciej –
warknąłem na niego, opętany narastającym pożądaniem.
- Słońce, ja
daję ci po prostu czas do namysłu – zachichotał złośliwie – przecież mówiłeś,
że nie jestem ci do niczego potrzebny. – W odpowiedzi na to rozsunąłem szerzej
nogi i pchnąłem mocno do tyłu nabijając się na jego członka do samego końca.
- Aaa… -
krzyknęliśmy oboje, by po chwili natychmiast zatracić się w starym jak świat
rytmie. Kochaliśmy się zapamiętale, postękując z przyjemności i popędzając się
nawzajem do mocniejszych i ostrzejszych ruchów. Jak się pewnie domyślacie jeden
raz bynajmniej nam nie wystarczył. Szczytowaliśmy kilkakrotnie skamląc z
rozkoszy. Kiedy w końcu opadliśmy kompletnie z sił, opatuleni jednym ręcznikiem
wczołgaliśmy się na łóżko. Ciasno przytuleni mruczeliśmy sobie nawzajem do
uszów słodkie głupstwa jakie znają tylko zakochani. Nagle coś mnie tknęło. O
czymś zapomnieliśmy! O czymś bardzo ważnym!
- Cholera,
dziecko! – wyskoczyłem z posłania jak z procy natychmiast odzyskując energię.
Podbiegłem do stołu na którym zostawiłem pas. Wszystkie kontrolki świeciły się
spokojnie. Najwyraźniej wszystko było w porządku. - Nie gniewaj się maluszku,
mamusia kompletnie straciła głowę – założyłem urządzenie i zerknąłem na zegar.
Minęły już cztery godziny jak go zdjąłem. W dodatku zgubiłem gdzieś mikrofon.
- Dawid
wstawaj i pomóż mi znaleźć to ustrojstwo. Nigdzie go nie widzę – mąż pojękując
zwlókł się z łóżka. Następną godzinę spędziliśmy czołgając się po pokoju i
łazience, ale niestety nic nie wskóraliśmy. Mały, czarny krążek zniknął bez
śladu.
- Pewnie
spłynął z wodą. Nie martw się. Rano pójdziemy do lekarza – Dawid zmusił mnie do
ponownego położenia się i nakrył nas obu kołdrą. Przytuliłem się do jego boku i
zasłuchany w bicie jego serca, mimo zdenerwowania, zasnąłem jak niemowlę.
………………………………………………………………
Doktor Kamyk
przyjął nas bezzwłocznie. Wytłumaczyliśmy mu telefonicznie na czym polega
problem. Stwierdził, że i tak muszę odbyć rutynową kontrolę i zażądał obecności
Dawida. Oboje rano stawiliśmy się w jego gabinecie z niewyraźnymi minami.
-
Narozrabialiście co? – odezwał się na nasz widok lekarz. – Zdejmij koszulę
Piotrze, zobaczymy czy wszystko jest w porządku.
- To może ja
tylko pas ściągnę? – pisnąłem zmieszany.
- Rób co
każę. Coś ty się nagle taki wstydliwy zrobił? – zapytał mężczyzna rozbawiony. -
Trudno, rozkaz to rozkaz. -
Zdjąłem garderobę i położyłem się na kozetce. Skrzyżowałem ręce na klatce
piersiowej usiłując zasłonić liczne znaki jakie zostały po naszym wczorajszym
szaleństwie. Lekarz na ich widok tylko pokręcił głową i uśmiechnął się do mnie.
– Spokojnie, nie takie rzeczy widziałem. Nakleję ci nowy mikrofon. Postarajcie
się na przyszłość nie przekraczać limitu czasowego.
- Doktorze ,
dlaczego właściwie Piotruś musi nosić ten pojemnik? Przecież mógłby równie
dobrze gdzieś stać w bezpiecznym miejscu, a mikrofon nastawiło by się na
większą odległość – zapytał Dawid.
- Niestety,
to tak nie działa. Wieloletnie eksperymenty wykazały, że nic nie może zastąpić
kontaktu z ciałem matki. Mimo, że to tylko sztuczna macica i nie ma połączenia
z krwioobiegiem, maluchy w jakiś sposób wyczuwają brak rodzicielki i nie rozwijają się prawidłowo
zwłaszcza pod względem psychicznym i umysłowym. Rodzą się też mniej odporne i z
niższą wagą. Coś jeszcze?
- Ja mam
pytanie – odezwałem się nieśmiało – tylko trochę krępujące – zarumieniłem się.
