Rozdział 21
Stroiłem
właśnie śniadanko. W menu były racuszki z bananami, Dawid jeszcze spał. Była
siódma rano. Przez okno w kuchni widziałem szalejące na śniegu nasze cztery
psy. Wielkie, czarne bestie bawiły się jak szczeniaki tarzając się energicznie
w białym puchu. Mimo wczorajszej wpadki było mi lekko i radośnie na duszy. Jednym
słowem wstawał naprawdę piękny dzień. Miałem tylko trzy godziny wykładów, a
potem długo wyczekiwane wolne. Dwa tygodnie ferii zapowiadały się obiecująco.
Skoro mąż o mnie ostatnio zapomina, zrobiłem już sporo ciekawych planów z
przyjaciółmi. Zamierzałem się dobrze bawić i przestać się przejmować tym
niewdzięcznikiem. Wyjąłem patelnię i butelkę oleju. Zerknąłem ponownie przez
szybę i aż się zapowietrzyłem. Zgadnijcie kogo zobaczyłem kroczącego ścieżką o
tak wczesnej porze? Ten drań Mędrkowski z ogromną czarną teczką pod pachą
wypchaną po brzegi dokumentami podążał do naszego domu ze swoją wkurzającą,
wyniosłą miną. Jak on śmiał zjawiać się tutaj o takiej porze? Tym razem nie
ujdzie mu to płazem. Wkraczał na MÓJ teren. Chyba biedak nie miał pojęcia, że każda
myszka w swojej norze potrafi zamienić się w lwa. Uśmiechnąłem się złośliwie,
zaostrzyłem różki i ruszyłem do drzwi. Otworzyłem je szeroko uprzejmie się
kłaniając i po dziewczęcemu trzepocząc rzęsami. Niestety z roztargnienia
zapomniałem je zamknąć, co pociągnęło za sobą niespodziewane konsekwencje.
- Dzień
dobry panu – odsunąłem się na bok, aby mógł wejść do środka. Naniósł na podłogę
nieco śniegu, który natychmiast zaczął się topić, tworząc niewielkie kałuże.
Poślizgnąłem się na jednej z nich, robiąc popisowy szpagat. Upuściłem niechcąco
butelkę z olejem. Koreczek oskoczył i żółta plama rozlała się po holu. – Ups,
ale ze mnie niezdara – westchnąłem z rezygnacją.
- Powinien
pan bardziej uważać – spojrzał na mnie z naganą gość. – Wizzzzg… – w tym samym
momencie sam zrobił nieostrożny krok. Upadł do tyłu trzepocząc ramionami i
przejechał, szorując plecami po parkiecie, na drugi koniec korytarza. – Iiii…-
piszczał zupełnie jak mała, przestraszona dziewczynka. Będące na podwórku psy
musiały usłyszeć hałas, bo przybiegły natychmiast, poszczekując i merdając
wesoło ogonami. Zobaczywszy na podłodze nieznajomego pana wierzgającego
rozpaczliwie wszystkimi kończynami uznały to za zaproszenie do wspaniałej
zabawy. Każdy z tych olbrzymów to siedemdziesiąt kilo prawie samych mięśni.
Rzuciły się na mężczyznę, obalając go ponownie na ziemię .
- Ratunku,
niech pan je powstrzyma – krzyczał rozpaczliwie, lizany czule ze wszystkich
stron ciepłymi jęzorkami, sekretarz.
- Chyba pan
nie sądzi, że taka delikatna osoba jak ja – przygryzłem wargę, aby się nie
roześmiać - poradzi sobie z tymi
bestiami. Niech pan się jakoś trzyma, a ja zawołam na pomoc męża.- Zacząłem iść
w kierunku schodów.