- Po to tu
jestem Piotrze, żeby rozwiać wszystkie wasze wątpliwości – odezwał się poważnie
lekarz.
- Czy
powinienem ściągać pas w czasie seksu? Czy wstrząsy nie zaszkodzą jakoś
maleństwu? – poczerwieniałem jeszcze bardziej.
- Naprawdę
myślisz, że kobieta zachodząc w ciążę zachowuje dziewięć miesięcy
wstrzemięźliwość? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie doktor Kamyk. – Należy
tylko unikać pozycji w których moglibyście przygnieść dziecko. Ostatnio jak tu
byliście, zapomniałem ci coś dać – wyciągnął do mnie rękę ze srebrną
bransoletką. Zapiął mi ją na lewej ręce. Kiedy przyjrzałem się bliżej,
zobaczyłem na każdym ogniwie wygrawerowanego zabawnego bociana z węzełkiem w
otwartym dziobie.
- Do czego
to służy? – zapytałem zaciekawiony, ubierając koszulę.
- Po
pierwsze zawiera chip z danymi o tobie i dziecku. Gdyby przydarzyło wam się coś
złego każdy lekarz odczyta bez trudu zawarte w nim wiadomości. Po drugie jest
po to, by inni ludzie wiedzieli, że jesteś przyszłą mamusią i odpowiednio się
wobec ciebie zachowywali. Ta ozdóbka jest zwykłym środkiem ostrożności.
- Dziękujemy
za pomoc doktorze i postaramy się nie sprawiać więcej kłopotów – Dawid
wyciągnął do lekarza rękę i mocno ją uścisnął. – Chodź Piotrusiu.
……………………………………………………………
Miałem
zamiar jechać wprost do uczelni, ale kiedy usiedliśmy w samochodzie głośno
zaburczało mi w brzuchu. Dawid zaczął się śmiać i wyciągnął do mnie rękę z bananem.
- Phi, nie
będę się żywił samym zielskiem – wydąłem kapryśnie usta. – Chcę mięsko i
frytki.
- Piotruś,
kto je takie rzeczy na śniadanie? Będziesz wyglądał za niedługo jak kulka, a
tyle się napracowałeś nad swoim kaloryferkiem – pokręcił głową mąż.
- Nie
słyszałeś, że w ciąży trzeba jeść za dwóch? – zadarłem do góry nos.
- Dobrze,
już dobrze. Nie będę dyskutował z mamusiem i jego zachciankami. Jedziemy do
restauracji – Po dwudziestu minutach dotarliśmy na miejsce. Kiedy złożyliśmy
zamówienie kelner na nas trochę dziwnie popatrzył, ale nie skomentował niczego
ani jednym słowem. Pojawił się z powrotem dość szybko z kawą i dwoma
czosnkowymi tostami dla Dawida. Przede mną postawił ogromny befsztyk, miseczkę
z sałatką i soczek. Zabrałem się z zapałem do jedzenia obrzucając talerz Dawida
pogardliwym wzrokiem.
- To ma być posiłek? Nic dziwnego, że o
dziesiątej padasz na łóżko jak kłoda. Odżywiaj się tak dalej, a już niedługo
nie będę miał z ciebie żadnego pożytku. Ani chlebka, ani porządnego seksu –
dodałem nieco ciszej.
- Nie bój
się skarbie, wieczorem ci udowodnię, że jednak trochę sił mi jeszcze pozostało
– odparł Dawid, przesuwając znacząco wzrokiem po mojej klatce piersiowej.
Zaczerwieniłem się pod jego gorącym spojrzeniem, a stojący w pobliżu kelner
zaczął się nagle dławić i dziwnie bulgotać. Pewnie się biedaczek czymś
zakrztusił. Po skończonym posiłku udaliśmy się do szatni. Mąż wyszedł do
toalety, a ja poszedłem po nasze ubrania. Zgadnijcie kogo tam spotkałem? Ryżego Kamila we własnej osobie. Jak zwykle
nienagannie ubrany. Zadbany od stóp do głów. Każdy włosek na swoim miejscu.
Mógłby teraz wkroczyć na wybieg w Paryżu i wszyscy zaproszeni goście klaskaliby
z zapałem. Zlustrował mnie wzrokiem godnym bazyliszka. Kiedy sięgnąłem po
kurtkę zabrzęczała srebrna bransoletka. Mężczyzna wbił w nią zaskoczony wzrok,
potem podniósł na mnie oczy, a ja aż cofnąłem się do tyłu. Było w nich tyle
zazdrości, nienawiści i jadu, że po plecach zaczął mi pełznąć zimny dreszczyk.
Otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale w tym momencie wyszedł z łazienki Dawid.
Na jego widok Kamil złapał do ręki płaszcz i ruszył do wyjścia.
- Jeszcze
się spotkamy – syknął groźnie, mijając mnie w pośpiechu. Nie powiedziałem o tym
nieprzyjemnym incydencie mężowi. Nie chciałem zaogniać i tak nie najlepszych
stosunków między nimi. Polubiłem małego Karolka i chciałem, żeby miał
szczęśliwe dzieciństwo. Jeśli to oczywiście możliwe, mając takiego ojca.
…………………………………………………………
Dawid
odwiózł mnie na uniwerek. Oczywiście spóźniłem się jak zwykle. Wślizgnąłem się
do sali wykładowej jak wąż. Ala z Maćkiem pomachali do mnie z daleka pokazując,
że zajęli dla mnie miejsce. Jak profesor odwrócił się tyłem, przepełzłem między
siedzeniami. Dzisiaj miałem szczęście. Nikt się nie zorientował. Lekcje szybko
minęły. Przyjaciele chcieli jeszcze pójść do biblioteki wypożyczyć materiały do
jakiejś pracy. Mnie zachciało się pić, zostałem więc sam na opustoszałym
korytarzu i postanowiłem skorzystać z automatu z napojami. Zabrałem soczek i
już miałem wrócić do biblioteki kiedy drogę zastąpił mi Kamil wraz z dwoma
rosłymi ochroniarzami.
- Popatrz,
patrz jaki ten świat mały. Znowu się spotykamy – rzucił chłodno obrzucając mnie
wrogim spojrzeniem. W jego postawie było coś takiego, że odruchowo zacząłem
cofać się do tyłu. – W pojedynkę nie jesteś już taki odważny. Nie ma z tobą
Dawida, ani twoich nędznych przyjaciół.
- Czego
chcesz? – zapytałem cicho, starając się opanować drżenie w moim głosie.
Zacząłem się naprawdę bać. W pobliżu nie było nikogo. Byłem zupełnie sam z
trzema napakowanymi facetami. Przypomniała mi się podobna sytuacja sprzed wielu
lat i zacząłem się trząść. Stałem tam bezradnie jak zahipnotyzowany przez węża
królik.
-
Przestraszyłem cię parszywa gnido? – Kamil chwycił mnie za gardło i przyparł do
ściany. – Jak śmiałeś się zaciążyć? Chcesz odebrać spadek mojemu synowi
przeklęty złodzieju? – Uderzył mnie w twarz i rozciął mi wargę. Czułem jak krew
spływa mi cieniutką strużką po twarzy. – Wytniemy ci dzisiaj tego małego raka!
– krzyknął z wściekłością i kopnął mnie kolanem w brzuch. Osunąłem się na
ziemię i skuliłem się najmocniej jak potrafiłem. - Nie pozwolę im skrzywdzić maluszka! Muszę wziąć się w garść! Jak zacznę
krzyczeć, może ktoś jednak mnie usłyszy!
- Na co
czekacie! Bierzcie się do roboty! – wrzasnął na dryblasów Kamil. Przyskoczyli
do mnie i zaczęli mnie kopać podkutymi buciorami. Osłaniałem brzuch jak
potrafiłem najlepiej. Ból dosłownie mnie sparaliżował. – Nie mogę się poddać, bo zabiją mnie i dzidziusia! - myślałem
przerażony.
- Ratunkuu…!
Pomocy…! – krzyknąłem niespodziewanie ile miałem sił w płucach.
- Zatkajcie
mu tę cholerną gębę! – Szalał Warski. –
Jeszcze ściągnie na nas gliny.
- Ratunkuu…!
– pisnąłem ostatkiem sił i osunąłem się bez przytomności na ziemię, kiedy
celnie wymierzony cios trafił mnie w głowę. Nie mam pojęcia co się działo
dalej. Ocknąłem się ponownie na moment na jakiejś białej sali. – To chyba szpital? – przemknęło mi przez
skołataną głowę. - Dziecko, pomóżcie najpierw dziecku – wyszeptałem z trudem do
stojącego nade mną lekarza. Czułem się jakby moje ciało miało się właśnie
rozlecieć na tysiąc kawałków. Zacząłem głośno jęczeć i zwijać się z bólu.