- Aaa… Niech
pan mnie tu nie zostawia samego – rozległ się żałosny kwik. Usłyszałem energiczne
kroki i na piętrze zobaczyłem wychylającego się przez barierkę męża. Patrzył na
nas z niedowierzaniem w oczach. Po czym pogroził mi wymownie. Zbiegł na dół po
schodach i spojrzał na mnie z wyrzutem.
- Piotruś,
uwolnij natychmiast pana Mędrkowskiego – rzucił groźnie.
- Naprawdę
muszę? – zapytałem, robiąc niewinną minkę. – Pieski tak dobrze się bawią.
- Piotreeek!
- No dobrze
– wymamrotałem wydymając usta. Zagwizdałem i kochane bydlątka usiadły karnym
szeregiem przy moich nogach, szczerząc zadowolone mordki – Zobacz jakie są
słodkie. Biedactwa – zaszczebiotałem głaszcząc je po czarnych łbach. - Mam
nadzieję, że ten nerwowy pan nic wam nie zrobił. – Obróciłem się na pięcie i
zadarłem do góry nos. Oczywiście pieski poszły za mną jak najlepiej wyszkolony oddział Marines. W drzwiach do kuchni odwróciłem się jeszcze i mrugnąłem łobuzersko do
sekretarza, który na ten widok zbladł ze złości. Wystawiłem do niego koniuszek
języka i szybko go schowałem, zanim Dawid zauważył naszą pantomimę. Widziałem
jak paskudny pracoholik bezsilnie zgrzyta zębami. Schroniłem się w kuchni i
podjąłem przerwane wizytą Mędrkowskiego czynności.
- Może
skorzysta pan z łazienki dla gości. Zaraz przyniosę jakieś ubranie – usłyszałem
z daleka uprzejmy głos męża. Po kilku minutach pojawił się jednak za moimi
plecami z niepewną miną.
- Piotruś.
Pożycz mu coś swojego w moich ciuchach to on się utopi.
- Dobrze,
nie bój się już mi przeszło – podreptałem do swojej sypialni wziąłem stamtąd
koszulkę w truskawki, zwyczajne, dresowe spodnie i zaniosłem je naszemu
gościowi do łazienki. Udałem się z powrotem do kuchni, gdzie przygotowałem
śniadanie dla trzech osób. Zaparzyłem mocnej kawy i nakryłem do stołu. Po kilku
minutach zjawili się obaj najwyraźniej w najlepszej komitywie.
- Jedzcie
zanim wystygnie – nałożyłem każdemu kilka pachnących, bananowych placuszków.
- Ja
dziękuję, nie chcę robić panu kłopotów – krygował się Mędrkowski co chwila
wygładzając nerwowym gestem owocową koszulkę.
- Jedz
człowieku bo blado wyglądasz – zerknąłem na jego zapadłe policzki. – Nie bój
się, nie dodałem do nich niczego dziwnego. Musimy porozmawiać – rzuciłem w
kierunku pożerającego z błogim uśmiechem śniadanko męża.
- Teraz? Za
chwilę muszę wyjść, no i nie jesteśmy sami – wymamrotał niewyraźnie Dawid
przełykając jakiś większy kęs.
- Ty mi się
tu brakiem czasu nie zasłaniaj. Twój sekretarz mi nie przeszkadza, a może się
biedak czegoś z tej rozmowy nawet nauczy. Powoli dochodzę do wniosku, że to ty
kompletnie namieszałeś mu w głowie. Jest identycznym przypadkiem pracoholizmu –
rzuciłem chłodno.
- Ależ
Piotruś – jęknął – daj chociaż zjeść w spokoju.
- Ty mi tu
nie Piotrusiuj. Od dłuższego czasu próbuję z tobą porozmawiać. Za każdym razem
odkładamy to na później, bo jesteś zbyt zajęty, aby poświęcić swojemu mężowi
trochę czasu – powiedziałem rozgoryczony. – Zastanów się czego ty naprawdę
chcesz i ustaw priorytety. Nie mam zamiaru więcej błagać o twoją uwagę. Koniec
z tym – stwierdziłem stanowczo patrząc mu prosto w oczy, żeby wiedział, że nie
żartuję.
- Zrozum
kochanie, mamy teraz w pracy gorący okres – widziałem jak Mędrkowski
energicznie przytakuje jego słowom.
- Nie bredź.
Nie zapominaj, że mój ojciec też jest biznesmenem. Zawsze znajdzie się nowy
interes do ubicia. Niecierpiąca zwłoki sprawa do załatwienia i tak bez końca.
Nie mam zamiaru skończyć tak jak moja matka, popijająca ukradkiem dżin z
tonikiem i płacząca do poduszki z samotności. Daję ci dwa tygodnie na podjęcie
decyzji. Po tym okresie odejdę i znajdę sobie kogoś, kto będzie ze mną, a nie
obok mnie. Nie myśl, że ten idiotyczny kontrakt mnie zatrzyma. Mam w dupie
wasze ustalenia – w oczach zakręciły mi się łzy. Tym razem byłem zdecydowany
doprowadzić sprawę do końca. Wstałem od stołu i poklepałem po ramieniu
sekretarza. Słuchał naszej sprzeczki z nieodgadnioną miną, nie wiedząc gdzie ma
podziać oczy.
- Niech pan
zmieni idola, dobrze panu radzę. Jeszcze nie jest za późno – uśmiechnąłem się
smutno do niego i wyszedłem z kuchni.
- Piotruś,
wracaj tu natychmiast! – dobiegł mnie okrzyk męża. Poszedłem na górę i
zamknąłem się w sypialni na cztery spusty. Padłem na łóżko, wczołgałem się pod
kołdrę tak , że wystawał mi tylko czubek głowy. Jeszcze przez jakiś czas
słyszałem nawoływania Dawida, dudnienie do drzwi, aż wreszcie wszystko ucichło.
Postanowiłem, że nie pójdę dzisiaj do szkoły. Zadzwoniłem do Ali i umówiłem się
na szesnastą. Zacząłem się pakować. Wcześniej ustaliliśmy, że jedziemy do Zakopanego na narty. Ciotka
dziewczyny miała tam dom letniskowy, pusty o tej porze roku. Napisałem do męża
kartkę, aby wiedział gdzie jestem.
…………………………………………………………………
Po
przyjeździe na miejsce rozlokowaliśmy się wygodnie. Każdy z nas miał swój
pokój. Po rozpakowaniu udaliśmy się na zakupy, bo lodówka świeciła pustkami. Po
drodze zahaczyliśmy o karczmę. Byliśmy już zmęczeni i z pewnością nikomu nie
chciało by się jeszcze przygotować kolacji. Siedzieliśmy więc przy stoliku w
jakiejś regionalnej restauracji. Ala z Maćkiem jak zwykle się sprzeczali, a ja
grzebałem widelcem w talerzu. Od ostatniej kłótni z mężem humor mi wyraźnie nie
dopisywał. Całkowicie straciłem też apetyt.
- Piotrek,
nie rób takiej miny męczennika i włóż w końcu coś do buzi – odezwała się w
końcu dziewczyna patrząc na mnie z potępieniem. – Całkiem nam zmarniejesz jak
tak dalej pójdzie. Pamiętaj jak się umawialiśmy. Miałeś mu najpierw dać
posmakować jaki skarb ma w domu i z tego zadania wywiązałeś się na medal. Teraz
niech za tobą zatęskni i przemyśli sobie co nieco. Przestań histeryzować.
Chcesz mieć szczęśliwy związek, to musisz nad nim trochę popracować.
- Nie
przejmujcie się mną. Chyba faktycznie mam doła – westchnąłem, wzruszając
ramionami.
- Jesteśmy
twoimi przyjaciółmi – walnął mnie w plecy Maciek, aż mi zadźwięczały zęby.