- Spokojnie
chłopcze. Z twoim malcem wszystko w porządku. Teraz zajmiemy się tobą. Zaraz
dostaniesz coś przeciwbólowego i poczujesz się lepiej – dobiegł mnie jak przez
mgłę ciepły głos mężczyzny. Powieki zrobiły się takie ciężkie i mimo, że
walczyłem z całych sił z ogarniającą mnie sennością, zaczęły opadać. Musieli mi
podać jakiś mocny lek, bo zasnąłem w ciągu sekundy.
………………………………………………………….
Przez jakiś
czas musiałem znosić niekończące się pielgrzymki krewnych, aż w końcu
zdenerwowany Dawid położył temu kres. Czuwał przy mnie nie odstępując nawet na
krok. Od niego dowiedziałem się o dalszym rozwoju wypadków. Podobno moje
rozpaczliwe krzyki usłyszał Maciek i bez wahania ruszył mi na ratunek. Nieźle
oberwał zanim przybyła pomoc wezwana przez Alę. Napastnicy zostali schwytani
przez policję i osadzeni w areszcie. Mojej małej kruszynce na szczęście nic się
nie stało. Doktor Kamyk przyszedł by osobiście mi o tym powiedzieć. Popłakałem
się z radości zupełnie jak jakaś baba. Okazało się jednak, że niestety muszę
zostać jeszcze kilka dni w szpitalu. Miałem rozległe krwiaki na całym ciele i
cztery złamane żebra. Najważniejsze jednak, że dzidziuś był ze mną cały i
zdrowy. Pogłaskałem się czule po wypukłym brzuszku. Zerknąłem na sąsiednie
łóżko na którym leżał wkurzony Maciek. Chłopak paskudnie znosił pobyt w
szpitalu. Warczał na wszystkich, którzy tylko się do niego zbliżyli. Miał
złamaną lewą nogę i opatrunek na prawej ręce. Nie mógł więc obsłużyć się sam i
stąd pewnie jego zły humor. Sprzeczał się właśnie z pielęgniarką, która
uzbrojona w miskę z wodą i gąbkę, usiłowała go umyć.
- Niech pan
nie będzie dzieckiem. Nie może pan leżeć taki brudny i spocony, bo jeszcze wda
się jakaś infekcja - tłumaczyła cierpliwie dziewczyna.
- Wypad
stąd, ale już! Nie będzie się tu jakaś smarkula nade mną znęcała – burczał
chłopak, kłapiąc na zębami jakby rzeczywiście chciał ją ugryźć. Miałem się
właśnie wtrącić, kiedy w drzwiach pojawił się Noah z ogromnym bukietem róż.
- Proszę
pana – zwróciła się do niego pielęgniarka - tu nie wolno przynosić kwiatów.
- To weź
sobie te badylki panienko i zostaw nas samych. Mój przyjaciel pewnie się ciebie
krępuje i dlatego nie pozwala umyć. Zrobię to chętnie za ciebie – uśmiechnął
się do dziewczyny zniewalająco. Zachwycona, wzięła od niego kwiaty i czmychnęła
zanim nieszczęsny Maciek zdążył otworzyć buzię. Przymknąłem na wszelki wypadek
oczy, aby myślał, że śpię. Właśnie nadarzyła się rzadka okazja do odrobiny
rozrywki w nudnym szpitalnym życiu. Za żadne skarby z niej nie zrezygnuję.
Byłem ogromnie ciekawy jak Noah poradzi sobie z tym marudą.
- Jak się
czujesz? – zapytał Maćka mężczyzna, błądząc zachwyconymi oczami po jego
odsłoniętej klatce piersiowej. Na widok prężących się pod skórą mięśni
dosłownie się oblizał. – Biedactwo – pogłaskał parskającego chłopaka po
policzku. – Taki chory, zupełnie bezbronny i cały tylko mój – cmoknął z
zadowoleniem.
- Nie waż
się do mnie zbliżać, bo zadzwonię po pomoc – złapał za dzwonek speszony
chłopak.
- Ależ
słodki Kwiatuszku – wyszarpnął z kontaktu wtyczkę Noah – to nie będzie ci potrzebne.
Zaopiekuję się tobą – wziął gąbkę do ręki i zanurzył ją w wodzie.
– Ale przedstawienie – obserwowałem ich
spod przymrużonych powiek, chichocząc w duszy.
- Ja
naprawdę sobie poradzę, lewą rękę mam zupełnie zdrową – szepnął przestraszony
nie na żarty Maciek.