- Rany,
Piotrek spójrz tam – Ala wskazała w lewo, gdzie stał właśnie Noach i zamawiał
coś przy barze. – Czy to nie twój wielbiciel?
- Jeny,
tylko nie on! Szybko, schowajcie mnie! – wlazłem pod stół i nakryłem się
kraciastym obrusem. Sala w karczmie nie była zbytnio zapełniona, więc doskonale
słyszałem zbliżające się do nas kroki.
- Witajcie –
rozległ się niski głos mężczyzny. – Jesteście przyjaciółmi Piotra prawda?
- Tak jakby
– odezwała się Ala, usiłując z całej siły stłumić narastający w niej chichot.
Uszczypałem ją w łydkę, żeby natychmiast się uspokoiła.
- Macie
tutaj dość dziwne zwyczaje – odezwał się znowu Noah. – Jadacie pod stołem? –
podniósł obrus do góry i mrugnął do mnie rozbawiony. – Smacznego Piotrusiu. –
Usiadł obok Maćka nie zapytawszy nikogo o pozwolenie. Nie miałem innego wyjścia
i z kwaśną miną wypełzłem spod stołu. – Przykro mi, że tak reagujesz na mój
widok. Miałem nadzieję, że może pójdziesz ze mną na bankiet. Niespodziewanie
zostałem bez partnera. – Wstał z
zamiarem odejścia, ale niespodziewanie został zatrzymany przez Alę.
- Spokojnie,
mam pomysł, ale nie wiem czy się zgodzisz – błysnęła do niego bielutkimi
ząbkami. Widziałem jak trybiki zaczynają się obracać w jej główce w
przyspieszonym tempie. Dreszcz zaczął pełznąć mi po krzyżu. Znałem to
przerażające spojrzenie. – Piotruś jest dzisiaj zajęty, ale spójrz na tego
tutaj – walnęła Maćka w ramię. Jak go trochę odpucujesz, to będzie w sam raz.
Biedaczyna jest samotny jak palec i strasznie się z nami nudzi. – Razem z
przyjacielem wytrzeszczaliśmy na nią coraz szerzej oczy. Dziewczyna
najwyraźniej upiła się jednym piwem. Tymczasem Noah wziął to zupełnie na
poważnie. Zlustrował Maćka z góry na dół i pokiwał z aprobatą głową.
- Masz
rację, wasz kolega jest niczego sobie. Oddam go jutro rano w nienaruszonym
stanie – złapał oszołomionego chłopaka
za rękę i pociągnął go do wyjścia. Nawet nie bardzo się opierał. Kompletnie ogłupiały
dał się prowadzić jak baranek na rzeź.
Jak tylko wyszli otrząsnąłem się i odzyskałem mowę.
- Czyś ty
całkiem oszalała! Chcesz żeby Maciek doznał trwałego urazu na psychice?! Ten
facet to niebezpieczny zboczeniec. Wiesz jakie on ma lepkie łapy? – rozdarłem
się na całą restaurację.
- Wiem co
robię, więc się tak nie denerwuj – rzuciła we mnie bułką dziewczyna. – Nic mu
nie będzie, a ty pozbędziesz się natręta.
- A jak on
się zacznie do Maćka, no wiesz, dobierać? – zapytałem zaskoczony jej pokrętną
filozofią.
- Nie rób z
niego pierdoły. Da mu w pysk i sobie pójdzie
- Ala wyciągnęła rękę i popukała mnie w czoło. – Niech sobie chłopak
powdycha trochę luksusu. Może mu się spodoba, skąd wiesz?
- Jak mu się
coś stanie, to już ja wymyślę dla ciebie jakąś karę – wstałem i ruszyłem do
wyjścia. Po dwudziestu minutach byliśmy już w domu. Siedzieliśmy na dywanie
przed kominkiem przykryci puszystym kocykiem i oglądaliśmy wypożyczone
wcześniej filmy. Nawet nie wiem kiedy zmorzył nas sen. Nie trwał jednak długo,
bo obudziły nas czyjeś soczyste przekleństwa, a potem rozległ się pijacki
śpiew.
- Góralu czy
ci nie żal…! - wyły fałszywie dwa znajome mi głosy.
- Boże co to
za wrzaski? – przetarła oczy Ala.
- Nie wiesz?
To wracają nasi balowicze – podszedłem do okna i parsknąłem śmiechem. Obaj
poślizgnęli się na zamarzniętej kałuży i próbowali się podnieść. Niestety, co
jeden wstał, to drugi usiłując się po nim wspiąć ciągnął w dół i walili się z
powrotem na ziemię. W dodatku zawodzili przy tym na całe gardło ludowe piosenki.
- Chodźmy po
nich, bo ich odwiozą do izby wytrzeźwień – dziewczyna ubrała kurtkę i wybiegła
na zewnątrz. Całe przedsięwzięcie wymagało nie lada siły i zręczności. Zalani w
pestkę delikwenci bardziej nam przeszkadzali niż pomagali. Dopiero po godzinie
udało nam się umieścić ich w łóżku Maćka. Rozebraliśmy ich do bokserek, bo całe
ubranie mieli mokre i upaprane w błocie. Przykryliśmy drani kołderką. Zasnęli
jak niemowlęta, czule do siebie przytuleni.
- Chodźmy,
mamy ich z głowy do rana. Koniecznie muszę zobaczyć ich miny po przebudzeniu –
Ala pomachała mi i zniknęła w swojej sypialni.
……………………………………………………..............................
Wczesnym
rankiem zostałem brutalnie obudzony przez rześką jak ptaszek przyjaciółkę.
Zabrała mi nakrycie i odrzuciła ja do kąta. Potrząsała mną z uporem, aż
otworzyłem oczy.
- Wstawaj
leniu, już się budzą – wyciągnęła mnie z łóżka. – Mam dobry aparat w komórce.
Zrobię im kilka pamiątkowych zdjęć. He he.
- Ja się
ciebie normalnie zaczynam bać – jęknąłem i powlokłem się za nią. Uchyliliśmy
drzwi do sypialni naszych imprezowiczów. Noah pierwszy otworzył oczy. Rozejrzał
się ze zdumieniem po pokoju. Jak tylko zobaczył wtulonego w niego chłopaka
uśmiechnął się delikatnie i pogładził go po jasnych włosach. W tym momencie
Maciek obrócił się na bok, obejmując go zarówno ręka jak i nogą. Potarł
policzkiem o jego nagą pierś i zamruczał z zadowoleniem. Coś mu jednak nie
pasowało, bo uchylił powieki i wydał z siebie przeraźliwy pisk.
- Aaa…! Co ty robisz w moim łóżku?! – Usiadł
gwałtownie i zerknął pod kołdrę. – My chyba nie zrobiliśmy tego, co?! –
zaczerwienił się nawet na szyi.
- Jestem gentlemanem
– odparł spokojnie Noah – nie wykorzystałbym pijanego chłopaka. Chętnie jednak
umówię się z tobą na randkę. Jesteś strasznie słodki.
- Na pewno?
– Maciej dźgnął go palcem wskazującym w pierś. Po czym odskoczył jak oparzony.
– W takim razie, gdzie się do cholery podziały nasze ubrania? – rzucił do
mężczyzny podejrzliwie, niezupełnie przekonany jego wywodem. – Odbiło ci z tym
umawianiem się? Jestem hetero i faceci mnie nie kręcą!
- Mój piękny
kwiatuszku, jakbyśmy spędzili razem upojną noc, to byś na pewno tego nie
zapomniał. A co do orientacji, to się zobaczy – roześmiał się Noah. Zwinnie się
pochylił i cmoknął zaskoczonego chłopaka prosto w uchylone usta, po czym szybko
zerwał się z materaca i umknął do łazienki. Widziałem jak skołowany kumpel
siedzi z wybałuszonymi oczami jakby go sparaliżowało. Poruszał bezgłośnie
ustami jak wyrzucona na brzeg ryba. Wreszcie otrząsnął się i wyszeptał
ochryple.