- Wątpisz w
moje umiejętności? – obruszył się mężczyzna patrząc na niego z łobuzerskim
uśmieszkiem. – Umyję dokładnie każdziutki kawałeczek twojego ponętnego ciała –
wyszeptał mu gorąco do ucha. Chłopak na takie oświadczenie zacisnął mocno uda
pod kołdrą. – Nie martw się słońce. Tym bezcennym organem zajmę się szczególnie
delikatnie i poświęcę mu najwięcej czasu - zerknął w odpowiednie miejsce Noah.
- Nieee… ! –
pisnął chłopak chowając głowę pod kołdrę. – Zabiję cię jak tylko ściągną mi ten
przeklęty gips! – usiłował odgrażać się Maciek, ale zabrzmiał to bardzo
żałośnie.
- Och, Gwiazdeczko,
to jeszcze daleka przyszłość. Masz przed sobą sześć, długich tygodni
inwalidztwa. Będę przychodził codziennie i rozpieszczał cię najlepiej jak
potrafię – zachichotał beztrosko mężczyzna.
.................................................................................
Betowała kot_w_butach
.................................................................................
Betowała kot_w_butach
Zabić Zabić,,, Kamil już nie żyje,, zabije, wypatrosze,, biedny Karolek, mieć takiego ojca,, grrrr, zabić >_< Maru się wścieka grrr
OdpowiedzUsuńA co do Piotrusia,, moje maleństwo, wracaj szybko do zdrowia... David opiekuj się tam moim maleństwem, a raczej dwoma ;3
A co do Maćka, nie wiem czy mu współczuć czy dopingować Noah'a. Bo w sumie nasz biedny Maciuś, albo raczej, na jego szczęście będzie miał takiego faceta co będzie go wielbił do końca życia *_*
Pisz szybciutko kolejną notkę ;3
Twoja Maru;**
zabić Kamila, niedorobionego debila..!
OdpowiedzUsuńbiedny Piotruś.. jak można było go tak potraktować.. ale dobrze, że nic poważnego się nie stało i maleństwo jest całe i zdrowe ;)
a co do Maćka, to awww z Noahem to będzie miał fajnie :3
czekam na kolejną notkę <3
Maciek i Noah byli świetni:) Cały rozdział bardzo mi się podobał tylko troszkę się za bardzo Kamil trącił, niech go w końcu ktoś dopadnie:) Dużo weny :)
OdpowiedzUsuńMatulko! ja tego Kamila mam ochotę zajeb** centralnie! Chciał zabić dziecko! =.=
OdpowiedzUsuńCo do Maćka i Noaha... sweet z nich parka ^^ już się nie potrafię doczekać kiedy Maciuś się wkurzy i będzie ....hym górował ^^
WENY!!!! :)
osobiście nie jestem za karą śmierci, ale nie mam nic przeciwko staremu dobremu linczowi. Cóż a później korzystając z mej pielęgniarskiej wiedzy doprowadziłabym Kamilka do zdrowia. Nie koniecznie w bezbolesny sposób. A jeśli chodzi o Maciusia i Noaha... to życzę im dużo szczęścia i gorących chwil. I oby Piotruś szybko wrócił do zdrowia, no i niech się Dawidek weźmie się teraz za porządne rozpieszczanie kochanego mężusia.
OdpowiedzUsuńJak Kamil mógł to zrobić?! I powinien znać Dawida na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie wyprze się Karolka! Cóż... grunt że maleństwu i Piotrusiowi nic się nie stało, ale błagam nie strasz mnie tak. Ja mam słabe nerwy ;)
OdpowiedzUsuńDrugi plus to to, że Noah mam okazję odegrać się na Maćku. Nie mogę się doczekać :)
Weny życzę!
ehh jak ja nie lubie dzieci -.- ale dla młodego Piotrusia chyba zrobię wyjątek ;D eh ten Kamil, tylko mu kasa w głowie ;/ czekam na nn*_*
OdpowiedzUsuńMagnolia
aj czekam aż Noah i Maciek będą taką słodką parą ;) świetny rozdział. Może gdyby Noahowi coś się stało Maciek by się nim zajął? ;P
OdpowiedzUsuńAhahaha, Noah & Maciek! :DD WYKASTRUJ KAMILA, BO SAMA TO ZROBIĘ! Nagle zazdrosny o dziecko, a swoim jak się zajmuje?! ;//
OdpowiedzUsuńBrawo! Super wyszło... Noah i Maciek zasługują na większą uwagę. Pzdr
OdpowiedzUsuńco za odcinek, starałam się nie rozryczeć, ale przegrałam:( powiem tyle: odcinek jest pełen emocji! każda scena jest niezapomniana, ale jak doszło do spotkania z Kamilem to byłam naprawdę przerażona, że dzieciaczek nie przeżyje tego spotkania, jak wrednym trzeba być, żeby coś takiego zrobić!?Mam nadzieję, że zniknie z opowiadania, najlepiej w więzieniu i z odebranymi prawami rodzicielskimi!