- Ja
pieprzę! Zostałem pocałowany przez faceta! Witaj tęczowy świecie! – zatkał
sobie usta pięścią, najwyraźniej przerażony tym co powiedział. Włożył rękę pod
kołdrę i zaczął z zatroskaną miną obmacywać swój tyłek.
............................................................................
Betowała kot_w_butach
............................................................................
Betowała kot_w_butach
Będę pierwsza... Jak zwykle upłakałam się ze śmiechu, zwłaszcza na końcu. Piotrek dobrze dogadał mężowi, bardzo dobrze. Nieco zniekształciłaś Noaha, ale w parze z Maciejem? 'Witaj tęczowy świecie', to od dzisiaj mój ulubiony cytat!
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Nie dziwie się, że Piotruś postawił takie ultimatum.Może przez to jego mąż się opamięta w końcu na pewno jeśli gorzej by szło jego mężowi to i tak by mieli kasę. OOO Noah i Maciek uuuu zapowiada się niezwykłe widowisko.Cudnie.
OdpowiedzUsuńPiotrek ma racje i stoję za nim murem no chyba że Dawid się opamięta. Co do Noah i Maćka no tu się robi ciekawie i jak na razie bardzo zabawnie:) Zobaczymy co z tego wyjdzie:) Dużo dużo weny:)
OdpowiedzUsuńto było piękne <3 zrób im randkęę *q*
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle wspaniały. A poranek naszych imprezowiczów był nie do opisania xD świetne !! Czyli Maciuś zmienia orientację tak? Yey trzymaj tak dalej,
OdpowiedzUsuńA co do Piotrusia i Davida, to malec ma rację, tylko praca i praca, a gdzie czas dla męża? Dobrze zrobił, niech potęskni i mam nadzieję, że zda sobie sprawę, że gdy ten przesiaduje całe dnie w pracy to Piotruś tęskni ;3
Twoja Maru;3
przy akcji Noaha z Maćkiem ze śmiechu aż mi stanęły łzy w oczach xdd
OdpowiedzUsuńoby tak dalej! <3
haaah ostatnia scena w łóżku=mistrzostwo ;) pisz dalej, uzależniłam się od tego opowiadania *.*
OdpowiedzUsuńMagnolia
Nie ma to jak przeczytać całe opowiadanie hurtem... Spłakałam się ze śmiechu, bardzo fajnie przedstawione postaci - szczególnie Piotruś... /już nigdy imię "Piotruś" nie będzie mi się "normalnie" kojarzyło!/ Życzę weny i mnóstwa wolnego czasu na pisanie nowych części! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, strasznie podoba mi się to opowiadanie, już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.:) No w końcu Piotrek postawił jakieś ultimatum, mam nadzieję, że David dobrze to sobie przemyśli. Padłam ze śmiechu na samym końcu, niezła byłaby z nich para:) Życzę weny:) Piszesz cudnie:) Powodzenia:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNie mów ze z Maćka też zrobisz geja... W sumie fajnie by było xD Dobrze że Piotrek w taki sposób potraktował męża... Może Dawid zrozumie swoje błędy... A tak swoją drogą to przez Ciebie boli mnie brzuch od śmiechu ;p
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę weny :)
Marines to nazwa własna Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych i jak każdą nazwę własną piszę się ją z wielkiej litery.
OdpowiedzUsuńNie znalazłam tego błędu, gdzie ty to wypatrzyłaś?
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcudnie, Noah i Maciek no może być... to przynajmniej Piotruś będzie miał spokój, dobrze że w końcu postawił ultimatum... ale ta scena z pieskami o tak bardzo mi się spodobała...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Zośka