OdpowiedzUsuńa romans Noaha i Maćka się rozwija:) nie mogę się już doczekać, kiedy przerodzi się w coś więcej! Mam tylko nadzieję, że to Maciej będzie miał w tym związku pazurki:) bo Noahowi one się najwyraźniej podobają: najpierw został zdominowany pocałunkiem, po którym spektakularnie osunął się na ziemię, potem jak przyszedł do Maćka do mieszkania - sam się pcha na taką pozycję:) czekam na dalszy ciąg:)
Nana
Patrze a tu mojego komentarza brak. Tak być nie może, bo rozdział już przeczytałam jak tylko został dodany.
OdpowiedzUsuńBiedny Piotruś, oczywiście dziecko dla niego jest bardzo ważne i je chronił.
Dawid powinien odebrać dziecko Kamilowi, bo wyrośnie na takiego samego durnia jak jego były kochanek.
Czekam niecierpliwie na nowy rozdział.
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, pełen emocji, mam nadzieję, ze Kamil zniknie i straci prawa rodzicielskie nad Karolkiem, jak on tak mógł, biedny Piotruś, chronił dziecko i dobrze, ze i jemu i dziecku nic się nie stało... Romansik rozwija się między Maćkiem, a Noaha, ciekawe co z tego dalej wyniknie... Chyba po tej sytuacji David powinien zorganizować Piotrusiowi jakąś ochronę, jak jego nie ma przy nim... Czekam z niecierpliwością ma kolejny rozdział..
Weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jejku, jejku, jejku!!!]
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Różowa piana! Żel konwaliowy! Piotrek czekaj na mnie! Ja też chcę różową piane! Ale, no czekaj! Nie spuszczaj wody!!
Biedny berbeć. 4 godzinki bez mamuśki był. I potem całą noc nie słyszał serducha. Musiało mu być strasznie smutno. Niecierpie dzieci i musisz mi to wybaczyć. Takie małe, wku*wiające wszystkich i ryczące, żrące i srające. Ugh. Ale mimo wszystko nie cofa mi się jak czytam twoje opiski z berbeciem. Na szczęście nie są tak słodkie i lukrowane jak większość, więc mogę śmiało powiedzieć, że rozdział czytało się wspaniale. I muszę przeczytać o tym jak się będą kochać z dzieciakiem. I niech Piotrka porządnie kopnie wtedy. Toż to tak nie wypada! Przy dziecku?! xD
Kamil mam nadzieję, że jesteś ubezpieczony w NFZ-cie, bo właśnie idę wydrapać ci oczy! I pocharatać kości! Mam zamiar zranić cię fizycznie tak, że więcej o ruchaniu nie pomyslisz - tak ci dupsko złoję!! Zgadzam się z jedną z mioch poprzedniczek - odbierz mu jakoś prawa do dzieciaka.I wtedy Piotrek będzie mógł wstąpić o prawa rodzicielskie. I go adoptują. I będą 2 bachory! Ummia! Uroczo. *żyg*
Maciek i Noah...czy ja muszę tutaj coś pisać? To się przecież rozumie samo przez się - są poprostu cudowni.
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział. To się robi coraz fajniejsze. xDD
Tirea
Jeeju chciałabym żeby Noah i Maciek byli już razem bo naprawdę ostro WK**WIA mnie takie nachalne zachowanie Noaha. No bo naprawdę! Ja bym się bardzo wkurzyła jakbym leżała ze złamaną nogą w szpitalu i ktoś tak nachalnie i z takim zawzięciem próbował mnie na siłę umyć żeby tylko mnie pomacać >-< ......
Usuń~SAIKO~
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bzycantimus maximus, super czyli słyszał tą małą rozmowę Piotrusia z lustrem ;) ale czy Kamil trafił też do aresztu za to że chciał maluszka zabić, Noah i Maciek słodko naprawdę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka